Artykuły

Indywidualista, artysta osobny

Był współtwórcą legendy Starego Teatru, którego najlepszy okres rozpoczął się w latach 60., a potem trwał przez kolejne dekady. Jarocki cały czas w nim uczestniczył. Nie tylko tworzył spektakle, ale też był nauczycielem dla aktorów - zmarłego wczoraj reżysera wspomina Mikołaj Grabowski

- To był człowiek niezwykle pracowity i niezwykle wymagający - dla teatru, dla zespołu, dla siebie samego - zmarłego w środę wybitnego reżysera Jerzego Jarockiego wspomina Mikołaj Grabowski*

Małgorzata I. Niemczyńska: Właśnie minęło pół wieku, odkąd Jerzy Jarocki rozpoczął etatową pracę w Starym Teatrze...

Mikołaj Grabowski: Wsiadłem dziś do samochodu, włączyłem radio i usłyszałem: "Jerzy Jarocki nie żyje". Zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie. Niedawno z nim rozmawiałem, korespondowaliśmy. Chciałem urządzić mu jubileusz z okazji okrągłej rocznicy współpracy ze Starym Teatrem w Krakowie, bo na razie uhonorowaliśmy go tylko plakatem z jego podobizną i listą najwybitniejszych osiągnięć. Oficjalny jubileusz pozostawał w sferze rozmów. W ostatnim liście pisałem mu, że bez niego teatr polski nie wyglądałby tak, jak dziś wygląda. Dla wielu ludzi był niezaprzeczalnym mistrzem. Był człowiekiem wielkiego formatu, indywidualistą, artystą osobnym.

Jak jeszcze go pan zapamięta?

- To był człowiek niezwykle pracowity i niezwykle wymagający - dla teatru, dla zespołu, dla siebie samego. Do legendy przeszły już jego boje z aktorami, którzy nie umieli czegoś wykonać. Sam w takich sytuacjach wychodził na scenę i robił to, co trzeba, w sposób swobodny, podczas gdy inni raczej go oszukiwali. Przede wszystkim jednak trzeba powiedzieć, że moje pokolenie wychowało się na jego sztukach - choć nie chciał być profesorem w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej na Wydziale Reżyserii, stąd tego zawodu uczył nas Konrad Swinarski, a Jarocki uczył na Wydziale Aktorskim. Ale co z tego? Myśmy go podglądali, chodziliśmy na wszystkie jego przedstawienia. Sam pamiętam te jeszcze z lat 60. Zwłaszcza słynne "Tango" Sławomira Mrożka, które zrobiło na wszystkich tak ogromne wrażenie, oraz "Moją córeczkę" Tadeusza Różewicza czy spektakle Witkacego. Potem nie opuszczałem już ani jednego jego przedstawienia.

Mrożek był jednym z jego najważniejszych autorów. Jarocki wrócił do "Tanga" kilka lat temu.

- Jarocki najbardziej ze wszystkich zajął się wielką czwórką naszych współczesnych dramatopisarzy: Witkacy, Gombrowicz, Różewicz, Mrożek. On wprowadził ich wszystkich na scenę. Jego niewątpliwą zasługą jest to, że pokazał nam ten kanon i sam go pielęgnował do samego końca. Nie jestem wyznawcą tezy o mocarstwowości Polski, ale trzeba przyznać, że ci autorzy tworzyli najlepszy okres w polskiej dramaturgii, błyszczeli na scenach nie tylko Polski, ale i całej Europy. Poraził mnie też swoim "Wiśniowym sadem". To przedstawienie było niezwykłe. Ten spektakl zawierał połączenie dwóch światów: mchatowskiej tradycji grania Czechowa i awangardy polskiej lat 60. i 70. Robiło to piorunujące wrażenie.

Mówi pan o tym, co Jarocki znaczy dla pana i pańskiego pokolenia. A Jerzy Jarocki dla Starego Teatru?

- Należy bez wątpienia do grona tych kilku reżyserów, którzy ukształtowali Stary Teatr, razem z Wajdą, Swinarskim, Hübnerem, Krzemińskim - wymieniając tylko najstarszych. Był współtwórcą legendy teatru, którego najlepszy okres rozpoczął się w latach 60., a potem trwał przez kolejne dekady. Jarocki cały czas w nim uczestniczył. Nie tylko tworzył spektakle, ale też był nauczycielem dla aktorów. Aktorzy opowiadają czasem, jak podczas pracy ze Swinarskim słyszeli: "Proponujcie, rozbudźcie wyobraźnię". Podczas spotkania z Jarockim skala wymagań zmieniała się radykalnie. On cały czas gruntował aktorskie rzemiosło. U niego aktor czasem musiał kilkadziesiąt razy powtarzać wejście do pokoju, bo ciągle coś było źle. Uczył świadomego aktorstwa, opartego na precyzji bycia na scenie. Stawka reżyserów z lat 60. i 70. w Starym Teatrze artystycznie się uzupełniała. To stąd mamy dziś tak wysoki poziom gry aktorów - bo od tych najstarszych ciągle uczą się młodzi.

Mikołaj Grabowski - aktor i reżyser, do niedawna dyrektor Starego Teatru w Krakowie, w którym Jerzy Jarocki wystawił większość ze swych najważniejszych spektakli, m.in. "Tango" Sławomira Mrożka, "Matkę" Witkacego, "Fizyków" Friedricha Dürrenmatta, "Moją córeczkę" Tadeusza Różewicza czy "Wiśniowy sad" Antoniego Czechowa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji