Ubowa czy Ubica?
"UBU KRÓLA" Alfreda Jarry z sukcesem wysławił w kwietniu b.r. Adam Hanuszkiewicz w Teatrze Nowym (spektakl recenzowaliśmy). U Kazimierza - Dejmka, w Teatrze Polskim, w nowym przekładnie Bogusława Brelika tytuł brzmi "Ubu królem". Do czego Dejmkowi potrzebny był nowy przekład, skoro istnieje znakomity Boya-Żeleńskiego?
Brelik nadaje farsie Jarry'ego polski koloryt. Jesteśmy w kraju Piasta Kołodzieja. Ojciec Ubu i jego Ubica noszą tu miana "Kuma Ubu" i "Kumy Ubowej". Brzmi to gorzej niż u Boya, stąd też Magdalena Zawadzka w wywiadach prasowych graną przez siebie w Polskim postać uparcie nazywa "Ubicą". Boyowskie "grówno" u Brelika brzmi "srówno" - co też gorzej (w oryginale "merdre").
Farsa Jarry'ego jest szalona. Nie darmo surrealiści widzieli w nim prekursora swego ruchu. Można uważać, że Jarry miał przeczucie totalitaryzmu i rzezi narodów. Siłą jego sztuki są treści ciemne, głębinowe oraz wyzywająco prostacka, wulgarna, choć - wbrew pozorom - wyrafinowana forma. Prawdziwi awangardyści zawsze świetnie znają tradycję.
Dejmek lubi alegoryczną formę bajki. Chaos Jarry`ego uporządkował na użytek wypowiedzi politycznej. Jej tematem uczynił polskość. Przedstawienie mówi o destrukcyjnej roli naszych mitów narodowych, o wiecznym "jakoś to będzie" Polaków, o byle jakości działania. W świetnej scenie wojennej biorą udział upostaciowana polskie wzorce patriotyczne - Stary Wiarus Wyspiańskiego, książę Józef Poniatowski i inni. Przemyka się chłop - góral ze śpiewogry Wojciecha Bogusławskiego. Rolę kul armatnich pełnią kolorowe piłki. Aktualną sytuację Polski określa wspólny taniec białego i brunatnego niedźwiedzia (Rosja i Niemcy). Jest też w tym przedstawieniu skarykaturowany portret głowy państwa, czyli Wałęsy. Tekst Jarry'ego nagięto tu z niejakim trudem. "Szekspirowskie" zbrodnie Ubu wytarte zostały gumeczką.
Scena zbiorowej egzekucji sugeruje po prostu pozbawienie wielmożów stanowisk. Piosenki Ryszarda Marka Grońskiego mówią o braku kultury świeżo upieczonego władcy i prymitywizmie rządów za pomocą kija. Taka konkretnie krytyka, wymyślona zapewne w czasie kampanii prezydenckiej, wydaje się dziś spóźniona. Najwyrazistszym elementem roli grubego jak beka Ubu (Jan Prochyra) są wspaniałe, renesansowe pludry. Dominuje go - świetna także w tańcu i śpiewie - przebiegła Ubowa (Ubica?) grana przez Magdalenę Zawadzką. Piękna jest muzyka Wojciecha Karolaka. Bardzo poważna (sic!) scenografia Krzysztofa Pankiewicza w postaci wyrafinowanych kompozycji tkanin. Wspaniałego Cara pod postacią ikony nagradzają brawa. Imponuje ruch sceniczny i taniec pod pieczą choreografa, Emila Wesołowskiego.
Wnioski końcowe: 1) Dzika farsa Jarry'ego traci w przeróbce na bajkę z kupletami. 2) Wałęsa zmienia się szybciej niż trwa produkcja teatralnego przedstawienia.