Artykuły

Inna Lilla

Nowa premiera i równocześnie otwarcie sezonu w Teatrze Narodowym miała szczególnie uroczysty charakter. Wśród gości, przybyłych na spektakl pojawili się 1 sekretarz KC Wojciech Jaruzelski, przewodniczący PRON - Jan Dobraczyński, przewodniczący Narodowej Rady Kultury - prof. B. Suchodolski, żeby tylko wymienić część honorowych gości. Dyrektor Jerzy Krassowski ma piękny obyczaj robienia oficjalnej premiery razem z prasowa, stąd też obok gości ze świata politycznego można był dostrzec także aktorów, publicystów i sporo młodzieży szkolnej. W przerwie uczniowie otoczyli ciasnym kołem nestora naszych recenzentów i publicystów Wojciecha Natansona z prośba o autografy - tak więc nastrój w Teatrze Narodowym daleki był od oficjalności uroczyście sztywnego targowiska próżności, jakie można zaobserwować przy okazji podobnych wieczorów w niektórych teatrach stołecznych. Bo też i okazja było zupełnie wyjątkowa - od wielu lat nie była w Warszawie grana ta akurat sztuka Słowackiego, Specjaliści są bowiem zgodnego zdania, iż należy do najtrudniejszych sztuk Słowackiego i to zarówno dla reżysera jak [i] aktorów.

Powojenny Teatr Polski otwierał swe podwoje tą właśnie sztuką w pierwszą rocznicę wyzwolenia Stolicy. Dla mnie - wówczas licealistki i to ze szkoły imienia Poety było to jedno z najsilniejszych przeżyć emocjonalnych, jako że otwierał swe podwoje odrestaurowany gmach przy ulicy Karasia - legendarna instytucja tak mocno związana z polską kulturą teatralną. Na scenie występowali artyści, którzy mieli za sobą piękne karty, zapisane w latach wojny, a wielu spośród nich naliczało do prawdziwych ulubieńców publiczności (bez kościelnych kazań czy politycznych manifestów), wśród wykonawców widniało także nazwisko reżysera spektaklu i aktora-legendy, czyli Juliusza Osterwy. Miał ponadto przemówić ze sceny najpiękniejszy polski wiersz romantyczny - poezja Słowackiego, którą moi rówieśnicy i ja czytywaliśmy z zapamiętaniem, a niektórzy spośród nas próbowali nawet swych sił w amatorskim teatrze.

Przedstawienie Krystyny Skuszanki w Narodowym jest inne, całkowicie odmienne od tamtego, utrwalonego w młodzieńczych emocjach dziejopisarzy o teorii podboju, o dawnych czasach, opartą na koncepcjach dziejopisarzy o teorii podboju pobrzmiewały echa dysput z Joachimem Lelewelem i sporów wileńskiej society intelektualnej, gromadzącej się w domu Śniadeckich. Kpiny ze św. Gwalberta biorą swój początek w racjonalizmie braci-mędrców z Jaszun. Można by zresztą w tekście dramatu wyszukiwać wiele innych elementów, które umiejscawiają dialogi postaci we współczesnych Słowackiemu realiach sporów emigracyjnych o szanse przegranego już powstania czy następnych zrywów wolnościowych.

Można także próbować - jak to zresztą uczyniła Krystyna Skuszanka - widzieć portrety emigrantów w kostiumach Wenedów czy Lechitów. Bardzo trudno jest nam, co prawda, uwierzyć w takiego Mistrza Adama, jakiego nam zaprezentował Czesław Jaroszyński w roli Derwida. Zbyt mocno ów Król Harfiarzy trąci groteska współczesnych Orfeuszy politycznych. Za daleko temu Derwidowi, mimo wszystko, do barda emigracji, nawet z tego najsmutniejszego okresu fascynacji towiańszczyzną.

Poprzednie przedstawienie "Lilli Wenedy" w tej samej reżyserii, w Krakowie sprzed lat 11 umiejscowiło i to nie

tylko scenograficznie akcję w kawiarni literackej czy też może salonie emigracyjnym, W tym spektaklu nie bardzo wiemy, w jakiej przestrzeni poruszają się personae dramatis. Może to jednak jest sposób na prezentację sztuki romantycznej? Stwarza to wprawdzie różne niekonsekwencje koncepcji, ale całość robi na widzach ogromne wrażenie, czego dowodem jest końcowa owacja publiczności, jak i niezwykła cisza w czasie całego spektaklu. Jakby przysłowiowym makiem siał, a dawno się to nie zdarzało w stołecznych teatrach.

Prawdziwą rewelacją spektaklu była dla mnie Jadwiga Polanowska w roli Rozy Wenedy. Siła głosu i wewnętrzna siła wieszczki podbijanego przez Lechitów ludu była chwilami i groźna, i straszna, a chwilami stawała się damą w koronkowych szatach. Lilla Ewy Serwy pięknie mówiła trudny wiersz Słowackiego i wierzyliśmy w jej siłę poświęcenia wynikającą z miłości, mającej zwyciężyć nienawiść najeźdźców. Narzuca się przypomnienie polskich dziewcząt z lat okupacji, podejmujących jakże często walkę o ocalenie najbliższych sobie ludzi choćby najwyższym kosztem własnego życia. Podobnych reminiscencji można się także doszukiwać w tekstach Lelum i Polelum; współczesna widownia równie gorąco przyjmowała te strofy - jak wówczas, w bezpośrednio powojennym spektaklu, gdy kreatorzy tych ról mieli za sobą własna niedawną żołnierską przeszłość. Może najsłabiej spośród aktorów, prezentujących Lechitów wypadła Ewa Krasnodębska, chyba zawinił tu także nie najbardziej fortunny kostium na kontuszowym tle znakomitego - jak zwykle zresztą - Witolda Pyrkosza i jego orszaku.

Wszyscy, którzy pamiętają kreację Osterwy w roli Ślaza zapewne będa się zastanawiać nad Wieńczysławem Glińskim w tej właśnie roli, ponieważ spróbował ją zagrać wbrew tradycji. Dla mnie była to interesująca propozycja, choć była ona niezmiernie współczesna i w roli owego bezczelnego obwiesia można było sobie wyobrazić parę postaci naszego gorącego życia politycznego sprzed trzech lat, a wśród nich np. Pewnego Nieskazitelnego Publicystę, Wspaniałego Moralistę czy może Aktora Polityka?

W tekście napisanym w związku ze swą pracą nad "Lillą" Skuszanka wyjaśnia powody własnego zainteresowania się dramatem, przeczytanym - jak to określa - przez strofy "Grobu Agamemnona". Ten tekst, podobnie jak dodatkowe inne strofy poezji Słowackiego, został wkomponowany w spektakl. To właśnie z "Grobu Agamemnona" pochodzi tak wiele zdań, które już dziś maja charakter przysłów narodowych, że wspomnę choćby "duszę anielską" w "czerepie rubasznym", "...pawiem narodów byłaś i papugą...". Te zdania-cytaty w kontekście przedstawienia także brzmią niezwykle aktualnie, skłaniając do refleksji, czasami podobnie gorzkich - jak gorzki jest dramat napisany przez człowieka, który przeżył wiele goryczy i "sercem gryzł" - jak jego następcy.

To bardzo piękne, choć smutne przedstawienie, które powinni koniecznie zobaczyć wszyscy młodzi Polacy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji