Artykuły

Na półmetku V TFTD

Jak wynika z tytułu - nie będziemy mówić o własnym teatrze telewizji, przedstawiającym swoje realizacje systematycznie przez cały rok, ale o przenoszonych na mały ekran przedstawieniach teatralnych, które składają się na program letnich telewizyjnych festiwali teatrów dramatycznych. Idea organizowania takich festiwali zrodziła się przed czterema laty i jest konsekwentnie realizowana, dzięki czemu nie ma w TV urlopowej przerwy w prezentacjach widowisk scenicznych. Festiwale te dają ponadto szansę wystąpienia przed wielomilionową publicznością całego kraju zespołom teatralnym spoza trzech miast, mających ośrodki TV, monopolizujące Teatr Telewizji: Warszawy, Łodzi i Katowic. Obok teatrów Poznania, Wrocławia i Szczecina, których aktorzy, reżyserzy i scenografowie sporadycznie demonstrują swoje talenty i umiejętności w realizowanych dla TV widowiskach, w ramach V TFTD przedstawią najwartościowsze pozycje ze swojego bieżącego repertuaru sceny Krakowa, Lublina, Częstochowy i Sosnowca. Poza sobą ma już pierwszy swój bodajże występ przed kamerami TV Teatr Polski w Bydgoszczy, który w ubiegły piątek zaprezentował jedyną w tegorocznym festiwalu pozycję z współczesnej dramaturgii radzieckiej - "Ocean" Sztejna.

Omawiając poprzednie festiwale, wysuwałam pod adresem organizatorów generalny zarzut, że umieszczają w programie festiwalowym przedstawienia, rozsadzające ramy szklanego okienka - duże wieloobsadowe widowiska z bogatą oprawą scenograficzną, tracące zbyt wiele ze swoich walorów w specyficznych warunkach dwuwymiarowej, czarno-białej i ograniczonej do wymiarów małego ekranu telewizji. Nigdy dotąd nie sprawdził się np. w TV przeniesiony z normalnego teatru spektakl szekspirowski, a bez Szekspira nie obszedł się bodaj żaden z dotychczasowych TFTD. Można powiedzieć nie bez racji, że lepsza nie w pełni nawet udana prezentacja sztuki najgenialniejszego dramaturga wszechczasów, niż niewykorzystanie możliwości szerokiego spopularyzowania któregoś z jego arcydzieł wśród widzów TV całej Polski. I oto okazało się, że nie ma także w próbach zmieszczenia w lufciku telewizyjnym Szekspira, wymagającego, jak wiadomo, przestrzeni i oddechu - reguły bez wyjątków. Trudno wprawdzie ocenić, ile straciliśmy, nie oglądając "Cymbelina" bezpośrednio na widowni Teatru Starego w Krakowie - jednakże i telewizyjny przekaz tej prawie nie znanej u nas tragikomedii, wystawionej niekonwencjonalnie, granej ostro z dystansem spojrzenia na nieprawdopodobne perypetie bohaterów, dał nam sporo satysfakcji. Podobnie usatysfakcjonować mógł amatorów dobrego, nie chadzającego utartymi ścieżkami teatru, spektakl fredrowskiej "Zemsty" w realizacji jednego z najbardziej twórczych reżyserów - Jerzego Krasowskiego na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu. Oglądałam to przedstawienie w domu wczasowym, w gronie ludzi, którzy znając "Zemstę" niemal na pamięć z licznych jej inscenizacji - nie mieli większej ochoty na jeszcze jedno z nią spotkanie. Przysiadłszy przed telewizorem tylko na chwilę - wszyscy jednak, zafrapowani spektaklem, pozostali już do końca. Było to wspólne zwycięstwo znakomitego autora i wybitnego inscenizatora, który w znanym i obrosłym tradycją teatralną dziele potrafił dostrzec jakieś nowe możliwości odczytania i przekazania tego, co ono zawiera. Była to "Zemsta" bardzo śmieszna i daleka od tradycyjnego dobrodusznego spojrzenia na przedstawiany przez Fredrę światek szlachecki. Krasowski centralną postacią uczynił Papkina, który przy całym swoim tchórzostwie i samochwalstwie - w porównaniu z innymi osobami

komedii wydaje się niemal bohaterem pozytywnym, a w każdym razie ofiarą stosunków społecznych, w jakich wypadło mu żyć. Oprócz "Cymbelina" i "Zemsty" przyjemność obcowania z prawdziwym, klasycznym, ale twórczo uwspółcześnionym teatrem dał nam inaugurujący V TFTD spektakl "Mądremu biada", transmitowany ze sceny Teatru Dramatycznego w Warszawie. Wszelkie natomiast cechy telewizyjnego widowiska miało przeniesione do studia przedstawienie wrocławskiego Teatru Kameralnego pt. "Punkt C" Yvesa Jamiacque'a, podobnie zresztą, jak najsłabszy pod względem reżyserskim i wykonawczym - bydgoski "Ocean" Sztejna. Oba spektakle bardziej niż inne przystosowane zostały do warunków TV, odbiór ze studia korzystnie wpłynął na jakość techniczną obrazu i dźwięku, aktorów oglądaliśmy przeważnie w dużym zbliżeniu.

Jakkolwiek red. Małachowski zachwycał się we "Współczesności" właśnie przedstawieniami, transmitowanymi z sal teatralnych, że to wreszcie kontakt z autentycznym teatrem, usterki techniczne - takie, jak nierówne oświetlenie i natężenie dźwięku, psuły jednak przyjemność śledzenia tak świetnych spektakli, jak "Mądremu biada" i "Cymbelin".

Po wczorajszej "Moralności pani Dulskiej", o której nic nie mogę powiedzieć, bo piszę ten felieton przed jej obejrzeniem, czeka nas w programie V TFTD jeszcze jedna inscenizacja "Zemsty" - sosnowieckiego Teatru Zagłębia, ciekawie zapowiadający się "Ryszard III" Szekspira w realizacji Teatru Polskiego w Szczecinie, "Tkacze" Hauptmanna z Teatru Nowego w Łodzi, "Brytanik" Racine'a z Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie, widowisko L. Schillera pt. "Kulig", które przedstawi Teatr im. J. Osterwy w Lublinie i adaptacja sceniczna powieści Zalewskiego pt. "Pruski mur" z Teatru Klasycznego w Warszawie. Czeka nas zatem dużo jeszcze emocji artystycznych, za które należą się dzięki zarówno TV, jak i uczestniczącym w festiwalu teatrom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji