Artykuły

Mieszane uczucia, odkrycia i rozczarowania

VII Festiwal Teatrów Europy Środkowej Sąsiedzi w Lublinie podsumowuje Małgorzata Szlachetka w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Festiwal Sąsiedzi uratowały dwa wyróżniające się spektakle. Ale to zdecydowanie za mało, żeby mówić o sukcesie

Program trzydniowego festiwalu tym razem był skromniejszy niż zwykle - mniej spektakli i brak wykonawców z zagranicy. Organizatorzy Sąsiadów tłumaczyli, że stało się tak, bo niemal w ostatniej chwili wycofał się główny sponsor imprezy.

Opowieść o początkach kryzysu

Dobrym posunięciem było przygotowanie specjalnej oferty dla najmłodszej widowni. Każdy dzień festiwalu zaczynał się na Placu Łokietka, właśnie od spektaklu dla dzieci. Potem publiczność przenosiła się do cyrkowego namiotu ustawionego na Placu Litewskim.

Na koniec pierwszego dnia festiwalu zobaczyliśmy na Litewskim interesujący spektakl plenerowy, "Dywidendę" Teatru Fuzja z Poznania. Przełożona na teatralny język opowieść o początkach kryzysu światowych finansów tak naprawdę jest historią uniwersalnych mechanizmów rządzących społeczeństwem. Podzielone na drużyny postaci biegają w amoku. Wykonują powtarzalne czynności, żeby tylko nie zostać skreślonym z elektronicznej planszy z wynikami wydajności. Obok robotników są oczywiście pilnujący porządku strażnicy, a dla przegranych nie ma współczucia. Ten, który wydaje rozkazy, patrzy na wszystko z wnętrza przezroczystego sześcianu zawieszonego kilka metrów nad ziemią.

Czeskie poczucie humoru

Największe odkrycia tegorocznej edycji? Na pewno "Kometa, czyli ten okrutny XX wiek według Jaromira Nohavicy" świetnie znanego w Lublinie katowickiego Teatru Korez.

Pomysł na spektakl był prosty: czwórka aktorów śpiewa po polsku piosenki Jaromira Nohavicy. Wykonanie - mistrzowskie. Fenomenalna interpretacja sprawiła, że każda z piosenek zamieniała się w zapadającą w pamięć etiudę aktorską. W "Komecie " udało się też nie zgubić tego, trudnego przecież do zdefiniowania, czeskiego poczucia humoru i pewnej melancholii. Bo wszyscy bohaterowie Nohavicy mają w sobie cechę rzadko dziś spotykaną: poczucie pogodzenia się z tym, co przyniesie im los.

Wizualnie spektakl był dosyć skromny, ale aktorzy Teatru Korez nie musieli chować się za rekwizytami. Scenografia została ograniczona do minimum. Tłem dla piosenek były proste wizualizacje wyświetlane na ekranie. Drewniany stół po chwili pełnił rolę stadionowych trybun.

Zachwycona publiczność nie chciała wypuścić ze sceny aktorów, którzy na bis zaśpiewali "Fotbal". Z przytupem i podziałem na głosy.

Historia kilku morderczyń

Rozczarowały wyczekiwane "Monsteres. Pieśni morderczyń" Teatru Rampa. Historia kilku morderczyń miała być pokazana na tle piosenek Nicka Cave'a, Toma Waitsa czy Boba Geldofa. Jedna z bohaterek mówi: "Zawsze będę się wam wymykać. Nigdy nie będziecie wiedzieć, jaka byłam naprawdę". Niestety, te słowa można odnieść do samego spektaklu. Zamiast wiwisekcji wewnętrznego świata bohaterek dostaliśmy recital nie powiązanych ze sobą piosenek i wyliczankę życiorysów, czyli kto, kogo i gdzie zabił. Jedynym pozytywnym zaskoczeniem była scena, w której widzowie mogą zobaczyć, co kryło się w trumnie stojącej w centrum sceny.

Nie zabrakło też innych niespodzianek, najpierw ze ściany spadł obraz, a potem na aktorkę prawie przewróciła się - na szczęście lekka - ścianka z metalowej siatki. Pan z obsługi zareagował błyskawicznie, od razu przesuwając element scenografii za scenę, a aktorka nie przerwała występu.

Klimat absurdu

Mieszane uczucia wywołała również "Matka" według Witkacego w interpretacji warszawskiego Teatru Malabar Hotel. Grający z ekspresją aktorzy postawili na klimat absurdu, na przykład Matkę raz gra mężczyzna, innym razem kobieta. Spektakl da się jednak na dłużej zapamiętać chyba tylko ze względu na formę plastyczną. Obok manekinów wielkości człowieka znalazły się urokliwe mechaniczne laleczki. Niewielkie stworki na zewnątrz pokryte kawałkami białego płótna. I to chyba one nieoczekiwanie stały się gwiazdami tego przedstawienia.

Co można powiedzieć zamiast podsumowania? W tym roku widownia na kolejnych spektaklach festiwalu Sąsiedzi wypełniała się do ostatniego miejsca. Ale warto zastanowić się, czy ci sami widzowie przyjdą na festiwal w takiej formule za rok.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji