Artykuły

Kobieca rzecz

Plakat jest utrzymany w szaro-czarnych barwach, za stołem siedzi kobieta i patrzy w okno, naprzeciw niej puste krzesło. Domyślamy się, że czeka na męża, który wyszedł i długo nie wraca. W ten sposób Teatr Polski zaprasza widzów na "Czas kobiet", dokumentalny spektakl pary twórców z białoruskiego Teatru Wolnego - Natalii Kalady i Nikołaja Chalezina - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Na pozór wszystko jest OK - według zapowiedzi spektakl, którego premiera odbędzie się w najbliższą sobotę, ma opowiadać o żonach zabitych lub więzionych białoruskich opozycjonistów. A co robią żony? Naturalnie czekają, czekają, czekają, ukradkiem ocierając łzy. Tylko że w tym wypadku jest zupełnie na odwrót: bohaterkami spektaklu są odważne i aktywne kobiety, które walczą z dyktaturą, nierzadko płacąc za to wysoką cenę. To Iryna Halip, żona kandydata na prezydenta Białorusi Andreja Sannikaua, korespondentka rosyjskiej "Nowej Gaziety", aresztowana po grudniowej manifestacji w Mińsku w 2010 roku, Natalia Radina, redaktorka opozycyjnego portalu Charter97.org, która odsiedziała miesiąc w więzieniu KGB za udział w tej samej manifestacji i musiała uciekać z kraju, Irina Bogdanowa, siostra Sannikaua, która przewodniczy kampanii obywatelskiej Free Belarus, Irina Krasowska, żona zaginionego w niewyjaśnionych okolicznościach biznesmena, który wspierał opozycję (stoi na czele fundacji Pamiętamy) i Julia Bandarenko, córka więźnia politycznego Dmitrija Bandarenko, która zabiegała o jego uwolnienie m.in. w Parlamencie Europejskim. Żadna z nich nie przypomina biernej postaci z plakatu, przeciwnie: kiedy mężowie i ojcowie siedzą po więzieniach, kobiety przejmują ich rolę: zabierają głos na spotkaniach z zachodnimi politykami, lobbują na rzecz białoruskiej opozycji, udzielają wywiadów i walczą o uwolnienie swoich mężczyzn.

W ubiegłym roku w Krakowie moskiewski Teatr.doc pokazał dokumentalną sztukę "Dwóch w twoim domu" o Uładzimirze Niaklajeu, opozycyjnym kandydacie na prezydenta, którego KGB uwięziło na kilka miesięcy w areszcie domowym. Prawdziwym bohaterem tego dramatu nie był jednak polityk przyjmujący dość biernie pozbawienie wolności, ale jego żona Olga, która rozstawia kagiebistów po kątach i walczy jak lew o swoje terytorium. "Kobiety są silniejsze i skuteczniejsze w walce z państwowym terrorem niż mężczyźni" - komentował reżyser przedstawienia Michaił Ugarow. U nas, niestety, wciąż pokutuje stereotyp narodowej wdowy, która pogrążona w żałobie czeka na powrót swego bohatera. Jak w przeboju z ubiegłej epoki: "bo męska rzecz być daleko,/ a kobieca - wiernie czekać".

Mam nadzieję, że spektakl Chalezina i Kalady choć trochę to zmieni. Pod warunkiem że Teatr Polski schowa ten nieszczęsny plakat głęboko w szufladzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji