Artykuły

Dobrze na Dużej gorzej na Małej

Ostatnimi czasy niezbyt wychodziły Teatrowi Nowemu przedstawienia prezentowane na Dużej Scenie. Znacznie lepiej działo się na Małej. Tym razem jest odwrotnie. Zacznijmy od tego co dobre.

Do Warszawy przyjechał z Sankt-Petersburga, gościł na dworze Stanisława Augusta (później napisał o nim w swych pamiętnikach: "wysławią się gładko, a wszystko co mówi skrzy się dowcipem i błyskotliwością myśli"), spotykał się z dawną znajomą, baletnicą Binetti, pojedynkował się na pistolety z Ksawerym Branickim, no i jak można się domyślać - romansował.

Mowa oczywiście o Casanovie. Jerzy Żurek, autor sztuki o warszawskim epizodzie wielkiego uwodziciela, wzbogacił rzecz nutą polityki i charakterologiczną oceną naszej nacji, całość napisał lekko, dowcipnie, nie rezygnując wszakże z niebłahej refleksji. Taką to materię dramaturgiczną wziął w ręce reżyser spektaklu Bogdan Tosza i nie tylko nic nie ujął z jej walorów, ale i je jeszcze uwypuklił. Dzięki temu możemy oglądać przedstawienie jakiego dawno w mieście nie widzieliśmy: znakomicie zainscenizowane, lekkie, utrzymane w dobrym tempie i, co szczególnie ważne, dobrze zagrane.

Jak przystało na sztukę o Casanovie, na scenie dominuje ogromne łóżko nie służące bynajmniej tylko ozdobie. Wyczuciu i pomysłowości reżyserskiej zawdzięczamy, że to co ryzykownie śmiałe nie przekracza jednak dobrego smaku umiejętnie balansując na granicy teatralnej umowności. Amatorów mocniejszych wrażeń wypada od razu uprzedzić, że aczkolwiek sporo w "Casanovie" negliżu to jednak w toplesie występuje tylko Bronisław Wrocławski kreujący tytułowego bohatera.

Jest to kolejna udana rola tego aktora, pełna awanturniczego wdzięku, ale i zarazem potraktowana z odrobiną niezbędnego dystansu. O sprawności fizycznej już nie wspominam, bo od czasu znakomicie zagranej Uki-Puki (co miało miejsce już sporo lat temu) utrzymuje się ona bez przerwy na wysokim poziomie.

Jako wojskowi - sierżant i starszy oficer - dobrze wypadli Jacek Pawlak i Piotr Krukowski, pierwszy wyposażając swego bohatera w inteligencję, drugi w cechy komediowe. Andrzej Musiał - Król, był taki jak, w przytoczonej na wstępie ocenie, prawdziwego Casanovy. Jan W. Poradowski - Wasyl, udanie zatarł niekorzystne wrażenie z poprzedniej premiery. Ludwikowi Benoit z pewnością bez najmniejszych problemów przyszło wcielenie się w postać dyrektora teatru. Podawane przez niego kwestie na temat kondycji teatru niewiele się różniły od tych wygłaszanych na posiedzeniach komisji kultury. Rady Narodowej Miasta Łodzi. Nie wspomniałem nic o paniach, co byłoby błędem nie do wybaczenia jako, że bez ich urody i wdzięku sztuka o Casanovie straciłaby na swej - rzec by można wiarygodności. Wszystkie zasługują na uznanie.

O drugim spektaklu już tylko kilka słów i to wyłącznie ze względu na ogrom starań aktorskich i wielką pracę jaką musieli wykonać Halina Miller a zwłaszcza partnerujący jej Zbigniew Paterak. Kameralna sztuka Egona Wolffa pt. "PAPIEROWE KWIATY" nie budzi niestety żadnych refleksji poza narastającym uczuciem znużenia a w końcówce wręcz irytacji. Mam wrażenie, że tym spektaklem Włodzimierz Nurkowski - reżyser sztuki, trafił w pustkę. Szkoda aktorów, że o publiczności już nie wspomnę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji