Artykuły

Warszawa. "O Holender" na Placu Konstytucji

Już po raz piąty odbędzie się O Holender! - festyn, który nawiązuje do obchodzonego w Holandii Dnia Królowej. W tym roku nie na ulicy Kubusia Puchatka, ale na placu Konstytucji. Impreza w sobotę 19 maja.

- To święto realizowane "oddolnie", tak jak w Holandii. To festyn, który powstaje dzięki aktywności zwykłych mieszkańców - mówi Redbad Klijnstra, pomysłodawca imprezy, aktor i reżyser, pół Polak, pół Holender, który kilka lat temu tęskniąc za rodzinnym Amsterdamem, zamarzył, aby na jeden dzień w roku przenieść do Warszawy klimat z miasta swojego dzieciństwa.

W Holandii w Dniu Królowej (30 kwietnia) odbywa się "wielkie wietrzenie strychów". Ludzie wystawiają przed dom i sprzedają za grosze wszystko to, co wydaje się im niepotrzebne. Wspólnie jedzą i muzykują. Są tacy, którzy prezentują swoje ryzykowne projekty. Np. gry, które sami wymyślili, czy wynalazki. Ktoś maluje kafelki, ktoś inny śpiewa albo gra na instrumencie - robi to, o czym marzył od dawna. Na tym wielkim targu obecne są zawsze dzieci, które sprzedają ukochane zabawki albo wyroby własne. Redbad Klijnstra zachęca do tego też warszawiaków. Swoje nietypowe projekty można też zgłaszać organizatorom na stronie www.oholender.pl

Rozmowa z Redbadem Klijnstrą, pomysłodawcą i organizatorem festynu

Dorota Wyżyńska: W tym roku O Holender! nie na Kubusia Puchatka?

Redbad Klijnstra: Ulica jest obecnie rozkopana z powodu budowy metra. Uznałem, że trzeba to potraktować symbolicznie. Nie mamy dostępu do ulicy, życie w Warszawie zdominowały przygotowania do Euro, jest kryzys. A do tego nie dostaliśmy od miasta na naszą jubileuszową, piątą edycję ani złotówki.

Co nikogo chyba nie zdziwi - przecież w ubiegłym roku wasz projekt też został odrzucony.

- To prawda. Przez te pięć lat tylko raz przyznano nam dotację. Tylko raz uznano, że to festyn, który wzbogaca życie miasta. Ale pewnie przez przypadek.

Dlaczego plac Konstytucji?

- Na początku chcieliśmy się przenieść tuż obok Kubusia Puchatka, na Nowy Świat, ale okazało się, że ta ulica musi być tego dnia "drożna". Miła Pani urzędnik zaproponowała, żeby znaleźć miejsce na południe od Alej Jerozolimskich. I tak padło na plac Konstytucji...

...który ma zdecydowanie inny charakter, nie jest taki intymny jak ulica Kubusia Puchatka.

- Kiedy przejeżdża się tramwajem albo samochodem, to plac Konstytucji wydaje się bezduszny. Może dlatego, że w samym jego sercu jest parking. Ale już jak się tak spojrzy z perspektywy Google Map, z góry, to czuje się, że jest w nim siła. Jest martwy, jak się z niego nie korzysta. Ale już wystarczy, że wystąpi tu latem Teatr Polonia, i jest inaczej. Zajmujemy deptak przy sklepie muzycznym, ale jak przyjdzie tłum, to zdominujemy cały plac.

Na festynie O Holender! jest pomarańczowo. Wszyscy przychodzą ubrani na pomarańczowo.

- Nie tylko dlatego, że ten kolor kojarzy się z Holandią. Pomarańczowy to kolor wolności i twórczego działania, wolności wypowiedzi i ekspresji.

Stałe punkty programu to między innymi...

- tradycyjne gry holenderskie, piłka uliczna, malowanie talerzy, holenderski teatrzyk kukiełkowy, lekcja niderlandzkiego dla początkujących. No i oczywiście śledzie holenderskie i stroopwafels, czyli świeże wafle karmelowe. Odbędzie się też nasza akcja "Pokaż swojego Holendra!" - czyli zlot rowerów holenderskich, a z inicjatywy ambasady Niderlandów specjalnie z Holandii jedzie do nas ogromna uliczna katarynka.

Czym w tym roku O Holender! nas zaskoczy?

- To wy nas zaskoczycie. To święto realizowane "oddolnie". Tak jak w Holandii. To festyn, który powstaje dzięki aktywności zwykłych mieszkańców. Nasze hasło: "Przyjdź na plac i pokaż, co potrafisz!". My dajemy miejsce, a reszta należy do was. Pokaż nam, co jest twoją pasją. Ci, którzy mają ochotę na "zorganizowaną" rozrywkę, powinni wybrać się tego dnia np. na Święto Saskiej Kępy. Do nas zapraszamy tych, którzy są kreatywni, przedsiębiorczy, którzy chcą zaproponować warszawiakom coś od siebie.

Potrafimy narzekać na to, co miasto nam funduje, ale czy potrafimy jako mieszkańcy zaproponować coś alternatywnego, coś w zamian? Jeśli nie podobają nam się imprezy organizowane przez Stołeczną Estradę, to pokażmy, co my sami potrafimy zrobić.

Jest dużo zgłoszeń? Trzeba się zarejestrować?

- Zgłoszeń jest coraz więcej. Plac się powoli zapełnia. Jak się zgłosisz na stronie Oholender.pl, to masz większą szansę, że te metry kwadratowe, które są potrzebne do zrealizowania pomysłu, zostaną ci zapewnione. W Holandii jest tak, że o północy w Dniu Królowej znosi się zakaz handlu ulicznego i już wtedy ludzie wychodzą przed dom i zaznaczają kredą swoje terytorium. My robimy to wirtualnie, przez naszą stronę możesz sobie zająć miejsce. Oczywiście w dniu festynu każdy też znajdzie dla siebie kawałek chodnika. Miasteczko O Holender! będzie powstawać spontanicznie.

To jest zabawa, ale również chwila prawdy. Wystąpię ze swoim zespołem, pokażę swoje wyroby ceramiczne, ale może się okazać, że nikt tego nie będzie chciał słuchać, oglądać i kupić. Ryzykiem jest też zresztą cała impreza. Może okazać się, że nikt nie przyjdzie. Bardzo mi zależy, żebyśmy z kryzysu uczynili walor. Żeby warszawiacy wzięli to święto w swoje ręce i na własność. Dla mnie tegoroczna edycja to "wóz albo przewóz". Jeśli zobaczę, że po tych pięciu latach to się nie przyjęło, to będzie zarazem też mój ostatni raz.

Pamiętam pierwszą edycję - kameralną.

- Na pierwszym pikniku było około 40-50 osób. Na drugim już 3 tys. Potem nasza publiczność wahała się między 3 a 5 tys. Jest taka grupa stała, która przychodzi do nas niezależnie od pogody.

Ten festyn jest jak puste naczynie, do którego warszawiacy wlewają swoją energię. Jest regulamin, są zasady działania, a reszta należy do was. Każdy, kto przyjdzie, współtworzy ten dzień, wszyscy odpowiadają za atmosferę. Bo O Holender! to nie tylko jest holenderskie święto w Warszawie, ale to przede wszystkim nasz warszawski festyn z holenderskimi elementami.

O Holender! to taka alternatywna manifestacja. Manifestacje są zawsze przeciwko czemuś. Ta jest za... za twórczością i przedsiębiorczością, za obywatelską aktywnością. Chciałbym zobaczyć, ilu nas jest. Poznać ludzi, którzy wdrażają w Warszawie swoje pomysły, niezależnie od tego, ile kłód rzuca się im pod nogi. Jesteśmy ze sobą w kontakcie na społecznościowych portalach, odnajdujemy się, bo łączą nas zainteresowania i podobne myślenie. Tym razem możemy spotkać się w realu na placu Konstytucji.

Każdy ma swój światopogląd, jedni lubią piłkę nożną, drudzy nie, mamy różne poglądy polityczne. Ale tego dnia podział jest inny. Na ludzi pasywnych, roszczeniowych, leżących na kanapie i tych, którzy są aktywni, wychodzą na miasto, ulepszają świat wokół siebie. Zaczynają od swojego podwórka.

O Holender na Placu Konstytucji. Sobota 19 maja godz. 11 - 18.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji