Artykuły

Wygrał teatr

- Oferta pracy dla aktora w zakresie sztuki rozrywkowej, użytkowej jest bogata, trudniej jest zrealizować swoje pasje i ambicje - mówi KACPER KUSZEWSKI.

REGINA GOWARZEWSKA-GRIESSGRABER: Mama aktorka, ojciec reżyser. Poszedł pan więc w ślady rodziców, wybierając aktorstwo.

KACPER KUSZEWSKI: Zawód rodziców miał na mnie ogromny wpływ. Na przykład taki, że do dziś mam kłopot z odpowiedzią na pytanie, z jakiego miasta pochodzę. Tata był dyrektorem kilku teatrów, często przeprowadzaliśmy się. Chyba najbardziej czuję się związany z Gdynią, gdzie spędziłam najwięcej czasu jako dziecko. Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy znalazłem się za kulisami w teatrze. Tam spędziłem całe dzieciństwo; na własnej skórze odczułem magię garderoby, rekwizytorni, pracowni fryzjerskiej. Spektakle oglądałem wiele razy, a niektóre umiałem całe na pamięć.

DZ: Jaki spektakl najlepiej zapamiętał pan z dzieciństwa?

KK: Oprócz bajek zapadły mi w pamięć dwie inscenizacje Witkacego. "Bezimienne dzieło" i "W małym dworku". Miałem wówczas 9 czy 10 lat. Zastanawiałem się nawet ostatnio, na ile ten teatr widziany w dzieciństwie ukształtował moje gusty i zainteresowania. I faktycznie, taki typ teatru do dzisiaj mi odpowiada. Zresztą ja nawet z dziećmi na podwórku bawiłem się w teatr. Po maturze, a kończyłem szkołę muzyczną, trzeba było podjąć decyzję o przyszłości. Czy zostać muzykiem czy aktorem? Decyzja była trudna, ale wygrał teatr.

DZ: Tyle lat ćwiczył pan grę na klarnecie. Dlaczego go pan porzucił?

KK: Grając na instrumencie przed publicznością zawsze miałem paraliżującą tremę. Nie mam jej za to na scenie, jako aktor. Lubiłem ćwiczenie i samotną pracę z instrumentem, zmaganie się z muzyką i sobą samym. Wiedziałem jednak, że nie będę miał dużych osiągnięć. W najlepszym razie byłbym muzykiem orkiestrowym, a jako aktor mogę prezentować swoją indywidualność. Dodatkowo, zdawałem sobie sprawę, że po szkole teatralnej można robić różne rzeczy, na przykład pracować w telewizji czy radiu.

DZ: Albo uczyć, bo przecież pracował pan na macierzystej uczelni.

KK: Tuż po ukończeniu szkoły teatralnej nie chciałem się rozstawać z uczelnią. Udało mi się zostać asystentem Anny Seniuk, która wcześniej była opiekunką mojego roku. Było to świetne doświadczenie. Siedząc po drugiej stronie zrozumiałem wiele rzeczy, których wcześniej ona mnie uczyła. Po czterech latach musiałem zrezygnować, bo miałem wiele różnych zobowiązań zawodowych.

DZ: Przede wszystkim jest pan znany z roli Marka Mostowiaka w serialu "M jak Miłość". Co jeszcze robi pan zawodowo?

KK: Teatr jest dla mnie bardzo ważny, ale nie umiałem znaleźć swojego miejsca w teatrach warszawskich. Postanowiłem więc realizować własne projekty z moimi przyjaciółmi: Agatą Buzek, Anią Gajewską i Michałem Sieczkowskim. Powołaliśmy do życia Przestrzeń Wymiany Działań "Arteria" (więcej informacji na stronie internetowej www.arteria.art.pl - przyp. red.). Zajmujemy się nie tylko teatrem. Chcemy realizować różnego typu projekty artystyczne, również z pogranicza sztuk. Ciekawi nas, co robią młodzi artyści z innych dziedzin sztuki. Chcemy też spotykać się z artystami z innych krajów. Zaczęliśmy od polskiej prapremiery sztuki Bernarda-Marie Koltesa "Salinger". To fascynujący, ale trudny tekst, zarówno dla aktorów, jak i widzów. Właśnie dlatego nas zainteresował. Do współpracy zaprosiliśmy artystów z Czech i Francji. Sami byliśmy producentami, zdobywaliśmy pieniądze, zajmowaliśmy się rachunkami i promocją. Wszystko zajęło nam rok. Jeśli chce się grać w ambitnym teatrze, trzeba zrobić go sobie samemu. Oferta pracy dla aktora w zakresie sztuki rozrywkowej, użytkowej jest bogata, trudniej jest zrealizować swoje pasje i ambicje. Wszyscy oczekują natychmiastowego sukcesu, a ze sztuką jest tak, że na rezultaty trzeba pracować latami. Nie można oczekiwać, że pierwszy projekt zwali wszystkich na kolana. Z naszego przedstawienia mieliśmy recenzje bardzo dobre i złe. Cieszy nas to, bo pokazuje że zrobiliśmy coś, czego nie można gładko przełknąć.

DZ: W serialu "M jak Miłość" gra pan od początku.

KK: Na szczęście zaprzyjaźnić się na tyle lat z moim bohaterem nie było trudno. Wszystkie postaci są tu ciekawe, niejednobarwne. Mają złożone osobowości, zmieniają się. Są czasem irytujące, a czasem sympatyczne. Poza tym świetnie pracuje się w zespole, a to jest bardzo ważne, jeżeli trzeba coś tworzyć razem przez tyle lat.

DZ: Pracy ma pan sporo. A jak po tych wszystkich zadaniach aktorskich odpoczywa Kacper Kuszewski?

KK: Preferuję ciszę, spokój, samotność, a nie bujne życie towarzyskie. Lubię w kameralnym gronie spotykać się z moimi przyjaciółmi, w spokojnych kawiarniach. Słucham muzyki, w domu zawsze jest włączona jakaś płyta. Nie grywam już niestety na klarnecie, brakuje mi czasu.

W serialu Marek Mostowiak - syn Barbary i Lucjana. Początkowo buntownik, ale zmieniło go uczucie. Przez wiele lat był narzeczonym Kaśki. Potem poznał Hankę. Ich związek napotykał wiele trudności. Początkowo Hanka chciała wyjść za Marka, aby zemścić się na jego rodzicach. Teraz są szczęśliwą parą, mają dwójkę dzieci, w tym jedno adoptowane. Marek prowadzi gospodarstwo.

Kacper Kuszewski [na zdjęciu] - urodził się 21 czerwca 1976 roku w Słupsku. W 1999 roku ukończył Akademię Teatralną w Warszawie. Jeszcze podczas studiów pojawił się w "Kabareciku Olgi Lipińskiej". W filmie zadebiutował w 1999 roku, najpierw epizodem w "Jak narkotyk" potem rolą Zygmusia "Fagota" we "Wszystkich pieniądzach świata".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji