Artykuły

Czechow Grzegorzewskiego

Zbitka akurat tych dwóch nazwisk może wydać się zaskakująca. Pierwsze, genialnego pisarza, większości z nas pewno kojarzy się źle: pachnie nudą i staroświecczyzną. Że niesłusznie, to już inna sprawa. Drugie - wybitnego reżysera - kieruje myśl ku teatralnej awangardzie, trudnej w odbiorze, ale bez wątpienia nowoczesnej. Jak więc możliwe jest to połączenie, dlaczego Grzegorzewski wybrał Czechowa?

Uczynił to zresztą nie po raz pierwszy; w końcu lat siedemdziesiątych w warszawskim Teatrze Dramatycznym zdumiał wszystkich niecodziennymi Czechowowskimi "Warjacjami" (pisanymi właśnie tak, przez jot, po staremu). Spektakl prowokacyjnie krótki, półgodzinny (!) był niemal abstrakcyjną, malarsko-rzeźbiarską wizją całego dorobku autora "Trzech sióstr": przedstawiał esencję. Później, w Starym Teatrze w Krakowie, w równie zaskakujący sposób - choć nie rezygnując już z tak wielu napisanych przez Czechowa dialogów - wystawił Grzegorzewski "Czajkę". I właśnie spektakl zatytułowany "Dziesięć portretów z czajką w tle", zmieniony i z inną obsadą, można oglądać w warszawskim Centrum Sztuki Studio.

Nie jest to bynajmniej konwencjonalna, rozwlekła opowieść o ludziach z zamierzchłej epoki. Klucza, którym, niestety, otwiera twórczość Czechowa większość naszych teatrów, Grzegorzewski nie bierze do ręki. Nie jest to też opowieść ckliwa czy sentymentalna; jedna z tych, którą każdy z nas kiedyś przedrzemał w teatrze, nie zważając na nazwisko wybitnego autora na afiszu. Przeciwnie. Grzegorzewski w serii zachwycających, nowocześnie pomyślanych obrazów pokazuje to, co u Czechowa skryte najgłębiej, pod skąpą akcją i pod powierzchnią słów: obawę przed zmarnowaniem życia, lęk przed innymi ludźmi, niepewność sensu własnych działań, instynktowne odruchy miłości i zawiści. Pięknie komponuje swój teatr. Z nieprawdopodobnym kunsztem wtapia sylwetki aktorów - ich ruchy, pozy, gesty, a nawet wyraz twarzy albo detal kostiumu - w architekturę sceny. Z nieomylnym wyczuciem ustawia na niej pionowo struny do fortepianu, które kołyszą się jak trzcina nad jeziorem, a czasem nawet, odpowiednio oświetlone, jakby pachną - wilgocią i latem. Bawi się teatrem. A zarazem - demaskuje i kompromituje teatry fałszywe, które w swoim życiu tworzą postaci Czechowa. I tu bywa surowy, a nawet okrutny. Zdzierając z twarzy bohaterów "Czajki" maski obłudy i kreśląc ich szkicowe, ale dostatecznie wyraziste portrety, uświadamia także i nam, widzom, prawdy niemiłe. To na przykład, że również my - podobnie jak dziesięcioro Czecho-wowskich kabotynów, nieudaczników, czyli zwykłych ludzi - jesteśmy narażeni na porażkę w grze ze światem i życiem. A kto wie: może na tę porażkę skazani?

Nie obawiajmy się jednak, Grzegorzewski nie prawi morałów. Gorzka myśl, o której wspomniałem, sączy się w czasie całego półtoragodzinnego przedstawienia powoli, kropla po kropli. Nie przeszkadza nam podziwiać ani dystynkcji i urody aktorki Triepliewej w wykonaniu znakomitej Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej. Ani pustki wewnętrznej, którą w pięknym ciele obnosi sławny pisarz Trigorin w interpretacji Jerzego Zelnika. Występują przed nami typy komiczne - jak poczciwiec i dziwak Sorin Mieczysława Gajdy czy prostacka dusza Szamarajew Krzysztofa Majchrzaka oraz koturnowo dramatyczne - zgorzkniały lekarz Dorn Józefa Duriasza: ambitny, lecz niedowarzony literat awangardowy Trieplew posągowego Grzegorza Emanuela: czy obnosząca "żałobę po nieszczęśliwym życiu" młoda Masza Anny Nowak. Ciągle przy tym odnosi się wrażenie, że nie tylko my przyglądamy się aktorom. Że i im, i nam przypatrują się jeszcze zza kulis dwaj artyści: Anton Czechow i Jerzy Grzegorzewski. I że obaj na nasz widok uśmiechają się nieco złośliwie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji