Artykuły

Poprawiny

"Wesele" w reż. Rudolfa Zioło w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Wyjściowe założenie tego "Wesela" było kuszące, ale rezultat rozczarowuje.

Czego ja się nie naczytałem i nie nasłuchałem o tym "Weselu"! Że najważniejsze po '89 roku, że olśniewające i czyste interpretacyjnie... Niestety, spektakl jest bardziej manifestem potencjału Teatru Wybrzeże, efektownym przeglądem szeregów niż dopiętą na ostatni guzik inscenizacją, zwieńczeniem sezonu.

Cóż, zdarza się: zaplanowane z rozmachem i dobrze obmyślane premiery nie zawsze wychodzą. Tajemnica teatru polega przecież także na nieprzewidywalności końcowego efektu.

SUPEŁ W PRÓŻNI

Gdańskie "Wesele" rozgrywa się w wysokiej, białej sali bez okien. Stos krzeseł w kącie, porzucony zestaw perkusyjny, pusty stół przykryty białym obrusem. W pierwszej scenie podpity Czepiec (Michał Kowalski) lży muzykantów, którzy "nie chcą grać". A nie chcą grać, bo sobie poszli w cholerę. Goście są skacowani i zniechęceni, bo to nie wesele, lecz poprawiny.

Rudolf Zioło przeniósł akcję dramatu Wyspiańskiego do współczesności, odmłodził większość bohaterów, nasycił odniesieniami do powojennej historii Polski. Zapomniał jednak, że jedna piorunująca innowacja musi pociągnąć za sobą następną, równie śmiałą i głęboką. Nie można naruszyć części symboli, resztę pozostawiając w spokoju, bo inaczej na scenie będzie pomieszanie z poplątaniem. Ciągnąc jedną nitkę, trzeba chwycić za drugą, i bez tego "Wesele" to przecież najefektowniejszy ze wszystkich polski supeł teatralny. Poezję związano tu z anegdotą, historię z przywidzeniami, głupotę z narodem. Nie wystarczy więc przebrać aktorów w modne stroje (tylko państwo młodzi noszą się dla kaprysu na ludowo) albo dać im oryginalne motywacje psychologiczne, skoro na scenie zostawia się kosy i pawie pióra. Także stylizowany na ludowo język dramatu wisi w próżni, bo ani nikt dziś tak nie mówi, ani bohaterowie się nim nie bawią.

NOS CHOCHOŁA

Zioło przegrał, bo nie potrafił dać kompletnej wizji świata, który tętni za sceną i z którego oglądamy ledwie odpryski. Toteż więcej w jego spektaklu ideologii, natrętnych aktualizacji niż logicznego przełożenia rzeczywistości bronowickiej na naszą. Rozwiązania błyskotliwe (Rycerz Czarny podmieniony na Baczyńskiego) sąsiadują z irytująco komicznymi: zamiast złotego rogu jest turystyczny plecaczek, a rolę kaduceusza, którym Dziennikarz ma "mącić narodową kadź", odgrywa długopis Stańczyka.

Zioło odbiera dramatowi Wyspiańskiego wszelką werwę i rytm, przetrzymuje sceny i dialogi. Wraz z pojawieniem się widm nie zmienia się temperatura spektaklu. Granica między majakami a realnością jest płynna i bylejaka, a duchy podejrzanie cielesne. Stańczyk Cezarego Rybińskiego wydaje się nawet pić z gośćmi przez całą noc.

Wreszcie najważniejsze: nie ma Chochoła. W tej roli obsadzono nas, publiczność. Nie przypadkiem rama sceniczna to jedynie symboliczne okno w weselnej sali. Dlatego aktorzy co rusz zwracają się do widowni, to z niej wyłania się i w niej znika Piotr Jankowski - Poeta. To co? My dusimy i paraliżujemy społeczeństwo? Sami siebie trzymamy za gardło? Zważywszy na to, że średnia wieku na widowni wynosi jakieś 20 lat, teza mocno naciągana.

Nie przeczę, że wyjściowe założenie spektaklu było kuszące, ale końcowy rezultat rozczarowuje... Kuleje reżyseria, nie domykają się sceny, nikt nie panuje nad całością wizji.

AKTORZY NIEWINNI

Ale aktorzy niewinni! Walczą jak gwardia napoleońska pod Waterloo, do samego końca. O każdą postać, sytuację i sens. Podobała mi się Rachel Magdy Boć: krzykliwa, nachalna, irytująca. Jaka tam z niej poetyczna postać! Raczej dziewczyna z pretensjami, że nikt nie dostrzega jej inności. Szukający daremnie w sobie resztek uczciwości Dziennikarz Igora Michalskiego, ciągle zraniona miłością Marysia Katarzyny Kaźmierczak. Dla tych i jeszcze paru innych ról warto zderzyć się z gdańskim "Weselem", i dlatego dam w zęby każdemu, kto spróbuje używać tego przedstawienia jako argumentu przeciwko teatrowi i dyrekcji. Wedle starego teatralnego porzekadła dobry teatr to taki, który ma zespół do obsady "Wesela". Ten ma.

Na zdjęciu: Piotr Jankowski (Poeta) i Michał Kowalski (Czepiec).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji