Artykuły

Goście z Gdyni

Stanisław Moniuszko - Widma, sceny liryczne z poematu Adama Mickiewicza "Dziady" - opracowanie tekstu, inscenizacja i reżyseria Ryszard Peryt, scenografia Andrzej Sadowski, kierownictwo muzyczne Stanisław Królikowski, choreografia Kazimierz Wrzosek - Teatr Muzyczny w Gdyni - występy na scenie Teatru Dramatycznego na zaproszenie Teatru Rzeczypospolitej. Andrzej Korzyński - Drugie wejście smoka czyli Franek Kimono story, autprzy tekstów Andrzej Korzyński, Paweł Binke, Stefan Friedman, reżyseria Jerzy Gruza, scenografia Marek Lewandowski, choreografia Bogdan Jędrzejak, Wojciech Misiuro, Danuta Dunin-Wąsowicz. Teatr Muzyczny z Gdyni - występy gościnne w Sali Kongresowej na zaproszenie Stołecznej Estrady.

DWA wieczory - dwa światy. I jeden szyld. Szyld teatru muzycznego. Ten szyld, kojarzy się w Polsce przede wszystkim z podstarzałą - choć wiecznie w pretensjach - operetką, z podławą kondycją artystyczną, słowem z lamusem i płycizną.

Ale nie w Gdyni. Ta scena była i jest fenomenem w swojej rodzinie teatralnej. Tam niezapomniana Danuta Baduszkowa prowadziła przez wiele lat wielkie dzieło reformy naszego teatru muzycznego, prostując dawne drugi i wytyczając nowe. Tam Andrzej Cybulski próbował skutecznie sprostać wymogom współczesności, tam wreszcie Jerzy Gruza odnosi sukces za sukcesem.

Ich smak dane nam było poznać w Warszawie w ubiegłym tygodniu. Zabawne - co trzeba zauważyć - że dwa szlagiery z gdyńskiego afisza zasłużyły na łaskę dwóch zupełnie różnych impresariów, że Teatr Rzeczypospolitej zaprosił godne tego zaproszenia "Widma", zaś Estradzie przeznaczono rzecz lżejszą i mniej poważaną. Dwa światy, dwa zaproszenia. Zabawne, bo o sukcesie Teatru Muzycznego w Gdyni decyduje bodaj przede wszystkim ta wszechstronność, to twórcze przełamanie zastarzałych schematów, to właśnie, że Mickiewicz może sąsiadować z Frankiem Kimono.

No, ale do rzeczy. "Widma" są na afiszu tej sceny od lutego br. I już - zasłużenie - obsypano je nagrodami na X Konfrontacjach Opolskich - I nagroda za reżyserię, I za scenografię, I za twórczą kreację "Chóru" dla zespołu wokalnego i wyróżnienie dla Kazimierza Sergiela za rolę Guślarza.

To największy sukces "Widma" w ich scenicznej historii, która nie była wprawdzie tak bogata jak koncertowa, ale miała swoje piękne karty. To także sukces współczesny - przywrócenie teatrowi wybitnej pozycji narodowego repertuaru.

"Widma" są teatrem tekstu i muzyki. Moniuszko napisał i cenił sobie wielce kantatę do "Dziadów" kowieńskich. Peryt tę muzykę potrafił podporządkować scenie. Bo to, co przede wszystkim trzeba podkreślić, to niesłychana teatralność tej inscenizacji, wspartej na kunsztownej prostocie, którą współtworzą słowo, obraz i muzyka.

Szlachetna barwa kolorów i gra świateł wydobywa coraz to nowe konfiguracje Gromady, odprawiającej obrzęd. Jest to wielkie zadanie Chóru - być tłem i główną osobą dramatu zarazem.

Mistrzowskie operowanie tą wielką machiną ludzką przywodzi na myśl najświetniejsze inscenizacje operowe gigantów europejskiej sceny. A przy tym Peryt nie zdąża w stronę koturnu i monumentalizmu - potrafi zarysować delikatny dystans (postać Prologusa), umie wprowadzić nutę żartu (motylki fruwają jak żywe). I w tym jest również pazur współczesności, która nie pozwala na bierność, także w teatrze.

A że czasy są ciężkie, trzeba się też bawić - powiada Jerzy Gruza. Po stokroć ma rację. No i ma pomysły. Żeby wziąć kilka tekstów piosenek i z tego zrobić gigantyczny spektakl... A tak było. Franek Kimono, legenda naszych dni, posłużył jako hasło wywoławcze świetnego przedstawienia estradowego, które można z całą odpowiedzialnością nazwać próbą polskiej rewii.

Rewii - wiadomo, bo schody, bo balet, bo nóżki równo! Ale dlaczego polskiej? Bo ze specyficznym dowcipem rodowodu kabaretowego (Friedman, Friedman!), perskim okiem, komentarzem dnia i ogromną porcją ironii wobec świata i siebie. Czegóż ten Gruza nie wpisał w spektakl - kpinę z operetki, teatru jako takiego, z siebie wreszcie, reżysera w labiryncie rozrywki. Wszystko świetnie się sprawdza na scenie zamienionej w gigantyczną dyskotekę, migającą setkami żarówek, kolorowa i zabawna, (kostiumy, kostiumy!). Balet szaleje (jest równo!), przeboje cieszą ucho, dowcipy - serce.

A kiedy wszystko się kończy, człowiek wzdycha, że to znowu tylko gościnne występy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji