Artykuły

Opowieść antropologiczna

Książka bliższa jest czasem beletrystyce niż dziełu naukowemu. Do analizy zjawiska pod nazwą "Gardzienice" nie używa teorii i metod badawczych, publikacja nie zadręcza przypisami - o książce Tadeusza Kornasia "Włodzimierz Staniewski i Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice" - pisze Maryla Zielińska.

Włodzimierz Staniewski woli ludzi z nim pracujących nazywać konstelacją niż grupa, teatrem czy zespołem. To określenie towarzyszy mu od kilku lat, bardziej przylega do faktów: wskazuje na fluktuacje współpracowników, rozmaity ich status, różnorodność podejmowanych działań, a także rozpiętość i zmienność inspiracji, punktów odniesienia, mistrzów wreszcie. Konstelacja wskazuje też na umiejscawianie siebie i tego, co się robi, w szerszym kontekście, by nie powiedzieć kosmicznym. Nie bez przyczyny jedną z form prezentacji gardzienickich poszukiwań i gardzienickiej twórczości nazywa Kosmosem. Składa się nań pokaz pracy i jej dokumentacja, fragment dawnych przedstawień i jeden lub dwa ostatnie spektakle, wszystko wzięte w nawias spotkania ludzi, którzy chętnie ze sobą rozmawiają przed i po "widowisku". Kosmos najlepiej sprawdza się na rodzimym gruncie, w Gardzienicach. rozpisany w przestrzeni dawnego założenia pałacowo-parkowego, pod gardzienickim niebem. Książkę Tadeusza Kornasia również postrzegam jako swego rodzaju konstelację. Powstała jako praca doktorska, obroniona na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor nie traktuje jej jako monografii podlubelskiego Ośrodka Praktyk Teatralnych. Przyznaje otwarcie, że jedne tematy traktuje głębiej, innym poświęca mniej miejsca. Nie sili się na naukowy obiektywizm ("o ile takie słowo w humanistyce jeszcze coś znaczy - jak nadmienia), subiektywizm obserwacji, jakie poczynił na przestrzeni kilkunastu lat obcowania z "Gardzienicami", traktuje na równi z innymi relacjami - twórców i krytyków. Ton nieskrywanych, ale na szczęście nienatrętnych, osobistych emocji sprawia, że jego książka bliższa jest czasem beletrystyce niż dziełu naukowemu. Do analizy zjawiska pod nazwą "Gardzienice" nie używa teorii i metod badawczych, publikacja nie zadręcza przypisami. Jakby autor chciał się dostosować do faktu, że "Gardzienice" też pracują bez metody, że tworzy się ona niejako mimochodem, przy okazji poszukiwań, prób. aktu twórczego, że jest czymś dynamicznym. Książka ma w tonie coś z opowieści, co nie znaczy, że traktuje rzecz płytko, jest to bowiem opowieść antropologiczna.

Kto zna przedstawienia Włodzimierza Staniewskiego, wie, jak bardzo są one skondensowane i w jak szalonym rytmie się rozgrywają. Jednorazowe obejrzenie nie daje szans na zgłębienie ich zawartości myślowej, oddziałuje na emocje. Tadeusz Kornaś podejmuje trud rozpisania wartko, często symultanicznie, toczących się scen, objaśnienia szybko padających kwestii i ekstatycznych działań "ciała zbiorowego" - tego specyficznego sposobu bycia i ekspresji gardzienickich aktorów. Rozkład dzieła na części pierwsze zawsze umieszczony jest w kontekście czasu, w jakim powstaje dany spektakl, kontekście natury, kontekście bieżących poszukiwań szefa "Gardzienic".

Bo jest to również opowieść o Włodzimierzu Staniewskim, wszak od niego zaczęło się wszystko. Tadeusz Kornaś wiele miejsca poświęca przedgardzienickim czasom Staniewskiego. jak też inicjatywom twórczym, które stworzyli ludzie związani z nim na rozmaitych etapach historii Ośrodka, trwającej przecież już ponad ćwierć wieku. Ta klamra świadczy, jak szeroko (konstelacyjnie) postrzega autor znaczenie twórczości Staniewskiego. a także jest próbą wskazania continuum w tym na pozór zmiennym doświadczeniu, które dotykało Mickiewicza, prawosławia, legend arturiańskich, antyku. Niesamowita podróż ku źródłom teatru, ta swoista archeologia kulturowa, której koryfeuszem jest Staniewski, uświadomiła nam coś niesłychanego: jak blisko jest naszej kulturze tradycyjnej do antyku. Że pieśń z Lubelskiego i pieśń z Eurypidesa to wciąż ta sama kultura. Okazuje się, że "Gardzienice" odbudowują naszą tożsamość. Bez tezy. bez wskazywania na przewiny tych. którzy próbowali ją niszczyć. W tonie skupionej pracy, u podstaw.

Polski teatr ostatniego stulecia ma niezwykłe szczęście, wciąż pojawiają się w nim, postaci o znaczeniu dla światowej kultury, sztuki, humanistyki. Włodzimierz Staniewski z pewnością do nich należy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji