Artykuły

Pinokio przyjeżdża za darmo

Mieszkańcy małych miast nie mogą nieraz uwierzyć, że ktoś daje im coś "za darmo": spektakl, warsztaty, watę cukrową. Z trudem wyobrażają sobie, że oto nagle państwo przypomniało sobie o ich potrzebach kulturalnych - i w tej formie, a nie boisk czy autostrad, chce oddać im część podatków - o letniej akcji Instytutu Teatralnego pisze Witold Mrozek

Środek tygodnia w Radomsku, ale atmosferę można śmiało nazwać niedzielną. Przed namiotem - długi sznur ludzi. Blondynka w kołnierzu ortopedycznym rozdaje dzieciom watę cukrową. Chętnych jest tylu, że przedstawienie lekko się opóźnia. Parę metrów dalej, na trawie, aktorzy kończą charakteryzację. Za płachtę zaglądają pierwsi mali widzowie. - Który to Pinokio? Gdzie jest Pinokio? - pytają. - Nie ma, odpowiadają aktorzy. - No... weźcie! - oburzenie, ekscytacja... i głowy ze szczeliny w płótnie znikają tak szybko, jak się pojawiły.

Za chwilę rząd patyczków po wacie cukrowej znaczy ławki wewnątrz namiotu. Zaczyna się przedstawienie - Pinokia faktycznie nie ma. I choć w końcu pojawi się na scenie, to spektaklowi w reżyserii Roberta Jarosza daleko do klasycznego wystawienia szkolnej lektury. Na scenie oglądamy teatr w teatrze - grany przez Krzysztofa Prałata Pinokio okazuje się zatrudniony w podupadającym cyrku Ogniojada, razem ze swoim ojcem, Józkiem (czyli Dżepettem) i Błękitną Wróżką - znaną już widzom z rozdawania cukrowej waty. I choć spektakl bawi i olśniewa kolorami, dynamiką czy graną na żywo muzyką - to artyści z cyrku są bliscy, ludzcy, "normalni". Groźny dyrektor Ogniojad boi się skoczyć na trampolinę, a akrobatka w kołnierzu nie może już wykonywać swego popisowego numeru na trapezie - uszkodziła kręgi wymieniając żarówkę.

Nie odstawiać chałtury

To już trzeci objazd spektaklu "Gdzie jest Pinokio" po polskich miastach i miasteczkach. Przed rokiem z okładem w stan posiadania Instytutu Teatralnego im. Raszewskiego w Warszawie - obok dziesiątków tysięcy wycinków prasowych, zdjęć, książek i innych archiwaliów - wszedł jeden namiot cyrkowy. Dyrektor Maciej Nowak kupił go od bankrutującego Cyrku Bojaro, znanego z telewizyjnego dokumentu "Cyrk ze złamanym sercem". Nowak powtarza, że wraz z prywatyzacją nastąpił upadek polskiej sztuki cyrkowej. W wyprodukowanym przez Instytut spektaklu, profesjonalni cyrkowcy pojawiają się obok zawodowych aktorów. W odróżnieniu od szeregu komercyjnych przedsięwzięć, jeżdżących przez cały rok od szkoły do szkoły - tu realizatorami są twórcy na co dzień tworzący najciekawsze zjawiska współczesnego polskiego teatru - scenograf Michał Korchowiec, czy jedna z interesujących postaci sceny nowego tańca - Weronika Pelczyńska, stała współpracowniczka Agnieszki Glińskiej. Praca w teatrze dla dzieci nie jest dla nich chałturą - a wejściem w nowy obszar twórczości.

- Dla mnie, jako dla artystki cyrkowej, to właściwie wymarzone zajęcie- opowiada Agnieszka Bińczycka, absolwentka Państwowej Szkoły Sztuki Cyrkowej w Warszawie, a także filozofii i pedagogiki. - Zawsze chciałam robić coś, co byłoby fuzją sztuk. Tu łączę wykonywanie mojego zawodu z wymiarem społecznym, z robieniem czegoś dla ludzi. Jeżdżąc po Polsce można zobaczyć w jak różny sposób działają ośrodki kultury w małych miejscowościach, jak przygotowują publiczność do odbioru przedstawień.

- Nasz Miejski Dom Kultury z Instytutem Teatralnym współpracuje już po raz kolejny. Jesteśmy regionalną sceną Teatru Jaracza z Łodzi, organizujemy też festiwal różewiczowski -mówi z dumą Krystyna Michalska z MDK w Radomsku. I faktycznie, publiczność dopisuje, dzieci do samego końca reagują żywiołowo- choć spektakl trwa ponad godzinę i zawiera niejedną fabularną przewrotkę czy ukryte dno.

Nie chodzi tylko o to, że Pinokio przeskakuje co chwilę z bajkowej fabuły do opowieści o cyrku, że demaskuje teatralne chwyty - jak wtedy, gdy Lis i Kot chcą mu odebrać złote monety, a on tłumaczy im, że to rekwizyty, pokrywki od słoików. W adaptacji Jarosza bajka o Pinokiu podszyta jest opowieścią o rekonstrukcji rodziny. Główny element scenografii - teatralna buda - okazuje się być zarazem olbrzymim stołem ze złamaną nogą z historii o domu Józka, Pinokia i Wróżki. Gdy chłopiec-kukiełka rozmawia z - niby to uwięzionym w brzuchu wielkiej ryby - ojcem, ten ostatni siedzi po prostu obok, jak pogrążony w alkoholowym stuporze. - Rybka lubi pływać - mówi głucho. Zza ferii barw wygląda szarość, boleśnie przyziemna.

Dla niektórych takie zróżnicowanie warstw i poziomów opowieści to zbyt wiele - Monika Sadkowska, koordynatorka projektu, przygląda się wychodzącym. Jednak zdecydowana większość zostaje do końca. - W Grudziądzu namiot pękał w szwach - opowiadają aktorzy o jednym z lipcowych przedstawień - przyszło ponad pięćset osób.

Nic za darmo?

Nazajutrz reżyser Robert Jarosz zmienia się w pedagoga, a z nim - jego ekipa. Gdy zjawia się w domu kultury, przed drzwiami czekają już dzieci. Instrumenty muzyczne, długie płócienne tunele - a także własne ciała i głosy - wszystko to posłuży do wyczarowania wielkiego zwierzęcia, w którego wnętrzności zagłębią się po kolei wszyscy uczestnicy i uczestniczki warsztatów. Każde z dzieci bierze udział w kreowaniu sytuacji, dostaje miejsce na wykazanie inwencji - wydając dźwięki czy choćby inaczej opowiadając o tym, co widzą. Czeka ich jeszcze wspólne kręcenie teledysku i odgrywanie samodzielnie wymyślanych historii, w których Pinokiowi każą spotkać Robo-Psa, a nawet kosmitów.

Prosto z brzucha wieloryba warsztatowicze biegną do cyrku Ogniojada - czyli sali teatralnej. Choć trwa zabawa w stawianie namiotu czy podstawy żonglerki, co chwilę powraca pytanie o wiszące z sufity długie "szarfy", służące akrobatom do podwieszania się na wysokości. Nie po to mali radomszczanie i radomszczanki oglądali wczoraj takie popisy, by dziś mieli sami ich nie spróbować. - Trzeba jak najszybciej oprzeć nogi na tkaninie, by odciążyć ręce i móc swobodnie się poruszać - tłumaczy niecierpliwemu tłumkowi Bińczycka. Pierwsza po wstędze wdrapuje się do góry Wiktoria. Gdy za chwilę rozpocznie się gra miejska - kolejny punkt programu - wybierze sobie rolę gimnastyczki. Razem ze swoją koleżanką Julią (chce być konferansjerką) i dwoma klaunami same wybiorą w Radomsku lokacje do zabawy - to przecież ich miasto. Padają propozycje: "kościół", "plac przy szkole", "ryneczek", "mój dom".

Jak opowiada aktorka Agnieszka Wilkosz, na scenie - Błękitna Wróżka, mieszkańcy odwiedzanych przez artystów miejscowości nie mogą nieraz uwierzyć, że ktoś daje im coś "za darmo": spektakl, warsztaty, watę cukrową. W dokumencie o cyrku Bojaro - zaledwie kilka lat temu - mieszkańcy polskich wsi nie chcieli płacić za bilety. Dziś mieszkańcy małych miast z trudem wyobrażają sobie, że oto nagle państwo przypomniało sobie o ich potrzebach kulturalnych - i w tej formie, a nie boisk czy autostrad, chce oddać im część podatków.

Całe lato w teatrze

Spektakl w Radomsku to tylko jeden z elementów programu "Lato w teatrze", który od pięciu lat prowadzi Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a koordynuje Instytut Teatralny. Wakacje kojarzą się z czasem, w którym duże ośrodki teatralne pozwalają swojej widowni odpocząć. Oczywiście, jest parę wyjątków: letnie festiwale, teatry prywatne czy grany gdzieniegdzie lżejszy repertuar na czas kanikuły.

Nie oznacza to jednak, że aktorzy nie pracują. Dzięki pieniądzom resortu kultury tysiące ludzi w trzydziestu czterech w tym roku miejscowościach mają okazję zetknąć się z teatrem podczas spektakli i warsztatów. Bydgoski Teatr Lalek Buratino objeżdża kolejne kujawskie miasteczka z "Koziołkiem Matołkiem". Wrocławskie Towarzystwo Kultury Czynnej z młodzieżą z Jelcza-Laskowic przygotowuje taneczne wariacje na temat "Balu w operze" Tuwima. Jak mówią artyści, to poeta drażliwy w każdej epoce"zwłaszcza dla tych, którzy mają poczucie, że są na dole, że im się nie wiedzie".A Pinokio? Z Radomska wędruje dalej: do Nowego Sącza, Krosna, Starachowic, Hrubieszowa...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji