Artykuły

Wiosenne tragedie

Inscenizacja "Przebudzenia wiosny" Wedekinda w Starym Teatrze budzi mieszane uczucia. Z jednej strony pogar­dliwe lekceważenie - cóż po rewolucji seksualnej i epoce hipisów może nam dzisiaj powiedzieć sztuka o problemach inicjacji seksualnej - tabu w XIX-wiecz­nym społeczeństwie? Tych, którzy potra­fią wznieść się nad anachronizm tekstu, zainteresuje jednak wnikliwość w ukazy­waniu dramatów - nie tylko łóżkowych - związanych z przekraczaniem bariery do­rosłości.

W przedstawieniu Pawła Miśkiewicza przeżycia młodych bohaterów, gorączka nie do końca uświadomionych pragnień, zderzone z przerażoną hipokryzją doro­słych, rodzą komizm. Delikatny i zapra­wiony goryczą - jak w scenie rozmowy Wendli z matką, która nie potrafi wy­krztusić słowa na temat: "skąd się biorą dzieci?" i coraz bardziej skonfundowana bełkocze coś o miłości. Przejmującą tra­gifarsą jest scena, w której grono pedago­giczne - banda ograniczonych hipokry­tów - przerażone samobójstwem ucznia, w panice szuka kozła ofiarnego. Intymne rozmowy Maurycego (Ra­dosław Kaim) i Melchiora (Bogdan Brzyski) oddają klimat przeczuć, nadziei i lęków, które budzi ko­nieczność wkroczenia w dorosłość. Tę aurę nie­dopowiedzeń, w której ro­dzą się ekstremalne decy­zje. Postaci przyjaciół, efektownie skontrastowane, zagrane zostały po­wściągliwie i delikatnie. Natomiast Karina Sewe­ryn, jako żądna życia i w końcu uwiedziona Wendla. wydaje się przede wszystkim zagubiona.

Niedorosłość bohate­rów podkreśla prosty zabieg scenograficzny polegający na przeskalowaniu wymiarów: drzwi i schody są większe i groźniejsze, okna wiszą nie­naturalnie wysoko. Patrzymy na świat jakby z "dolnej" perspektywy.

Sztuka Wedekinda nosi tytuł: tragedia dziecięca. I tak - najzupełniej poważnie - została potraktowana. I na tym chyba po­lega problem. Trudno bowiem mówić o tragizmie, jeżeli - trywializując - uświadomienie seksualne bohaterów roz­wiązałoby zagadnienie. Należy oczywi­ście rozumieć tekst głębiej jako metafo­rę przekraczania barier - co sugeruje zresztą tajemniczy człowiek w masce po­jawiający się w finale, rozegranym w kon­wencji taniego kina grozy. Mimo to, jak balast wywołujący śmiech i niecierpliwe wzruszenia ramion, drażni sztuczność "sztuki z tezą".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji