Artykuły

Przegrana bitwa Polaków

"Titus Andronicus w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Jacek Cieślak w Rzezczpospolitej.

Reinterpretacja "Titusa Andronicusa" prowokuje tezą o dominacji i amnezji Niemców, ale tonie w polskim gadulstwie

W szekspirowskim oryginale Titus (Wolfgang Michalek) ratuje Rzym osłabiony wewnętrznymi tarciami i atakami Gotów. Wódz stracił ponad 20 synów, ale pojmał zakładników - gocką królową Tamorę (Ewa Skibińska) i jej rodzinę. Klata zrobił z tragedii farsę o niemiecko-polskiej historii: Rzymianie to Niemcy, a Goci to Polacy.

W koprodukcji Staatschauspiel i Teatru Polskiego we Wrocławiu drezdeńscy aktorzy noszą koszulki z najsłynniejszymi wojennymi zdjęciami: żołnierzami Wehrmachtu przełamującymi szlaban na polskiej granicy w 1939 r., płonącym zamkiem w Warszawie. Świetny Tornsten Ranft (Marcus) stara się wyciągać rękę w rzymskim pozdrowieniu, ale zawsze, odruchowo, wykonuje gest hitlerowców, dodając z niewinnym uśmiechem "Ooops!".

Niektórzy niemieccy krytycy nie bili braw po wrocławskiej premierze. Ciekawe, jak zareaguje publiczność w Dreźnie. Spektakl ma przecież uświetnić stulecie sceny w mieście, którego współczesną mitologię tworzy pamięć o zniszczeniach i dramacie cywilnej ludności podczas alianckich nalotów.

Czy będzie miało znaczenie, że Klata, kpiąc z pisanej na nowo przez Niemców historii II wojny światowej, szydzi również z naszego przemysłu martyrologicznego, portretującego ich w komiksowy sposób?

Może być problem, bo granica między kpinami ze stereotypów i stereotypami bywa nieczytelna. Ewa Skibińska gra ostro polską dziwkę, ale i ironizuje na temat schematów. Popędu seksualnego Tamory nie ostudzi nawet okład z gigantycznej kostki lodu, na którą wsiada jak na konia. Polka wszczyna intrygi i zdradza męża, cesarza Saturnina z czarnoskórym Aronem (Wojciech Ziemiański). Jej synowie zaś to gangsterzy w kiczowatych hawajskich koszulach. Gwałcą Lavinię, córkę Titusa. Dają się jednak ograć w walce o władzę i Niemcy konsumują Polaków, dosłownie, jako przystawkę podczas finałowej uczty. Klata sugeruje, że Polska była i jest dla Niemiec pionkiem w grze o dominację na kontynencie, wieczną prowincją bez szansy na awans do europejskiej ekstraklasy.

W spektaklu są świetne parodie dawnego niemieckiego teatru. Wymalowany na czarno Wojciech Ziemiański z rogiem afrykańskiego bawołu ponad czołem nadziewa Tamorę na gigantycznego, teleskopowego penisa.

Reżyser powrócił też do muzyczno-tanecznej narracji. Wojnę pokazuje poprzez pryzmat ciężkiej, trashmetalowej muzyki oraz tematu z serialu "Polskie drogi". Chwile pokoju ilustruje kiczowate disco Bawarczyka Fancy'ego. Kiedy Titus wnosi na scenę trumny synów - oglądamy czarne szafy na kółkach, w jakich gwiazdy pop przewożą swój sprzęt. Gdy Niemcy są w opałach - perspektywę sceny zakrywa ekran, a jednocześnie biała flaga. W finale opada na ziemię, odsłaniając monumentalną ścianę głośników - symbol dominującego głosu.

Komunikat Klaty ginie jednak w nadmiarze kabaretowych grepsów. Za dużo jest polskiego chaosu i za mało niemieckiej precyzji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji