Artykuły

Gdzie jest Generał?

"Generał" w reż. Aleksandry Popławskiej i Marka Kality w Teatrze IMKA w Warszawie. Pisze Andrzej Lis, juror XVIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Od prapremiery Generała minęło trzynaście miesięcy. O przedstawieniu napisano dużo i na ogół pochlebnie. Niezależnie od szczegółowych refleksji i ocen, piszących zainteresowała w sposób szczególny "gra z generałem". Tytułowa postać, choć - jak chce autor - jest w pierwszej kolejności bohaterem sztuki, to jednak ma wszelkie cechy osoby dobrze znanej. Nikt nie miał wątpliwości, że chodziło o Wojciecha Jaruzelskiego, symbol ostatniej dekady PRL-u. Jarosław Jakubowski stworzył jedno z najbardziej intrygujących, wciągających i efektownych pól bitewnych w dzisiejszym polskim teatrze, konfrontując swoją konstrukcję Generała z konkretnym, najsławniejszym Generałem końca minionego ustroju. Zderzając żyjącą osobę z bytem teatralnym

, w tak szczególny sposób, że postać sceniczna wydaje się prawdziwa a postać realna - fikcyjna.

Takie odwrócenie ról dało teatrowi szansę na imponujące zmierzenie się z przewrotną materią sceniczną, gdzie twórcy musieli "tu i teraz" nie tylko uruchomić żywe emocje, ale i podjąć wysiłek intelektualny, aby uwiarygodnić opowieść o tym swoim, "prawdziwym" bohaterze. Nie chcę wdawać się szczegóły, bo krytycy piszący bezpośrednio po premierze, dość skrupulatnie opisali ową konfrontację, jej reguły i podstawowe rekwizyty. Prześledzono taktykę, strategię, sukcesy bitewne i porażki. Konfrontowano upadek przywódcy z upadkiem człowieka. Nie zabrakło w tych opisach ani historii, ani współczesności. Ani drwiny, ani poważnych sądów. Nie zabrakło surowego dystansu, który sugerowali realizatorzy przedstawienia i sam autor sztuki - ale też i nie zabrakło dosłownych interpretacji, a nawet wyrazów zrozumienia i ludzkiego współczucia. Przedstawienie komentowano na ogół serio, choć nie obyło się też bez porównań do horroru, groteski czy komedii. Kontekst kulturowy, którym obu-dowano zdarzenie w IMCE był prawdziwie imponujący. Bo wywoływany był przy tej okazji i Bernhardt, i Beckett, Lynch i Polański.

Jarosław Jakubowski wytyczył Generałom pole bitwy i określił czas starcia. To ostanie chwile bohatera przed sądem. Albo przed jednym z wielu sądów w ludzkim życiu. Można to uznać za nawiązanie wręcz do tradycji moralitetowej, choć nie przypominam sobie w dziejach tego rodzaju "moralitetu generalskiego". Reżyserom (Aleksandrze Popławskiej i Markowi Kalicie) najwyraźniej chodziło o to, by ukazać nie tyle złożoność swojego Generała, ile jego "przeklętą podwójność". A także i to, że brak konkretnego, namacalnego wyroku to być może najdotkliwsza kara z jaką żyje Generał. Ów moralitetowy czas, uruchamiający swoisty rachunek sumienia miał także dyktować uniwersalność scenicznej opowieści. Chodzi w niej bowiem nie tylko o osobiste wyznania Generała dyktatora, ale także o konfrontację z właściwościami zwyrodniałego systemu - który bohater w takim samym stopniu tworzył, jak sam był przez niego stwarzany. O tych cechach spektaklu pisano mniej, bo i mniejsze jest do-świadczenie historyczne w młodszym pokoleniu krytyków.

Wszyscy jednak zgodnie pisali o wielkiej i ważnej kreacji Marka Kality. Chciałoby się powiedzieć: prawdziwie generalskiej roli. Opisano szczegółowo jej warsztat, począwszy od sposobu ruszania się schorowanego wojskowego, który z wielkim wysiłkiem stara się "chodzić na baczność". Opisano sposób mówienia przypominający z jednej strony rytm zacinającego się karabinu automatycznego, z drugiej stylistykę spotykaną w regulaminach wojskowych; brzmienie frazy wywodzącej się z melodii rozkazów łączonych z trudno zrozumiałymi okrzykami musztry. Chwalono Kalitę za wymiar, za głębię, za konsekwencję. Za mistrzowskie opanowanie ciała. Mnie Kalita zaimponował czymś, co nazwałbym kondycją psychiczną wyrażającą się i w konsekwencji budowania postaci, i - przede wszystkim - w dochowaniu niezwykle starannej formy od początku do końca. Co tym trudniejsze, że aktor praktycznie nie schodził ze sceny. Dawno nie widziałem tak wypracowanej roli, przeprowadzonej z takim skupieniem, na skraju największego ryzyka, bowiem każde, nawet najmniejsze "odpuszczenie" groziło nie tylko ruiną misternej konstrukcji, ale i śmiesznością. Rola Kality to bez wątpienia największa wartość spektaklu.

Ale są i dwa kłopoty z Generałem.

Po pierwsze: zadziwiające, że dobrej, najlepszej w dorobku Jakubowskiego sztuki, nie zagrał żaden inny teatr w kraju. A to przecież "regularny", dobrze napisany dramat, dotykający ważnego obszaru spraw współczesnych. Nie ma takich dzieł zbyt wiele. Być może teatry nie mają w swoich zespołach Generała, ale nie każdy Generał musi być Kalitą. W tej sztuce są i inne, niewykorzystane w IMCE, możliwości interpretacyjne. Sporo pisano o tym, wskazując na pominięcie prawie całego trzeciego aktu.

Drugi kłopot to praktyczna nieobecność tego przedstawienia w repertuarze IMKI na co dzień. Po wielkim sukcesie, po wielu pochwałach dla prywatnej sceny, po wygraniu gdyńskiego "R@portu", po ambitnej pracy zespołu i wielkiej roli Kality, niegranie całymi miesiącami tego spektaklu wydaje się czymś wyjątkowo mało zrozumiałym. Można oczywiście do-myślać się organizacyjnych przyczyn niemożności "skrzyknięcia" aktorów w teatrze bez stałego zespołu, ale jakkolwiek na to patrzeć, wniosek musi być taki, że teatr na własne życzenie gotuje sobie wysoce niekomfortową rzeczywistość.

Zatem pytanie na dziś brzmi: gdzie jest Generał?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji