Artykuły

Gdańsk. Dorociński na festiwalu Solidarity of Arts

W niedzielę Marcin Dorociński, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, przeczyta fragmenty Księgi Rodzaju podczas polskiej premiery kantaty "Genesis" zamykającej festiwal Solidarity of Arts.

To utwór, który powstał na podstawie pomysłu Nathaniela Shilkreta. Pod wpływem obserwacji świata ogarniętego wojną, postanowił zaprosić do współpracy kilku wybitnych kompozytorów swojej epoki. Każdego z nich poprosił o napisanie jednej z części kantaty, opartej na biblijnym tekście o stworzeniu świata, a opisującej za pomocą muzyki wojenną traumę. Utwór powstawał w latach 1943-44, a zaproszenie Shilkreta przyjęli: Arnold Schonberg, Aleksander Tansman, Darius Milhaud, Maria Catelnuovo-Tedesco, Ernst Koch i Igor Strawiński, a więc autorzy, których twórczość ma zupełnie odmienny charakter i znani są z kompletnie innego podejścia do muzyki.

Premiera tego niezwykłego przedsięwzięcia artystycznego miała miejsce w 1945 roku. W jego wykonaniu biorą udział narratorzy, czytający fragmenty tekstu biblijnego oraz orkiestra symfoniczna w pełnym składzie.

Do pierwszego wykonania utworu w Polsce organizatorom festiwalu udało się zbudować bardzo imponujący zespół. W niedzielę na Ołowiance partie solowe wykonywać będzie Daniel Oleksy, chóralne zaś - Państwowy Chór Filharmonii w Mińsku. Orkiestrą Symfoniczną Polskiej Filharmonii Bałtyckiej pokieruje zaś Ernst van Tiel, jeden z najbardziej cenionych dyrygentów pierwszych dekad XXI wieku.

Lektorami biblijnej opowieści będzie natomiast para popularnych aktorów: Wanda Skorny aktorka gdańskiego Teatru Wybrzeże oraz Marcin Dorociński. Specjalnie dla czytelników "Gazety" gwiazdor polskiego kina opowiada o swoim udziale w tym projekcie.

O swoim udziale w "Genesis":

- To mój debiut w tego typu przedsięwzięciu. Do tej pory nie miałem okazji pracować przy projekcie muzycznym na taką skalę. To też moja pierwsza zawodowa styczność z muzyką klasyczną, a co za tym idzie, z orkiestrą symfoniczną i wielkim chórem. Byłem odrobinę zestresowany tą propozycją: długo zastanawiałem się, czy podołam wyzwaniu, ale dusza sportowca zwyciężyła: zamiast omijać wyzwania, wolę się z nimi mierzyć, stąd moja obecność na festiwalu Solidarity of Arts. Jestem bardzo ciekawy wyniku tej pracy.

O festiwalu Solidarity of Arts:

- Wszelkie inicjatywy, które wspierają i przybliżają odbiorcom kulturę wysoką, są godne wsparcia. Solidarity of Arts jest wyjątkowym przedsięwzięciem, bo w dobie rozrywki "łatwej, prostej i przyjemnej" promuje zjawiska, które na pierwszy rzut oka być może nie są najłatwiejsze w odbiorze, ale też są częścią naszej kultury. Podoba mi się szczególnie cykl "Projekt +", dzięki któremu mieszkańcy Gdańska i telewidzowie mogą na żywo usłyszeć legendy muzyki jazzowej, soulowej i rozrywkowej. W tym roku Gdańsk odwiedził Quincy Jones, a przecież to żywa legenda, bez której nie byłoby Michaela Jacksona, współczesnej muzyki rozrywkowej, soulu, popu, ale też i hip-hopu i innych gatunków. Dobrze, że dzięki Solidarity of Arts publiczność ma szansę zobaczyć na żywo wielkich twórców, którzy odmienili i odmieniają oblicze muzyki.

O promowanej podczas festiwalu idei solidarności:

- Może jestem naiwny, ale uważam, że solidarność jest słowem, które nigdy nie straci swojego znaczenia i rangi. Solidarność w rozumieniu więzi i wsparcia międzyludzkiego jest wartością, na której zbudowały się i wciąż budują najpiękniejsze inicjatywy. Bo czymże innym niż solidarność są akcje charytatywne, wolontariat, pomoc biednym, ofiarom przemocy, krajom, w których panuje głód czy szaleje wojna. Głęboko wierzę, że solidarność jest potrzebą, którą człowiek powinien mieć we krwi. Dzięki mojej pracy przekonuję się, że "ludzi dobrej woli jest więcej" i wciąż chcemy pomagać, na mniejszą lub większą skalę, to bardzo krzepiące i wzruszające. I stąd moje zaangażowanie w działalność różnych fundacji. Wychodzę z założenia, że skoro jestem rozpoznawalny, mogę to wykorzystać i zrobić coś pożytecznego dla innych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia ode mnie. Właśnie tak chciałbym rozumieć solidarność. Niestety, w Polsce wciąż to słowo kojarzy się jednoznacznie: politycznie, a jak wiadomo ta idea się trochę zdewaluowała. Zatem wolę myśleć o niej jako o solidarności ludzi, sztuk, o dobrej idei, która niesie w świat pozytywną energię i światło, a nie jako o polityce.

O tym, czego widzowie mogą się spodziewać po niedzielnym koncercie:

- Odbiór publiczności jest zawsze wielką niewiadomą, więc odpowiedź na to pytanie jest trudna. To trochę tak, jakbym miał wytypować szóstkę w totolotka. Liczę jednak na przychylność publiczności. Damy z siebie wszystko i dołożymy wszelkich starań, aby oddać widzom skończone dzieło, ale to już do widowni będzie należała jego ocena.

O swoich przygotowaniach do występu w Gdańsku:

- Pierwsze próby dopiero przede mną. Na razie pracuję samodzielnie nad interpretacją tekstu. Jest to ciekawe doświadczenie, bo do tej pory, tak jak większość ludzi, stykałem się z Księgą Rodzaju jako z tekstem religijnym, a nie rolą czy materiałem do interpretacji aktorskiej. Jest to ogromne wyzwanie: dać swój głos słowom, które są tak ważne dla wielu, które wszyscy znamy, które opisują początek świata i to, od czego się to wszystko zaczęło. Każdy zna historię Adama i Ewy czy Arki Noego i wydaje się, że nie ma tam nic, co mogłoby nas zaskoczyć, żadnej pułapki, ale gdy trzeba, te wersy głośno wypowiedzieć, okazuje się, że najprostsze słowa są najtrudniejsze. Zupełnie jak w życiu. Tak właśnie jest z "Genesis". Czasami odnoszę wrażenie, że łatwiej byłoby zinterpretować skomplikowany wiersz futurystów niż po prostu powiedzieć "na początku Bóg stworzył niebo i ziemię". Ale liczę - nomen omen - na łączenie z górą w trakcie koncertu i wtedy wszystko powinno pójść gładko.

O Gdańsku:

- Z Gdańskiem wiążą się jedne z moich najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. Jako chłopiec przyjeżdżałem tutaj często na wakacje, a jako dorosły mężczyzna bardzo chętnie wracam. To piękne miasto, o wyjątkowym klimacie, architekturze i historii. Bo przecież to tutaj Roman Polański nakręcił "Dwóch ludzi z szafą", na zawodowej scenie debiutowała Kalina Jędrusik, tutaj powstał Teatrzyk Bim-Bom Kobieli i Cybulskiego, rozwijał się jazz i mnóstwo innych ważnych inicjatyw kulturalnych jak np. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, na którym staram się być co roku. Tym bardziej cieszy mnie moja obecność na Festiwalu Solidarity of Arts i to, że mogę pracować przy wyjątkowym projekcie w wyjątkowym mieście.

Solidarity Of Arts, koncert finałowy, niedziela, 2 września, godz. 19, Filharmonia Bałtycka, Gdańsk, ul. Ołowianka 1, bilety: 10-50 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji