Wzywa Was Tajmyr
Wartość komedii i jej znaczenie w wychowywaniu społeczeństw oceniono właściwie już dawno. Każda dobra komedia musiała mieć i miała sens społeczny, sens czasami bardzo głęboki. Samą tylko "zabawę dla zabawy" pozostawiano i pozostawia się autorom jeszcze lżejszych gatunków scenicznych.
Czy wartość wychowawcza komedii zmniejszyła się może na korzyść innego gatunku dramatycznego? Wydaje się, że jest wprost przeciwnie. Zachowując dawne zasady i zadania, a opierając się na uznanych wzorach i konstrukcji przez stopniowanie napięcia - współczesna komedia spełnia swe zadanie lepszymi środkami i ze skutkiem bodaj jeszcze większym. Nie zawsze wyśmiewa kogoś czy coś, czasem uczy szlachetnie rozśmieszając a nie wyszukując wśród bliźnich... ofiary - czynnika, bez którego dawna komedia nie miała prawa ujrzenia światła kinkietów.
Taką chce być komedia Isajewa i Halicza - spółki autorów radzieckich "Wzywa was Tajmyr", wystawiona przez Teatr Komedii Muzycznej "Osa" w ramach Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuk Radzieckich. Czy nią jest? Jeśli chodziło o to, że autorzy chcieli bawić widzów, nie wyśmiewając żadnego z nich - to udało im się to znakomicie. Nikt na widowni nie czuje się osobiście dotknięty, chyba... Chyba, że stanowisko swe zawdzięcza nieporozumieniu, jak autorzy w swej sztuce dali je Diużikowowi, bardzo przejętemu wykonywaniem ważnych zadań, ale nie zdającemu sobie sprawy z faktu, że właśnie są one...nawet bardzo ważne. Jeśli chodzi o to, że komedia "Wzywa was Tajmyr" ma bawić szlachetnie - także. Jeśli zaś chodzi o to, że ma w niej być sens - znajduje go każdy. Jest także bardzo nieskomplikowana, choć rozśmieszająca do łez, i bardzo żywa w akcji.
Treść jest łatwa i nieskomplikowana! Dlatego nie trzeba jej "wykładać" ani "tłumaczyć" na język jeszcze bardziej prosty. Trzeba ją zobaczyć i przekonać się, że tak jest!
Trudniejsza natomiast jest ta komedia dla aktorów, na których (zwłaszcza wykonujących role Diużikowa, Kirpicznikowa, Griszki, Baburina, śpiewaczki, "człowieka w kraciastym palcie" i innych) często czyha niebezpieczeństwo popadnięcia w szarżę.
Jednak nad tym czuwali nie tylko sami aktorzy ale i reżyserki Jadwiga Chojnacka i Maria Kaniewska. Obie reżyserki starały się nadać akcji tempo. Jest więc tego tempa pełno i przez wszystkie akty. Z aktorów wydobyto wszystko, czego wymagali autorzy, role obsadzono na ogół bez zarzutu. Wartości całości nie obniżają drobne niedociągnięcia, niedostrzegalne nawet dla przeciętnego widza.
Muzyki (Zygmunt Wiehler) jest niewiele, ale piosenki są miłe. Dekoracje (Jerzy Kondracki) bezpretensjonalne, ale przemawiające do widza, tchnące prawdą. Układ ewolucji tanecznych (Tadeusz Sutt) stosowny, żywiołowy i wywołujący huragan śmiechu (Henryk Szwajcer). Przekład A. Maliszewskiego dobry. Z wykonawców na czoło wysuwają się: Mieczysław Wojnicki, Janusz Ściwiarski, Maria Górecka i Wacław Zwoliński. Wojnicki jako Diużikow wniósł na scenę młodość, talent, temperament i szczerość. Grał z przekonaniem, zasłużył na bardzo wysoką notę. Ściwiarski w roli Kirpicznikowa - to samo, przy czym młodość zastąpił rutyną doświadczonego aktora i wspaniałą mimiką. Górecka jest bardzo pożytecznym "nabytkiem" "Osy". Młodziutka artystka zaprezentowała miłą powierzchowność, znaczne już opanowanie gry, dobrą dykcję i sympatyczny choć niewielki głosik. Zwoliński okazał się właściwym aktorem dla roli Griszki. Na pochwałę zasługuje gra Heleny Puchniewskiej (Liza Kirpicznikow), Henryka Szwajcera, który jako "człowiek w kraciastym palcie" stanął na granicy umiaru i przesady, stwarzając nieco groteskową postać przejętego swą rolą tancerza. Jerzy Darski był dobrotliwym dziadkiem Baburin, wścibską dyżurną Helena Kamińska-Sadzyńska, śpiewaczką Stanisława Piasecka (wykazując, że ma głos, którym warto by częściej się produkować), oraz - również nowy nabytek teatru - Barbara Chęcińska w roli Luby Popowej. Inne epizodyczne role wykonali: Zofia Karpińska, Janusz Gole, Waldemar Synder, Jerzy Tyczyński, Marian Dąbrowski, Henryk Dembiński, Edward Szafrański, Władysław Stankiewicz oraz tancerki Krystyna Mikutowa i Jadwiga Stankiewicz.