Artykuły

Ściany podróżują z nimi...

Teatr Śląski coraz częściej prezentuje swoje przedstawienia poza siedzibą; nie tylko zresztą w kraju, ale i za granicą. Z niedawnych występów gościnnych w Warszawie artyści "Wyspiańskiego" wrócili z poczuciem dużej satysfakcji. Na scenie Teatru Nowego-Praga (bardziej znanej pod nazwą Fabryka Trzciny) katowicki zespół przedstawił dwa tytuły: "Zamianę" Paula Claudela, w reżyserii Anny Smolar oraz "Oskara i panią Różę", w adaptacji i inscenizacji Grzegorza Kempinsky'ego. Obydwa przedstawienia podejmują ważne dla współczesnego człowieka pytania - o sens cierpienia i o granice ludzkiej wytrzymałości. Pytania dojmujące, ale też świadomie spychane przez nas w podświadomość, bo nauczyliśmy się przecież omijać to, co bolesne i nieuniknione.

"Oskar i pani Róża" jest sceniczną wersją książki Erica-Emmanuela Schmitta pod tym samym tytułem. Autor, a za nim reżyser Grzegorz Kempinsky, opowiadają historię chłopca umierającego na raka. Gdy przerażeni rodzice, a nawet poruszeni tym przypadkiem lekarze, nie potrafią rozmawiać z umierającym dzieckiem, w szpitalu pojawia się tajemnicza pani Róża. To ona pomoże Oskarowi przejść ostatnią granicę, pisząc z chłopcem listy do Pana Boga.

Mimo trudnej tematyki i ogromnego ładunku ukrytego cierpienia, spektakl Teatru Śląskiego zaskakuje ogromnym ładunkiem poezji i rysem optymizmu, który przyświecał zresztą Schmittowi, gdy pisał swoją książkę.

"Zamiana" Paula Claudela to historia niemoralnego związku czworga ludzi, z których tylko jedno potrafi kochać. Bogate i zepsute małżeństwo (Lechy i Tomasz) postanawia kupić sobie ciała innej pary, proponując jednak pieniądze nie potencjalnemu obiektowi namiętności, lecz partnerowi. Biedacy (Marta i Ludwik) stają przed trudnym wyborem - te pieniądze mogą ustawić ich na całe życie, ale oznaczają także totalną nielojalność wobec współmałżonka. Erotyczna zamiana przestaje być tylko wulgarną zabawą, gdy jedna z kobiet nie wytrzymuje emocjonalnego napięcia. Przedstawienie wyreżyserowała Anna Smolar, która zrezygnowała z dosłowności miejsca i czasu akcji na rzecz ukazania mechanizmów psychicznych, rządzących współczesnym światem.

Warszawska publiczność stawiła się na przedstawieniach Teatru Śląskiego tłumnie. "Zamianę" oklaskiwali między innymi Agnieszka Holland, Andrzej Wajda i Andrzej Seweryn, a na "Oskara i panią Różę" (owacja na stojąco) trzeba było dostawić cztery rzędy krzeseł!

Rozmowa z MARKIEM RACHONIEM - odtwórcą postaci Oskara w sztuce "Oskar i pani Róża"

DZIENNIK ZACHODNI: Miło pogratulować sukcesu, ale proszę zdradzić, czy tak intymna i w gruncie rzeczy wyczerpująca dla aktora inscenizacja, jak spektakl pt. "Oskar i Róża" dobrze znosi przeniesienie w inną przestrzeń?

MAREK RACHOŃ: Różnice są, to oczywiste, ale dotyczą przede wszystkim spraw technicznych - innej emisji głosu, ustawienia niektórych sytuacji. Napięcie emocjonalne pozostaje takie samo, czego doświadczyliśmy z Aliną Chechelską wiele razy; nasz spektakl wystawiany był już na różnych scenach w Polsce, także w teatrach Ukrainy. Pewnie, że najlepiej gra się w domu, ale my ten teatralny dom w jakimś sensie wozimy ze sobą. Scenograficzna podłoga i ściany podróżują przecież z nami i pozwalają odnaleźć się w obcych przestrzeniach.

DZ: Jak odebrała sztukę warszawska publiczność?

MR: Po pierwsze stawiła się w nadkomplecie, po drugie była wzruszona. My zawsze wyczuwamy, kiedy milczenie jest obojętnością, a kiedy wzruszeniem. To jest tekst, który wymaga zaangażowania i od nas, i od publiczności. A widzowie w Fabryce Trzciny reagowali fantastycznie. Niektóre osoby dziękowały nam osobiście. Najbardziej wstrząsnęła mną rozmowa z kobietą, której dwuletni synek umarł niedawno na raka.

DZ: Co panu powiedziała?

MR: Zanim porozmawialiśmy o spektaklu, poprosiła: Niech mi pan nie współczuje.

DZ: Podziwiam pana odporność. Pewnie nauczono pana bronić się przed nadmiarem wzruszeń, ale przecież co spektakl obcuje pan z myślą i opowiadaniem o śmierci. Trudno nie zauważyć, ile ciepła daje pan Oskarowi od siebie!

MR: To bardzo trudna rola. Nigdy nie gram jej "na zimno" nawet się nie staram tak grać... Ale to rola najważniejsza w moim dotychczasowym zawodowym życiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji