Artykuły

Bydgoska Rusałka

Inscenizacja jest bardzo tradycyjna, klasyczna i nie zmienia tego nawet przeniesienie miejsca akcji z baśniowych Czech do Bydgoszczy przełomu XIX i XX wieku - o spektaklu "Rusałka" w reż. Kristiny Wuss w Operze Novej w Bydgoszczy pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.

"Rusałka" Antonina Dvořaka jest najnowszą inscenizacją bydgoskiej Opery Nova. Spektakl miał premierę w kwietniu podczas XIX Bydgoskiego Festiwalu Operowego i został bardzo ciepło przyjęty przez festiwalową publiczność. Legendą obrosło przeniesienie miejsca akcji "Rusałki" do Bydgoszczy i wprowadzenie do inscenizacji charakterystycznych dla miasta motywów. Czerwcowy weekend był drugą od festiwalu okazją do zapoznania się z tym spektaklem. Na życzenie publiczności, w związku z dużym zainteresowaniem tytułem, wprowadzono do repertuaru nawet dodatkowy, trzeci spektakl.

Powstała pod sam koniec XIX wieku "Rusałka" jest operą bajkową. Libretto napisane przez czeskiego poetę Jaroslava Kvapila zostało oparte na baśniach Karela Jaromíra Erbena i Boženy Němcovej. Tytułowa Rusałka to wywodząca się ze słowiańskich legend nimfa zamieszkująca rzeki i jeziora, która ze względu na platoniczną miłość do Księcia wyrzeka się swojej tożsamości. Dzięki eliksirowi wiedźmy Ježibaby zmienia się w kobietę. Kosztem tej przemiany jest jednak utrata głosu. Niema zostaje znaleziona przez Księcia, który zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia i się jej oświadcza. Tuż przed ceremonią Książę ulega jednak pokusie Obcej Księżniczki, co powoduję zgubę jego i Rusałki.

Idealnym słowem opisującym bydgoską "Rusałkę" wydaje się "sentymentalność". Inscenizacja jest bardzo tradycyjna, klasyczna i nie zmienia tego nawet przeniesienie miejsca akcji z baśniowych Czech do Bydgoszczy przełomu XIX i XX wieku. Zabieg ten buduje jedynie drugą legendę - miasta od zawsze związanego z przepływającą przez nie Brdą. Scenografia, na którą przede wszystkim składa się Most Gdański, symbolicznie oddziela fantastyczny świat wodny od realnego świata ludzkiego. Wciąż zastanawiam się, czy klasyczność tej inscenizacji jest wadą czy zaletą. Z jednej strony operowym recenzentom wciąż czkawką odbija się nieudana wersja Teatru Wielkiego w Łodzi, w której akcja spektaklu została przeniesiona do szpitala psychiatrycznego, z drugiej - libretto "Rusałki" pozostawia duże pole do interpretacji, co mogłaby podkreślić odważniejsza inscenizacja.

"Rusałka" może być opowieścią o naiwności młodzieńczego uczucia, dążeniu do osiągnięcia życiowych celów bez względu na koszty, cielesności, śmiertelności czy wreszcie konflikcie człowieka z naturą. Ten ostatni motyw najwyraźniej widoczny jest w bydgoskiej inscenizacji. Podkreśla go nie tylko most, ale sugestywne sceny taneczne - stworzeń wodnych i ludzi. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nawet wątek wzajemnego oddziaływania na siebie człowieka i natury zostaje ostatecznie zepchnięty na bok przez scenografię.

Rekwizyty i sceneria jeżeli nie odgrywają głównej roli w spektaklu, to przynajmniej skutecznie odwracają uwagę od akcji oraz emocji. Zdrada Księcia zostaje zdominowana przez wielką muszlę symbolizującą łoże pokus, czary Ježibaby sprowadzają się do malowania przez nią obrazu na płótnie, a finałowa scena przebaczenia Księciu i pogodzenia się z losem przez Rusałkę zostaje zasłonięta przez dość ckliwą wizję nieba i chmur wyświetlaną na telebimie w tle. Podobnie mają się motywy bydgoskie. Legenda bydgoskiej "Rusałki" tworzona jest z elementów, które nie do końca do siebie pasują. Przeniesienie akcji nad Brdę i wystylizowanie Wodnika - ojca Rusałki na rzeźbę "Przechodzącego przez rzekę" (pochodzący z 2004 r. posąg umieszczony tak, by balansował na linie nad rzeką) okazało się strzałem w dziesiątkę. Trudno jednak uznać za uzasadnione wprowadzenie w środku akcji innego charakterystycznego dla miasta pomnika - "Dzieci bawiące się z gęsiami".

Bardzo interesującym pomysłem wydawało się wykorzystanie w "Rusałce" motywów z utworów Hansa Christiana Andersena. Trudno nie zwrócić uwagi na podobieństwo libretta do "Małej syrenki" duńskiego pisarza. "Rusałka" i utwór Andersena różnią się jednak na tyle, że ciekawie mogłoby to zostać odzwierciedlone w spektaklu. W "Małej syrence" nimfa ratuje życie mężczyźnie, a jej uczucie pozostaje przez Księcia nieodwzajemnione. Dużą rolę odgrywa też kwestia nieśmiertelności, która ma być nagrodą dla syrenki za czyste i bezinteresowne uczucie. Motywy te są albo nieobecne, albo jedynie delikatnie zarysowane w "Rusałce". W inscenizacji Kristiny Wuss nawiązania do Andersena sprowadzają się jedynie do przewijających się przez spektakl dzieci przebranych za postacie z innych baśni pisarza np. z "Dziewczynki z zapałkami". Choć młodzi statyści są bardzo zaangażowani w swoje role i uroczy, pozostawia to niedosyt.

Moje zastrzeżenia nie zmieniają faktu, że "Rusałkę" z pewnością warto zobaczyć. Dla pięknej muzyki Antonina Dvořaka, brawurowo wykonanej przez orkiestrę pod batutą dyrektora Opery Novej Macieja Figasa. Dla pięknych wykonań solistów. Wreszcie dla wyjątkowo bajkowej Bydgoszczy. A po dyskusji o tym, który dokładnie bydgoski most jest podstawą scenografii i znalezieniu wszystkich miejskich i andersenowskich motywów, warto sięgnąć do baśni. Bo wydaje mi się, że można wyciągnąć z nich dla siebie bardziej interesujące wnioski niż z tej inscenizacji "Rusałki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji