Artykuły

Kolejowa ośmiornica

"Firma" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

W "Firmie" aferalne bomby tykają na pozamykanych polskich dworcach i pod zniszczonymi podkładami kolejowymi. A przy wspólnym stole siadają postacie żywcem wyjęte z polskiej wersji "Ojca Chrzestnego".

Sobotnią premierę spektaklu "Firma" w Teatrze Nowym, pary najgłośniejszych polskich prowokatorów, dramaturga Pawła Demirskiego i reżyserki Moniki Strzępki, poprzedziły lata lektur. Twórcy czytali nie tylko ustawę, która zapoczątkowała rozproszenie mienia PKP, ale też - stenogramy podsłuchów z różnych afer, wpisy na forach internetowych i gazety, włącznie z branżowymi czasopismami poświęconymi kolei.

Swój spektakl Strzępka i Demirski zadedykowali pamięci Michała Falzmanna - inspektora Najwyższej Izby Kontroli, który w wieku 38 lat zmarł nagle na zawał serca. Przed śmiercią wykrył nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i doprowadził do ich ujawnienia. Skutkiem jego działań była tzw. afera FOZZ.

Niepozorny człowiek w kusym paltocie

W "Firmie" aferalne bomby tykają na pozamykanych polskich dworcach i pod kilometrami zniszczonych podkładów kolejowych. Przy wspólnym stole zasiadają tu postacie żywcem wyjęte z polskiej wersji "Ojca Chrzestnego": jest głowa prywatyzacyjnej mafii, demoniczna ciotka (Antonina Choroszy), drobiąca na wysokich obcasach pani premier w dopasowanej garsonce (świetna, dawno niewidziana Małgorzata Łodej-Stachowiak, występująca także w roli pani prokurator), jest jej rozmemłana córka z kołtunem na głowie, operująca terminami, których nie potrafi nawet prawidłowo wymówić (Marta Szumieł), i pochlipujący wuj (Aleksander Machalica), który zjadł zęby na kolei, a teraz powtarza, że starych drzew się nie przesadza. Jest galeria prężących pierś "młodych gniewnych" w dopasowanych garniturach, żądnych zysku i sławy, przypominających stado wygłodniałych wilczków (Radosław Elis, Grzegorz Gołaszewski, Mateusz Ławrynowicz).

Głównym bohaterem okazuje się jednak niepozorny człowiek w kusym paltocie (Michał Opaliński - gościnnie), który bada, pyta, śledzi, węszy i nie śpi po nocach. W rezultacie staje się symbolem napędzanego teorią spiskową oszołoma o rozbieganym wzroku. Takiego, co to siedzi w wytartym fotelu z obiciem w niemodny wzorek, w oparach papierosowego dymu z ostatnich dwóch dekad.

Decydenci piją szampana

- W lutym 2013 r. w katastrofie pod Jabłonną zginęło siedem osób - komunikują widzom Strzępka i Demirski. Ta hipotetyczna wizja z przyszłości budzi jednoznaczne skojarzenia z niedawną katastrofą pod Szczekocinami. Jej wspomnienie pojawia się zresztą chwilę później. Na miejsce wydarzeń udaje się pani premier, a w ślad za nią córka. - Bo Polska to kraj firm rodzinnych - nie dają nam zapomnieć Strzępka i Demirski.

W ich teatralnej wizji ludzie stojący u władzy mają na rękach krew. A chaos i niewiedza niosą śmierć. - W grudniu 2020 r. mróz sparaliżował kolej - informuje jedna z projekcji. Na zimnym dworcu zamarzło dziecko - dowiadujemy się chwilę później.

A decydenci? Piją na naszych oczach szampana prosto z butelki. - Jeszcze nie wiem, którą gałąź przedsiębiorczości wybrać - trzepoce premierowa latorośl. - Jak ciocia wiedziała, jak napisać te wszystkie ustawy?! - pyta zafascynowana. - To się po prostu czuje, dziecko - pada odpowiedź.

U tych, którzy trzymają w rękach sznurki władzy, pojawiają się czasem wyrzuty sumienia. Wspomniana premierówna wyznaje, że tak by chciała czasami iść do kuchni i włożyć głowę do piekarnika, ale nie może, bo nie ma kuchni, tylko cholerny aneks. Sympatię budzi wuj kibicujący hipsterom i ich małej korporacyjnej rewolucji, która musi się przecież kiedyś wydarzyć. Podobnie jak oczyszczające trzaskanie się po gębach, albo nagła śmierć - z niewyspania i bezsilności.

"Firma" to nie tylko ironiczny portret elit, które w niczym nie zasłużyły na swoje miano. Strzępka i Demirski mają odwagę stanąć po stronie ludzi niemodnych - wyśmiewanych, wytykanych palcami "świrów" ogarniętych ideą spisku, w który naprawdę wierzą. Albo - jak kto woli - zwykłych szarych obywateli, którzy próbują po prostu żyć uczciwie - po swojemu, czasem pod prąd. W najlepszym razie - ignorowanych przez elegantów w markowych krawatach i drogich zegarkach.

Kilka lat temu o godność ludzi z podobnego kręgu - słuchaczy Radia Maryja - upomniała się Dorota Masłowska. - Z tych ludzi strasznie łatwo się śmiać - zauważyła pisarka. - Są fanatyczni, są oderwani od rzeczywistości i właśnie ta łatwość powiedzenia "oni są głupi" mnie rozsierdza - mówiła. Ten sam ton gniewu i niezgody na pozornie uładzony świat wybrzmiewa także na scenie Teatru Nowego. Symbolem czekania na sprawiedliwość staje się starsza pani (Sława Kwaśniewska) i jej nostalgiczny monolog na pustej stacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji