Artykuły

Odmłodzona i nowatorska

"Halka" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Marcin Mońka w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Najnowszą inscenizacją powstałą w bytomskiej Operze Śląskiej jest "Halka" Stanisława Moniuszki w reżyserii Marka Weissa-Grzesińskiego. Nowatorski spektakl po raz pierwszy widzowie zobaczyli w sobotę.

Są dwie szkoły inscenizacyjne. Jedna mówi, że klasykę należy wystawiać zgodnie z tradycją. Druga twierdzi zaś, że każde pokolenie zasługuje na swojego Hamleta oraz Romea i Julię. Tym drugim tropem poszli twórcy bytomskiej inscenizacji naszego narodowego dramatu. "Halkę" odmłodzono i unowocześniono. Główna w tym zasługa scenografii i choreografii. Dramat zakochanej i odrzuconej góralki rozgrywa się w niezwykle ascetycznej przestrzeni. Nie ma tu miejsca na kiczowate widoczki gór, stroje czy przedmioty rodem z Cepelii. Także góralskie tańce przyprawiłyby o ból głowy niejednego etnografa. Góralski folklor został potraktowany umownie. W zamian powstały nowocześnie zaaranżowane sceny taneczne i malarsko skomponowane sekwencje zbiorowe - chociażby rozpoczynające sztukę zaręczyny Janusza z Zofią.

Interesująco wykorzystano przestrzeń teatralną. Akcja toczy się na kilku poziomach, dzięki metalowej konstrukcji wykorzystanej jako most, balkon czy wzgórze. I jeszcze biel otaczająca bohaterów dramatu, od czasu do czasu uzupełniana projekcjami. Na ciemnych zdjęciach widzimy górski pejzaż, ale też lalkę, zniszczoną, porzuconą, płonącą. Tej sugestywnej metaforze możemy przypisać wiele interpretacji (Halka jako marionetka, która spłonie od namiętności, czy też lalka, którą się wyrzuca, gdy się znudzi, a może realizatorzy inspiracji poszukali u głośnego katowickiego surrealisty Hansa Bellmera, słynnego twórcy makabrycznych lalek).

W tak zaskakującej przestrzeni dramat głównej bohaterki staje się przejmujący nawet dla współczesnego widza. Oczywiście duża w tym zasługa odtwórczyni tytułowej roli - Joanny Kściuczyk-Jędrusik. Jej Halka jest postacią pełną dramatyzmu, zaangażowania i szaleństwa. Udaje jej się przekonać widza, że nie może żyć ze złamanym sercem.

Na słowa uznania zasłużyli też aktorzy drugiego planu. Są oni nie tylko tłem dla głównych bohaterów, a żywo reagującą, obdarzoną emocjami zbiorowością. Drobne gesty, jakiś uśmiech, grymas na twarzy, ukradkiem wytarta łza sprawiają, że drugi plan żyje.

W czasie gdy wciąż toczy się dyskusja na temat przyszłości opery, bytomskie przedstawienie może liczyć także na młodych widzów. - Rzecz jest o miłości, i to wielkiej. A przecież dla młodzieży najważniejsza jest miłość - twierdzi Marek Weiss-Grzesiński, reżyser spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji