Artykuły

Zmarł mistrz Jarocki - pożegnanie

Odkrył dla teatru sztuki Gombrowicza, Witkacego, Mrożka i Różewicza. Był znany z morderczej, lecz dającej znakomite efekty pracy z aktorami. Jego inscenizacje opowiadały o człowieku poddanym ciśnieniu ideologii i kryzysowi wiary. Miał 83 lata - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Jedno z przedstawień Jarockiego wyszło poza historię teatru, stało się legendą. To "Mord w katedrze" T.S. Eliota, który stał się w jego inscenizacji reakcją na stan wojenny i aresztowania opozycji. Wystawiony w warszawskiej katedrze św. Jana (1982) z zespołem Teatru Dramatycznego, powtórzony później z aktorami Starego Teatru na Wawelu. Historia zabójstwa arcybiskupa Tomasza Becketta stała się oskarżeniem komunistycznej władzy, która zdelegalizowała "Solidarność" i uwięziła jej przywódców.

Spektakl cieszył się ogromnym powodzeniem, co wieczór do katedry przychodziło nawet trzy tysiące osób. Władze wysyłały w pobliże kościoła oddziały ZOMO. Występujący w przedstawieniu Andrzej Łapicki wspominał, że kiedy teatralni rycerze uderzali mieczami o posadzkę, zomowcy uderzali w drzwi katedry. W końcu spektakl został zdjęty z afisza, zagrano go w sumie sześć razy.

Odpowiedź na terror i kłamstwo

Jarocki nie tworzył teatru autorskiego, jak Swinarski, Wajda czy Lupa. Zamiast narzucać własną wizję, dopasowywał środki do każdego tekstu. Ale nie ukrywał się za autorem, redagował dramaty, dopisywał całe sceny i akty, zmieniał zakończenia, wszystko po to, aby wyostrzyć i pogłębić dramaturgię. Nawet słabe literacko utwory pod jego ręką zmieniały się w pasjonujące, żywe dramaty.

Jego mistrzami byli dwaj wielcy rosyjscy reformatorzy teatru: Konstanty Stanisławski i Wsiewołod Meyerhold. Poznał ich twórczość w Moskwie, dokąd trafił w latach 50. po studiach krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej. Jego profesorem był reżyser Nikołaj Gorczakow, uczeń Stanisławskiego i kontynuator jego metody aktorstwa psychologicznego. W słynnym GITIS (Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej) na ostatnim roku spotkał się z Jerzym Grotowskim, który zaczynał studia reżyserskie.

Na równi z rosyjską szkołą teatralną Jarockiego ukształtowało doświadczenie sowieckiej rzeczywistości czasów stalinowskich, ufundowanej na kłamstwie i terrorze. To tam poznał mechanizm totalitaryzmu, który miał być później jednym z najważniejszych tematów jego przedstawień. Do Polski wrócił w 1956 roku w czasie politycznej odwilży. Jego pierwszym dyplomowym przedstawieniem był "Bal manekinów" awangardowego pisarza i poety Brunona Jasieńskiego (Teatr Śląski, Katowice 1957), rozstrzelanego w 1938 roku w Moskwie podczas wielkiego terroru.

Przez następne pół wieku Jarocki pracował w wielu teatrach w Polsce i za granicą, lecz na stałe był związany z dwiema scenami: Starym Teatrem w Krakowie i Teatrem Dramatycznym w Warszawie. Współpracował także ze Współczesnym i Polskim we Wrocławiu, a po roku 2000 z Narodowym w Warszawie. Regularnie reżyserował za granicą, m.in. w Holandii, Szwajcarii, zachodnich Niemczech, Rosji, Jugosławii.

"Ślub" jak credo

Rzadko sięgał po klasykę, jego domeną była współczesna dramaturgia, zwłaszcza twórczość czterech najważniejszych polskich dramatopisarzy XX wieku: Witkacego, Gombrowicza, Mrożka i Różewicza. Wystawiał ich sztuki, przełamując opór cenzury tropiącej polityczne treści i niechęć samego teatru, nieprzyzwyczajonego do nowoczesnej dramaturgii. W swoich inscenizacjach opowiadał o człowieku XX stulecia poddanym ciśnieniu ideologii i historii, pokazywał niebezpieczeństwa, jakie niesie współczesna cywilizacja, analizował sytuację jednostki w obliczu kryzysu wiary i etyki. "Stara kobieta wysiaduje", "Na czworakach" i "Pułapka" Różewicza, "Tango", "Rzeźnia", "Garbus", "Portret" i "Miłość na Krymie" Mrożka, "Szewcy" i "Matka" Witkacego były wydarzeniami w polskim życiu teatralnym i intelektualnym. Duży rezonans miała zwłaszcza inscenizacja "Szewców", do której doszło po perypetiach z cenzurą w 1971 roku w Starym Teatrze. Spektakl był ukrytą satyrą na rządzącą partię komunistyczną, szewcy po zdobyciu władzy urzędowali w typowym gabinecie partyjnego dygnitarza, z palmą i czerwonym dywanem. Rzeczywistą władzę sprawowali karłowaci, małomówni urzędnicy pojawiający się w finale.

Wydarzeniem była także "Matka" z Ewą Lassek i Markiem Walczewskim wystawiona rok później na tej samej scenie, studium toksycznego związku matki i syna artysty, opartego na kłamstwie, hipokryzji i manipulacji.

Utworem, do którego wracał wielokrotnie i który stał się jego artystycznym credo, był "Ślub" Gombrowicza. W tym dramacie poświęconym problemowi uzależnienia człowieka od formy odkrywał za każdym razem nowe znaczenia. Wyreżyserował prapremierę w studenckim teatrze przy Politechnice w Gliwicach w 1960 roku, potem wracał do "Ślubu" sześciokrotnie. Wydarzeniem była inscenizacja z Jerzym Radziwiłowiczem w Starym Teatrze z 1991 roku, a więc wkrótce po upadku komunizmu. Jarocki mówił w niej o niebezpieczeństwach wolności: w swoim śnie Henryk, wracający z wojny polski żołnierz, zaprowadzał w rodzinnym domu totalitarny porządek. Wolność okazywała się tyranią.

Reżyserował chętnie także amerykańską dramaturgię XX wieku: Millera, O'Neilla, Williamsa, ale także Dürrenmatta i Majakowskiego. Trzykrotnie wystawiał "Zmierzch" Babla. Nie stronił od sztuk bulwarowych i fars, wystawił m.in. komedię Murraya Schisgala "Się kochamy". Jego najlepszą inscenizacją Szekspirowską był "Król Lear" (Teatr Dramatyczny, 1977), za którego dostał Nagrodę im. Swinarskiego. Wystawiał także własne scenariusze: jednym z nich był "Sen o bezgrzesznej" (Stary Teatr, 1979), opowieść o odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Inscenizacja oparta na dokumentach i literackich świadectwach rozgrywała się w całym budynku teatru i antycypowała nadchodzący przełom 1980 roku.

Podobnie jak inni twórcy po wybuchu "Solidarności" Jarocki zradykalizował politycznie swój teatr, wystawił odważną interpretację "Rewizora" Gogola mówiącą o korupcji władzy (Stary Teatr, 1980) i "Pieszo" Mrożka (Dramatyczny, 1981) - obraz wojennej gehenny Polaków zmuszonych do migracji i przesiedleń. Potem przyszedł czas na "Mord w katedrze" i słynne "Życie jest snem" Calderóna (Stary Teatr, 1983). Z historii księcia Segismundo uwięzionego przez ojca despotę Jarocki wydobył temat władzy, która zmienia się w tyranię. Spektakl był z powodzeniem pokazywany w Berlinie, Madrycie i Edynburgu.

W drugiej połowie lat 80. Jarocki pracował głównie za granicą, m.in. w Niemczech, Szwajcarii, Jugosławii. Powrócił do kraju pod koniec dekady, w okresie politycznego przesilenia, wystawiając "Portret" Sławomira Mrożka (Stary Teatr, 1988), rozrachunkowy dramat o polskich inteligentach zaczadzonych w okresie stalinowskim komunistyczną ideologią.

W latach 90. zwrócił się w stronę klasyki, zrealizował m.in. dwa spektakle wg "Płatonowa" Czechowa (Teatr Polski, Wrocław), "Kasię z Heilbronnu" Kleista (Teatr Polski, Wrocław), "Fausta" Goethego (Stary Teatr). Swoje spotkania z twórczością wielkich polskich dramaturgów podsumował w trzech biograficznych spektaklach pokazujących splot historii, biografii i sztuki. Było to "Grzebanie" osnute na motywach twórczości i biografii Witkacego, "Historia PRL-u wg Mrożka", rzecz o absurdach życia w realnym socjalizmie skonstruowana przez Jarockiego z fragmentów twórczości autora "Tanga", oraz "Błądzenie" (Teatr Narodowy), intelektualny portret Gombrowicza narysowany za pomocą fragmentów jego utworów, dzienników i wspomnień.

Maja Komorowska na żyrandolu

Przedstawienia Jarockiego miały opinię chłodnych, intelektualnych, analitycznych. Reżyser unikał realizmu psychologicznego i naśladowania rzeczywistości na scenie. Nie interesowała go także metafizyka, rzadko wystawiał romantyków. Jego język teatralny oparty był na teatralnej sztuczności i umowności. Idąc za wzorem swego mistrza Meyerholda, tworzył na scenie nową rzeczywistość rządzącą się własnymi prawami. Realizm zastępował syntezą i metaforą.

Od lat 70. stale współpracował ze scenografem Jerzym Jukiem-Kowarskim i kompozytorem Stanisławem Radwanem. Komponowali wspólnie wieloznaczne, symboliczne obrazy: cerkiew, płonącą w finale "Miłości na Krymie", kratę więzienia zapadającą w "Ślubie", biedną klasę szkolną w "Płatonowie - akcie pominiętym". Akcja jego przedstawień rozgrywała się w pustych przestrzeniach, obramowanych kotarami albo przybrudzonymi ścianami, które powoli zapełniały się postaciami i przedmiotami. W scenografii dominował zwykle jeden symboliczny element: tory kolejowe przecinające scenę w "Płatonowie", ślad na ścianie po portrecie Stalina w "Portrecie" Mrożka. "Kosmos" rozgrywał się w pustej, abstrakcyjnej klatce ścian, z których wysuwają się potrzebne rekwizyty, "Stara kobieta" - w podrzędnej kawiarni zasypywanej powoli tonami śmieci.

Był znany z morderczej, lecz dającej znakomite efekty pracy z aktorami. Wykorzystywał język ciała, aktorów zmuszał do niemal akrobatycznych wyczynów na scenie. Walczewski grający Leona w "Matce" wypowiadał jeden z monologów, balansując na skraju chwiejącej się szafy, z kolei Maja Komorowska w "Starej kobiecie" wisiała na żyrandolu.

Od połowy lat 60. wykładał w krakowskiej PWST, gdzie wychował kilka pokoleń aktorów. Często przenosił szkolne spektakle dyplomowe na sceny repertuarowe. Tak było z "Grzebaniem", które najpierw miało swoją wersję szkolną, czy "Pieszo" wystawionym najpierw w szkole, potem w Dramatycznym.

Był trzykrotnym laureatem nagrody kulturalnej "Solidarności", w latach 90. otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Śmierć przerwała pracę nad ostatnim autorskim przedstawieniem - "Węzłowiskiem" w Teatrze Narodowym.

Na zdjęciu: Jerzy Jarocki podczas prób do "Życie jest snem" Pedra Calderóna de la Barki na scenie Starego Teatru w Krakowie, 1983 rok

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji