Artykuły

Warszawa. 15 lat Teatru Konsekwentnego

- Do krytyki prawie zawsze mieliśmy szczęście. Powiedziałbym, że z trzeciego obiegu wyciągnęli nas właśnie krytycy - nie środowisko, nie publiczność - opowiada Adam Sajnuk, aktor i dyrektor Teatru Konsekwentnego, który obchodzi 15-lecie. Aż do września przyszłego roku będą organizowane wydarzenia związane z jubileuszem.

Ten teatr to jeden z najstarszych niezależnych teatrów repertuarowych w Warszawie. W marcu tego roku zmienił siedzibę. Nowe miejsce to dawna fabryka wódek Koneser na warszawskiej Pradze. Na najbliższą sobotę, 6 października, organizatorzy przygotowali cały dzień atrakcji z Teatrem Konsekwentnym: koncert dla dzieci "Dźwiękowanie na dywanie", wspólne sesje zdjęciowe, wernisaże, licytacja i koncert muzyki ze spektaklów. Nie zabraknie również spektaklu, który przyniósł sławę teatrowi, czyli "Kompleksu Portoy'a" -zdobywcy dwóch warszawskich Feliksów.

Anna Gąsiorwoska: Co się stało z pasjonatami teatru, którzy zakładali Teatr Konsekwentny 15 lat temu?

Adam Sajnuk: Ci pasjonaci "rozpączkowali się" do grupy kilkudziesięcioosobowej. Najpierw było trzech panów - Arek Wrzesień, Marcin Kołaczkowski i ja. Do następnego przedstawienia dołączyła do nas Agnieszka Czekierda. Nie przetrwaliśmy dokładnie w tym samym składzie. Mariusz Kołaczkowski cały czas funkcjonuje w zawodzie jako reżyser i aktor, ale póki co nie w naszym teatrze.

Gdzie zaczynaliście?

- Kiedyś to miejsce nazywało się Warszawskie Centrum Kultury, teraz to Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki przy ulicy Elektoralnej. Na początku nie było mowy o zakładaniu teatru, po prostu chcieliśmy zrobić spektakl dla znajomych. Przerobiliśmy "Skarb" Stanisława Tyma na "Kuszenie idioty". Chodziliśmy razem na roczne warsztaty i nie byliśmy zbytnio zadowoleni ze spektaklu, który na nich robiliśmy. Postanowiliśmy po godzinach, po nocach zrobić własny projekt. Spektakl, który miał być jednorazowy, został zagrany kilkadziesiąt razy. Wszystko było bez żadnych biletów, reklamy, czy budżetu. Wyciągaliśmy wszystko z własnych piwnic. Po pierwszym spektaklu znajomi prosili, żebyśmy zagrali jeszcze raz. Na następny spektakl do salki, gdzie było miejsc 50, przyszło około 300 osób. Absolutnie nie wiedzieliśmy co zrobić. Pojechaliśmy na jakiś festiwal pod Warszawą, no i wygraliśmy, z następnym było tak samo. Skoro ciągle graliśmy przy pełnych salach, to pomyśleliśmy, że trzeba zrobić drugi spektakl i mocniej się w niego zaangażować.

A kiedy pojawił się Konsekwentny już jako teatr?

- Sama nazwa ewoluowała przez wiele lat. Byli "Konsekwentnie niekonsekwentni", teraz w zasadzie jest "Konsekwentny_Koneser" w związku z przeniesieniem się do nowej siedziby na Pragę. To nie jest tak,że jesteśmy już teatrem sformułowanym, to jest proces który będzie trwał, póki ten teatr istnieje. Moim zdaniem takie jest też zadanie teatru niezależnego - trzeba cały czas się zmieniać, poszukiwać nowych ludzi, tekstów, inspiracji, więc to nie może być forma zespołu stałego, etatowego. Ciągle się czegoś od siebie uczymy.

Zaczęły się pojawiać przełomowe momenty, coraz lepsze spektakle, coraz bardziej pochlebne recenzje. Środowisko w końcu musiało was dostrzec. Jak reagowali?

- Przez pierwsze siedem lat pracowaliśmy w głębokim podziemiu. I bardzo dobrze. Stawialiśmy pierwsze kroki i wcale nie chcieliśmy wchodzić do jakiegoś mainstreamu. Nasze pierwsze przedstawienia były fajne dla znajomych. Od samego początku miałem wrażenie, że warto robić przedstawienia lekkie. Uderzałem w klimat komediowy, a nie zabierałem się za Strindberga, Witkacego. Środowisko dopiero parę lat temu się do nas wybrało.

Chyba najbardziej po Feliksach

- Po Feliksach to było już falowo. Przed Feliksami były jeszcze "Taśma" Michała Siegoczyńskiego, "Someone who`ll watch over me" Łukasza Kosa, czy "Zbombardowani" Marka Kality, które miały znakomite recenzje. Właśnie do tego mieliśmy zawsze szczęście. Powiedziałbym, że to właśnie z tego trzeciego obiegu wyciągnęli nas krytycy -nie środowisko, nie publiczność. To były również konkursy i nagrody, które udało nam się zdobyć. No i oczywiście Feliksy za "Kompleks Portnoy'a". Przez te dwa i pół roku grania tego spektaklu, była już na nim chyba cała "warszawka", ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji