Artykuły

Polski Kafka

Polski reżyser Bogdan Koca przenosi książkę o rodzinnym mieście Schulza Drohobyczu w koszmarnie-nierzeczywiste sfery. Schulz zawsze poszukiwał tego, co surrealistyczne i nie bez powodu często porównywany był z Franzem Kafką. Jednakże urok "Sklepów cynamonowych" polega przede wszystkim na tym, że ich język raz po raz powraca do języka codzienności - pisze Johanna Lemke w Theater der Zeite o przedstawieniu w Zittau.

O tym, jak Zittau chce uratować przed zapomnieniem wielkiego pisarza i artystę plastyka.

Mamy tę jedną zjednoczoną Europę, o której teraz tyle się mówi. Składa się ona z ocen "triple A" i zaszywa pod parasolami ratunkowymi. Rozpaczliwie stara się znaleźć swą tożsamość we wspólnej walucie i niedomaga, gdyż poczucie jedności powstaje z oporami. Ale jest też inna Europa. Która szuka swej definicji w czymś więcej niż tylko w pieniądzach. Silnie odczuwalna jest ona w saksońskich Górnych Łużycach, w trójkącie, łączącym trzy kraje, gdzie granice niemieckie stykają się z polskimi i czeskimi. W regionie wokół Zittau granice, jeśli spojrzeć na nie pod kątem historycznym, są niezwykle młode. Tutaj kontakt z sąsiadami jest równie oczywisty jak integracja wspólnego dziedzictwa kulturalnego. Więcej tu Europy niż jakakolwiek unia fiskalna kiedykolwiek zdoła stworzyć.

W mieście powiatowym Zittau duże jest w tej chwili zainteresowanie miasteczkiem Drohobycz, położonym w dzisiejszej Ukrainie, które do roku 1939 należało do Polski. Tam urodził się Bruno Schulz, wielki polsko-żydowski pisarz, który w roku 1943 został zamordowany przez hitlerowców i nie dożył swej światowej sławy. Kto pozna jego książki, długo nie będzie mógł wyjść z podziwu. Schulz jest literackim geniuszem i jednym z najważniejszych europejskich pisarzy XX wieku, nawet jeśli jego nazwisko niestety niewielu osobom w dzisiejszych czasach coś mówi.

W Zittau niezwykle zaangażowani ludzie pracują właśnie nad tym, żeby to zmienić. Właśnie w Zittau? Fakt ten dziwi mniej, kiedy uświadomimy sobie, że w obszarach przygranicznych recepcja literatury państw wschodnioeuropejskich zawsze jest bardzo intensywna. Trzy instytucje Gerhart-Hauptmann-Theater, społeczno-kulturalne centrum Hillerische Villa oraz Biblioteka Ekologiczna Grosshennersdorf zainicjowały nieoficjalny rok Brunona Schulza - w roku 2012 obchodziłby on 120. urodziny. Jak dotąd najwięcej działo się przede wszystkim w styczniu, dalsze wydarzenia są w planach. Centralnym wydarzeniem była mobilna instalacja artysty i filmowca Benjamina Geisslera: tak zwana "Bilderkammer" (izba pamięci z obrazami), którą przez kilka dni można było oglądać w teatrze w Zittau.

Geissler w małej przechodniej przestrzeni umożliwia rzut oka na malarza i grafika, którym Schulz obok swej pisarskiej działalności również był. Obrazy, pokazywane przez Geisslera jako projekcje wideo, mają za sobą historię, która mogłaby posłużyć jako materiał do filmu, gdyby nie była aż tak przerażająca. Jako "przyboczny Żyd" esesmana Felixa Landaua Bruno Schulz w zamian za żywność przygotowywał między innymi malunki na ścianach w prywatnym domu Landaua. Obrazy te przez długi czas uznawane były za zaginione - dopóki Benjamin Geissler w roku 2001 nie odkrył ich fragmentów podczas kręcenia filmu w byłej willi Landaua. Schulz na ścianach małej bawialni malował bajkowe obrazki dla dzieci Landaua. Obrazy te przy całej swej poezji imponują też subtelnymi aluzjami do sytuacji wojennej. Po odsłonięciu pierwszych fragmentów i jeszcze przed rozpoczęciem renowacji, fragmenty ścian wycięto i wywieziono - zrobił to Instytut Pamięci Jad Washem, jak mówi Geissler "przeprowadzając potajemną akcję". Pozostałe części w roku 2002 ukradli ukraińscy konserwatorzy. W zgodnej ze skalą oryginałów instalacji Geissler rekonstruuje freski ścienne i pokazuje różne fazy ich odkrycia i zniszczenia. Wirtualna izba pamięci i połączona z nią wystawa poszukują w tej chwili źródeł finansowania w całej Europie. Zittau ma być tylko początkiem ich trasy.

Bruno Schulz nie pisał sztuk teatralnych. Dlatego też w Gerhart-Hauptmann-Theater dokonano adaptacji "Sklepów cynamonowych", autobiograficznej historii Schulza z roku 1933. Pachnące sklepy cynamonowe, opisane na tak rozmaite sposoby, są reliktem minionej epoki handlu, już wtedy zagrożonej przez szczerzącą zęby industrializację. Na tylnej scenie teatru w Zittau, wokół której widzowie siedzą w półkolu, ukazuje się ten stary świat towarów: ramy okienne stoją sobie gdzie bądź, kosz z jajami, koń na biegunach o zmierzwionej grzywie. Czas spowodował, że pożółkły i przedmioty i ludzie.

Polski reżyser Bogdan Koca przenosi książkę o rodzinnym mieście Schulza Drohobyczu w koszmarnie-nierzeczywiste sfery. Schulz zawsze poszukiwał tego, co surrealistyczne i nie bez powodu często porównywany był z Franzem Kafką. Jednakże urok "Sklepów cynamonowych" polega przede wszystkim na tym, że ich język raz po raz powraca do języka codzienności. Postępujące szaleństwo ojca, jeden z kluczowych tematów utworu, autor wplata w opisy całkiem normalnego życia rodzinnego. Natomiast spektakl skupia się całkowicie na absurdzie i redukuje historię do jej małego wycinka. Ta pełna artyzmu proza, przerobiona na dialogi, nie zawsze pozostaje bez uszczerbku. Dlatego "Sklepy cynamonowe" z Zittau w dużej części pozostaną spektaklem dla miłośników Schulza, wymagającym dobrej znajomości dzieła.

Być może potrzeba jeszcze trochę treningu i odwagi, aby obchodzić się z dziełem Brunona Schulza z większą pasją, a być może nawet z mniejszym szacunkiem. Gdyż jedno jest pewne - ten materiał na pewno to wytrzyma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji