Artykuły

Agnieszka Glińska: Od dawna staram się tę polską literaturę przywracać widzom

- Adaptacja "pisze się" w pewnym stopniu na scenie. Przyszłam oczywiście z konkretną propozycją, którą przygotowaliśmy z moim asystentem Tomkiem Szczepankiem, ale wiele zmieniamy, pracując nad konkretnymi fragmentami - mówi Agnieszka Glińska, reżyserka "Pożegnań" w Teatrze Narodowym.

Nowy sezon teatralny w Warszawie zacznie się od "Pożegnań" [na zdjęciu]. Znaną powieść Stanisława Dygata przenosi na scenę Agnieszka Glińska. Premiera w sobotę, 8 września, w Teatrze Narodowym.

Rozmowa z Agnieszką Glińską, reżyserką

Dorota Wyżyńska: Twórczość Stanisława Dygata nieczęsto trafia do teatru. Była tylko jedna próba teatralnej adaptacji "Pożegnań", w dodatku w Teatrze Telewizji. Trudno było zmierzyć się z tym materiałem?

Agnieszka Glińska: Praca jest fascynująca. To jedna z tych książek, które towarzyszą mi od dawna. Często wracam do "Pożegnań", ale jednocześnie nigdy dotąd nie myślałam o tym, aby pokazać je w teatrze. Pomysł pojawił się nagle. Rozmawialiśmy z dyrektorem Englertem o zupełnie innym tytule.

Adaptacja "pisze się" w pewnym stopniu na scenie. Przyszłam oczywiście z konkretną propozycją, którą przygotowaliśmy z moim asystentem Tomkiem Szczepankiem, ale wiele zmieniamy, pracując nad konkretnymi fragmentami.

Czerpaliście z filmu Hasa, odwołujecie się do niego, próbujecie z nim dialogować?

- Nie, wręcz przeciwnie - staraliśmy się uwolnić od adaptacji filmowej. Nie szukamy porównań. Film jest niezwykle silny, ma też bardzo silny motyw muzyczny, który stał się niemalże wizytówką "Pożegnań". Adaptacja filmowa powstawała zaledwie kilkanaście lat po wojnie, czuje się tę bliskość; z kolei dla nas, z dzisiejszej perspektywy, to całkowicie historyczne przedstawienie.

Uświadomiłam sobie niedawno, że nasze dzieci dzieli od stanu wojennego prawie tyle samo lat, ile nas od zakończenia drugiej wojny światowej. Dla mnie ważny był wątek francuski, wyjazd głównego bohatera do Francji po nieudanej próbie wydostania się z pęt rodzinnych. Interesował mnie ten proces nabierania świadomości, a potem jego powrót do Polski. Tego w filmowej wersji nie ma.

Kim jest Paweł? O jakim mężczyźnie chcesz nam opowiedzieć? Z kim go można porównać?

- To jeden z tych moich bohaterów, który się w sobie nie mieści. Tego określenia użyłam przy okazji mojej pracy nad "Płatonowem" Czechowa. I ten Paweł z "Pożegnań" też taki jest. Te pęta rodziny, wychowania, mentalności, w której dorastał, nie pozwalają mu żyć i swobodnie myśleć. Nie zgadza się na świat wokół siebie. Dlatego to, co wyprawia na początku, może się wydać szczeniackie czy dziecinne. A potem wybucha wojna i jego życie w jakiś sposób się kończy. Spotkałam się z takimi opowieściami w rodzinie. Dziadek mojego syna Franka zawsze powtarzał, że jego życie skończyło się 1 września 1939 roku. Zapadło mi to mocno. Jak to możliwe, aby komuś skończyło się życie w wieku 19 czy 20 lat? A reszta była takim dodatkiem niezaplanowanym, bólem? To rzecz o uwikłaniu w historię, o tym, jak historia decyduje o życiu jednego człowieka.

Główną rolę zagra Marcin Hycnar, twój niedawny student, który grał też u ciebie w "Poduszycielu". W międzyczasie zaczął studiować reżyserię. Zmienił się?

- Niezwykle dojrzał. Jest świadomym aktorem, który umiejętnie dysponuje swoim talentem i potencjałem. Studia reżyserskie były w jego przypadku nieuniknione i super, że je zaczął, ale z drugiej strony jest takim talentem aktorskim i potrzebne mu są kolejne wyzwania. Cudowna partnerska współpraca.

A Lidką będzie Patrycja Soliman - też twoja aktorka i niedawna studentka.

- Bo trudno wyobrazić sobie inną Lidkę. To typ kobiety zbrukanej na wierzchu, a czystej w środku.

Marcin i Patrycja wracają w duecie, pracowali i grali razem w szkole.

A jak to ich pokolenie patrzy na prozę Dygata?

- Nie przesadzę jeśli powiem, że pracują w uniesieniu. Aktorzy nieczęsto mają okazję mówić na scenie tak pięknym polskim językiem. Jednocześnie jest to napisane przewrotnie i w sposób nieoczywisty. Dla mnie to kontynuacja pewnej drogi. Od dawna staram się tę polską literaturę przywracać widzom i pokazywać, że ona wcale nie jest taka jałowa i zmurszała, jak nam się wydaje.

"Pożegnania" to - można powiedzieć - twoje pożegnanie z Teatrem Narodowym, w którym przygotowałaś ostatnio kilka ważnych spektakli. Zaczyna się nowy etap, od 1 września jesteś dyrektorką artystyczną w Teatrze Studio.

- W momencie, kiedy otrzymałam propozycję ze Studia, byłam już przygotowana do "Pożegnań". Ani przez chwilę nie pomyślałam, że mogłabym nie zrobić tego spektaklu. Ale teraz na pewno będę głównie zajęta w Studiu.

A w Studiu przygotowałaś już właściwie cały sezon.

- Miałam na to kilka miesięcy. Oczywiście plany to jedno, a rzeczywistość - drugie. Staram się o tym pamiętać. Plan repertuarowy na ten sezon już jest. Mam nadzieję, że zajmujący. Na wszystkie te tytuły cieszę się ogromnie, niektóre są nieco ekstrawaganckie, ale jednocześnie myślę, że ciekawe dla publiczności.

Pierwsza premiera - "Anna Karenina" w reżyserii Pawła Szkotaka - już 5 października. Za chwilę zaczynają się próby "UFO" Iwana Wyrypajewa; to odlotowa, wzruszająca i jak zwykle u Iwana trafiająca w sedno sztuka. Przygotuje ją ze studentami krakowskiej szkoły teatralnej. Potem rozpoczną się też próby "Wichrowych wzgórz" w adaptacji Julii Holewińskiej i w reżyserii Kuby Kowalskiego. I "Spalonych słońcem" w mojej reżyserii. Na korytarzach już za kilka dni pojawi się pełno ludzi, "fabryka" rusza. W październiku Grzegorz Lewandowski otworzy u nas klubokawiarnię, zaprosimy widzów do galerii i na zajęcia dla dzieci. Zacznie się dziać.

Teatr Narodowy: "Pożegnania" Stanisława Dygata, reżyseria Agnieszka Glińska, adaptacja tekstu Agnieszka Glińska, Tomasz Szczepanek, scenografia Magdalena Maciejewska, kostiumy Agnieszka Zawadowska, muzyka Jan Duszyński, choreografia Weronika Pelczyńska, reżyseria światła Jacqueline Sobiszewski. Występują m.in.: Ewa Konstancja Bułhak, Beata Fudalej, Dominika Kluźniak, Dorota Landowska, Patrycja Soliman, Magdalena Warzecha, Ewa Wiśniewska, Andrzej Blumenfeld, Marcin Hycnar, Modest Ruciński, Krzysztof Stelmaszyk.

Premiera w sobotę, 8 września, Scena przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji