Artykuły

Rosyjski teatr emocji

- Moja sztuka opowiada o miłości i o tym, jak bardzo ważne jest znalezienie jej we własnym sercu, bo inaczej życie przypomina zmiętą gazetę, którą wiatr gna po ulicy - mówił IWAN WYRYPAJEW, dramatopisarz i reżyser przed premierą swych "Iluzji" w Starym Teatrze w Krakowie.

Iwan Wyrypajew [na zdjęciu] o miłości, która jest najważniejsza, i premierze swych "Iluzji" w Starym Teatrze w Krakowie:

Jest w pana sztuce piękna scena z szafą. Schowała się tam ukochana bohatera, jest na wyciągnięcie dłoni, tymczasem on szuka jej po całym świecie. Często bywamy aż tak zaślepieni?

Iwan Wyrypajew: Główny problem polega na tym, że żyjemy nieuważnie. Nie wiemy, kim naprawdę jesteśmy. Nie czujemy smaku porannej herbaty czy własnego oddechu. Nie zauważamy również najbliższej osoby. Bywa, że żyjemy razem całe życie i nie wiemy o niej najważniejszych rzeczy. Nie widzimy, co ją naprawdę martwi, nie dzielimy z nią jej radości. Nie znamy też swoich dzieci. Nazbyt często jesteśmy rozkojarzeni, a nasz rozum błądzi po tysiącach różnych spraw, przez co nigdy nie jesteśmy "tu", a zawsze "gdzieś". Pochłaniają nas iluzje życia, a nie samo życie.

A czy jest w nim coś stałego?

- Oczywiście. Właśnie na tym polega sens życia, żeby to odnaleźć.

Tymczasem pana dramat chwilami wpędza w rozpacz: przekonuje, że tak naprawdę nigdy nie będziemy wiedzieli, jakie było nasze życie i czy kochaliśmy naprawdę. Ma pan receptę na ten stan?

- Moja sztuka opowiada o miłości i o tym, jak bardzo ważne jest znalezienie jej we własnym sercu, bo inaczej życie przypomina zmiętą gazetę, którą wiatr gna po ulicy.

Chrześcijaństwo mocno definiuje pojęcie miłości, ale jak długa historia ludzkości, zawsze była ona mylona z pożądaniem albo fascynacją. Co pan na to?

- Miłość to coś więcej niż uczucie - to światło w sercu każdego człowieka. Powiedział nam o tym Jezus. Cała reszta jest tylko iluzją.

Do najważniejszych w sztuce należy pytanie, czy miłość musi być odwzajemniona.

- Zaczyna się tam, gdzie kończy się nasze ego, ludzkie pragnienia i namiętności.

Ale pana bohaterowie zastanawiają się, czy pozwala na zdradę.

- Odpowiedzialność i dyscyplina są rzeczami najważniejszymi. Miłość to życie w zgodzie z prawdą. To nie chaos i nie rozpusta. I nie seks bez zobowiązań, ponieważ "swobodny seks" to seks zniewolony.

Bywa jednak, że poza naszymi związkami mamy lepszych przyjaciół od żon i mężów. A przynajmniej tak sądzimy. Czy to następna iluzja, jakiej ulegamy?

- W sztuce wyraźnie jest pokazane, że nie można być szczęśliwym, oszukując współmałżonka. Rodzina to wierność, przyjaźń, zaufanie i wzajemny szacunek. Natomiast kłamstwo i niewierność to tylko iluzja szczęścia, które wcześniej czy później rozpadnie się na drobiazgi.

Nie tylko miłość zmienia nasz odbiór świata. Także używki i podróże. Pana bohater mówi, że po marihuanie świat jest miękki. Kolejna iluzja?

- Mężczyzna, o którym opowiadam, mając 48 lat, zrozumiał, że rzeczywistość może być inna, niż myślał. Rzecz nie w marihuanie. Chodzi o rodzaj refleksji, że to, co nas otacza i co widzimy, nie jest jeszcze całą rzeczywistością. Późna to refleksja - jeśli przychodzi pod pięćdziesiątkę. Zbyt późna! Oczywiście, narkotyki nie odkryją przed nami istoty świata, ale w tym przypadku marihuana pokazała bohaterowi, że żył złudzeniami.

Motto sztuki zaczerpnął pan z "Iluzji" Pierre'a Corneille'a. Czy z wiekiem zmienia się pana stosunek do klasyki? Chce pan kontynuować klasyczne historie?

- Sztuka Corneille'a nazywa się "Iluzja", natomiast moja - "Iluzje". To znaczy, że u Corneille'a jest ona jedna i polega na steatralizowanym przedstawieniu życia, podczas gdy w mojej sztuce jest wiele iluzji, które zmieniają się jedna po drugiej. Na tym przecież oparta jest struktura tego, co ja proponuję. Jeśli natomiast chodzi o relacje między klasyką a współczesnością, to dla mnie teatr jest przede wszystkim sztuką współczesną. Molier, Szekspir, Ajschylos, Sofokles czy Czechow i Ibsen ciągle mają wpływ na rozwój życia teatralnego. W każdym podręczniku można przeczytać, że właśnie dramaturgia kształtuje teatr. Na pierwszym miejscu jest zawsze sposób bycia aktora na scenie, a nie tematy i fabuła. Każda nowa sztuka to propozycja zmiany komunikacji z widownią.

Polską premierę "Iluzji" przygotowała w zeszłym roku Agnieszka Glińska w Teatrze Na Woli. Dobrze zrozumiała pana intencję?

- Widziałem spektakl Agnieszki i cieszę się, że moja sztuka została wybrana do inscenizacji przez tak utalentowanego i wrażliwego reżysera. Jestem również bardzo wdzięczny aktorom za ich stosunek do tekstu: grają z wielką miłością.

Ale czy jako autor zawsze może być pan pewny efektu scenicznego?

- Właśnie w tej chwili odbywają się próby "Iluzji" jednocześnie w Londynie, Sankt-Petersburgu, Wilnie, Atenach, Budapeszcie i Nowosybirsku. A choć nie znam większości z tych ludzi, którzy pracują nad moją sztuką, wiem, że myślą o mnie. Jestem im za to wdzięczny. Na tym to właśnie polega: piszę sztukę i oddaję ją po to, żeby połączyła mnie z tymi, z którymi nie miałem się okazji spotkać i porozmawiać: reżyserami, aktorami i widzami. Chodzi o to, żebyśmy się skomunikowali, żeby połączyły nas emocje.

***

Sylwetka:

Iwan Wyrypajew, dramaturg, reżyser

Urodził się w 1974 r. w Irkucku. Jeden z najważniejszych europejskich dramatopisarzy.

W 1998 r. założył teatr studyjny Przestrzeń Gry. Od 2001 r. współpracował z moskiewskim Teatr.doc. Sławę przyniosła mu sztuka "Sny", a także "Walentynki", "Lipiec", "Taniec Delhi". Autor ekranizacji swoich dramatów - Tlenu" i "Lipca". Prywatnie w związku z Karoliną Gruszką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji