Artykuły

Obcując ze zbawieniem

"Zwiastowanie" w reż. Lembita Petersona w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.

Lambit Peterson jest reżyserem, który wyraźnie hołduje klasycznym metodom wystawiania tekstu. Twórca zapewne podpisałby się pod manifestem XXX, ogłoszonym w teatrze Modrzejewskiej w Legnicy. Swoim ostatnim polskim przedstawieniem wpisuje się w linię programową stołecznego Polskiego. Andrzej Seweryn jest konserwatywnym dyrektorem, którego polityka repertuarowa nie zawsze przynosi udany efekt komercyjny. Nawet gdy ucieka od konwencji teatru typowo ,,laboratoryjnego". Przypadek ,,Zwiastowania" potwierdza fakt, że automatyczny powrót do pewnych form jest po prostu niemożliwy.

Nieznany szerszemu kręgowi odbiorców dramat Claudela jest twórczym przetworzeniem motywów średniowiecznych. Droga jednej z głównych postaci - Wioleny - jest zarówno formą żeńskiej pasji, jak też pytania o źródła grzechu. Peterson podchodzi do tekstu z wielką estymą. Pille Janes stworzył scenografię, która na pierwszym planie przedstawia dom rodziny Vercorsów. Drewniana ława na środku równoważy optycznie dwa duże otwory (drzwi i kominek) po obu stronach. Z tyłu zamieszczono pochyłą platformę. Podział na drogi wertykalną i horyzontalną zlewa się w jedną ścieżkę. U jej szczytu znajdują się wrota, na których zewnątrz namalowano dwa wizerunki świętych. Jeden to apostoł Piotr z kluczami, który pilnuje wejścia i wyjścia ze świata niebiańskiego. Drugim jest święty Jerzy z mieczem. Prezentuje on rewers chrześcijaństwa, które głosi przecież nie tylko przebaczenie, ale też okrutną, starotestamentową karę.

Z Claudela nie skreślono praktycznie ani słowa (poza refrenami). Na pierwszy plan wysuwa się więc historia Wioleny (Lidia Sadowa) i jej siostry Mary (Marta Kurzak). Plakat do spektaklu dobrze obrazuje skrajne przeciwieństwa charakterów u obu dziewczyn. Tylko że u blond-anioła, jakim jest pierwsza kobieta, przynosi to zły efekt. Kreacja Sadowej jest tak przesłodzona i ,,objawiona", że aż mdła. Jej gorące uczucie do Piotra (Dominik Łoś) nosi wszelkie znamiona nieskazitelności. A przecież dramat obojga polega właśnie na niemożności spełnienia miłości, ze wszystkimi jej stronami. Jak Wiolena może być błogosławioną, skoro nie poznała potęgi seksualności? To libido, koło doświadczenia choroby, decyduje o pełnym przeżywaniu naszej cielesności. Czy Bóg zawsze na świętych wybiera naiwnych? Aktorka przybiera cierpiętnicze pozy, które całkowicie spłycają jej postać. Długie przeciaganie fraz psuje w dodatku odbiór tekstu. Zupełnie inna jest Kurzak, która prezentuje najlepszą rolę w spektaklu. Jej Mara jest pełna emocji, które rozsadzają scenariusz od środka. Podniosłe, metaforyczne dialogi i monologi nie potrafią w pełni wykazać charakteru drugiej siostry. Aktorka obchodzi te ograniczenia. Znakomicie prezentuje dwoistość charakteru Mary. Jest zarazem zazdrosną i zawistną dziewczynką, jak i wrażliwą, dojrzałą kobietą. Petersen wyraźnie stara się odwołać się do konwencji teatru średniowiecznego. Dwie siostry prezentują postawy dwóch świętych ze wspomnianych wrót. Czuwanie i złość, strażnik i burzyciel - to podziały zbyt proste, jak na nasze czasy. ,,Zwiastowanie" prezentuje przecież dramatyczną historię o podzielonej rodzinie. Rola Kurzak udowadnia, że można było uniknąć banalnej jednoznaczności. Zamiast tego na scenie chodzą symbole, nie żywi ludzie. Metafizyczny porządek świata może dzisiaj zobrazować tylko samo życie, nie patetyczne opowieści.

Postacie rodziców schodzą na dalszy plan. Co więcej, pozostały one całkowicie niewykorzystane. Jerzy Schejbal, jako Anne Vercors, prowadzi długie, nudne tyrady z żoną (Halina Łabonarska). Jarmarczna scena z mieszkańcami Chevoche także nie zapada w pamięć. Tylko Tomasz Błasiak (Jakub Hury) idzie tym samym tropem, co Kurzak. Stara się nadać mężowi Wioleny dwuznaczność. Gwałtowny charakter mężczyzny kontrapunktuje chłopięcą złością na niepomyślny bieg wydarzeń. Temu spektaklowi szkodzi niewolnicze w gruncie rzeczy poddanie się Claudelowi. Inna sprawa, że aktorzy są bardzo zachowawczy. Wyraźnie boją się tekstu. Tylko Kurzak i Błasiak potrafią się wyłamać. Brakuje nadania całej historii rysów nowoczesności. Tak dobranych, by opowieść o siostrach nie zmieniła się w przeładowany genderowo-postrukturalnymi odniesieniami bełkot. Trudno jednak zgodzić się też na muzealne przeżytki, które klasyków wkładają do bezpiecznych szufladek. Spektakl jest po prostu za długi i tym samym nudny. Sceny niepotrzebnie się przeciąga. Jest w ,,Zwiastowaniu" jeden świetny pomysł. Kiedy Mara trafia do pustelni Wioleny, cała scena jest pokryta białą firaną. Tutaj staje się ona całunem, który daje wrażenie bezpośredniego pocałunku śmierci. Wtedy można poczuć przez chwilę ukryty potencjał dramatu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji