Artykuły

Pawi krzyk historii

"Korzeniec" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Koniec sezonu w Teatrze Zagłębia. Czy mieszkańcy Sosnowca doczekali się teatralnej opowieści o swoim mieście na miarę granego w Katowicach "Cholonka"?

Namnożyło się porównań i analogii. W kuluarach już mówi się, że Teatr Zagłębia jest podobny do tego z Wałbrzycha czy Legnicy, i choć porównania chwalebne, wolę, by pozostał tym w Sosnowcu.

Scena po zmianach i pod artystycznym przewodnictwem Doroty Ignatjew wciąż szuka swojego odrębnego miejsca na mapie nie tylko regionu, ale i Polski. Kwintesencją "nowej strategii" opartej na zarażaniu (twórców i widzów), a nie kopiowaniu tego, co modne gdzie indziej, jest ostatni spektakl "Korzeniec". Zaproszony do udziału Remigiusz Brzyk, reżyser o kilkunastoletnim doświadczeniu, musiał oswoić miasto, w którym przyszło mu tym razem pracować. Musiał zarazić się historią Sosnowca, ze wszystkimi jej wadami i zaletami. I jeśli część widowni zazdrościła śląskiej teatralnej sagi "Cholonka", to mieszkańcy Zagłębia doczekali się także godnego kronikarza swoich magicznych historii - Zbigniewa Białasa, autora nagradzanego przez czytelników "Korzeńca". Opowieść sensacyjno-kryminalną z tajnymi agentami w tle, wielką historią i małymi ludzkimi dramatami na potrzeby sceny przygotował dramaturgicznie Tomasz Śpiewak.

Historia, jak historia oto niespodziewanie ginie słynny kafelkowy król, Alojzy Korzeniec. Lokalna policja i dziennikarze "Iskry" są na tropie wyjaśniania zagadki, kto i dlaczego porzucił ciało zamordowanego kafelkarza bez głowy w centrum miasta. Jednak nie ta historia urzeka najbardziej w spektaklu. Brzyk sprowokował aktorów z Zagłębia do świetnej zespołowej pracy. Nie ma tu chybionej roli ani z groteskowym aptekarzem Kerszenblantem (Wojciech Leśniak), wyrachowanym Samuelem Lubelskim (niedawno zatrudniony w Sosnowcu Piotr Bułka) czy bystrym redaktorem "Iskry" Walerianem Monsiorskim (Grzegorz Kwas, grający także tytułową rolę kafelkarza). to co zwraca szczególną uwagę to jednak gra i monologi bohaterek. Tomasz Śpiewak za Białasem pozostawił aktorkom niezwykły ładunek emocjonalny to kobiety w "Korzeńcu" najbardziej doświadcza historia.

Najpierw matkę Jadwigi Korzeniec (Agnieszka Bieńkowska), która po śmierci męża ma na barkach cały interes handlu świniami i nie pragnie niczego więcej, niż lepszego życia dla córki. Odważnie o śmierci mówi Finka Emma (Agnieszka Okońska), która zapowiada wojenne cierpienia, prowadząc dzieci na cmentarny spacer do mauzoleum Dietlów. Najbardziej przejmująca jest jednak młoda aktorka Edyta Ostojak, studentka III roku PWST we Wrocławiu. Gra rolę uwiedzionej przez Korzeńca Żydówki w czasach, gdy na równi z handlem wieprzków na styku rosyjskich Sosnowic, pruskich Mysłowic, po austriackie Jaworzno handluje się ludzkim życiem. Na stacji emigracyjnej wieczny tłok, a chętnych na bilet do raju - Ameryki zbyt wielu... W finale Ester Pławner staje przed publicznością w kostiumie do tańca samby i recytuje treść wysłanej kartki z pozdrowieniami z "lepszego świata" i zapisem okrutnego monologu z krzykiem pawia o wszystkim, co utraciła. Strojna w puszyste pióra, naga, wobec mężczyzn, którzy ją wykorzystali.

Mówić o "Korzeńcu", że to świetna inscenizacja z historią miasta Sosnowiec w tle, Teatrem Zimowym czy postacią młodego Jana Kiepury, to za mało. Teatr w Sosnowcu pokazał, że stać go nie tylko na kultową opowieść o Zagłębiu, ale i na spektakl, który rozbudza emocje. Kolejne pokazy "Korzeńca" już w nowym sezonie, w którym m.in. przedstawienie zaprezentowane zostanie na X edycji Festiwalu Fanaberie Teatralne w Wałbrzychu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji