Diabeł na Kanoniczej
Mało dziś wiemy o diable. Niektórzy twierdzą, że go nie ma. Kusemu w to graj. Pozbawiony konkretnego kształtu, może się wcielać w tłum, a nawet w całe narody. Odstawia tandetne fuszerki, a zbiera najobfitsze żniwo. Czasem jednak ma ochotę się pokazać. Gdyby to zrobił na ulicy, nikt nie potraktowałby go poważnie. Ot, przebieraniec. Kiedy jednak przemawia w teatrze, może liczyć na skupioną uwagę.
Za miejsce swojego najnowszego "show" wybrał teatralną piwnicę przy ul. Kanoniczej. Zanim pokazał się publiczności jako artysta, objawił czarcią moc w sferze menedżerskiej, nie dopuszczając w ostatnich tygodniach do premier "Makbeta" i "Wiedźmy" na tej samej scenie. I wreszcie zaprezentował się pod koniec zeszłego tygodnia jako spiritus movens "Kochanków piekła" Jarosława Marka Rymkiewicza. Sztuki, która powstała dwadzieścia lat temu z zauroczenia Calderonem oraz połączenia wywróconego na opak tytułu ("Kochankowie nieba") z przekręconą fabułą i ideą dramatu Calderona o świętym Cyprianie ("Czarnoksiężnik").
U Calderona diabła wszędzie pełno, u Rymkiewicza tyle, na ile sobie tego życzą ludzie i pozwalają okoliczności. Bo choćby się nawet najbardziej starał, jego los zależy od przyszłej ofiary. Zawsze skory do pomocy, bierze za swe przysługi sutą zapłatę: duszę. Marek Fiedor, którego znamy jako reżysera groteskowego "Bunga 622", w tym spektaklu znakomicie dostraja się do klasycyzmu Rymkiewicza prezentując poetykę delikatnego pastiszu, w którym z jednej strony miejsce na czysty liryzm i finezyjny dowcip, z drugiej na chwyty w stylu komedii dell`arte.
Diabła gra kobieta: Barbara Krasińska. Jej szatan jest równie skory do bijatyki, co do dowodzenia na przemian sprzecznych ze sobą racji. Potrafi zwieść zmysły i doprowadzić do dezorientacji lub miłosnego obłędu. Nikogo nie przeraża swoim wizerunkiem, ale też nikomu nie daje się wystrychnąć na dudka. Jest inteligentny i zawsze obecny tam, gdzie się może przydać. A w świecie, który na chwilę chce zapomnieć o broni masowego rażenia i planowanych, masowych gwałtach, poczciwy, wykształcony diabeł przydaje się przede wszystkim w awanturach miłosnych.
Ponoć prawdziwy szał miłosny zawsze ociera się o bramy piekła. Studium diabła jest więc u Rymkiewicza i Fiedora studium namiętności i pożądania. Bardzo dobrą parę amantów tworzy Beata Schimscheiner i występujący gościnnie Wojciech Szawul. Ich duetom towarzyszy skierowany bardziej ku figlom i prostej uciesze miłosny trójkąt: Inez, Clarin i Moscon (Agata Jakubik, Piotr Piecha, Krzysztof Gadacz). Mimo że w wypożyczonej od Politechniki Krakowskiej piwniczce jest piekielnie zimno, odwiedzenie małej scenki Teatru Ludowego z pewnością warte jest grzechu.