Artykuły

Ostrów Wlkp. Uczniowie przepraszają teatr za zachowanie katechetki

Wczoraj podczas spektaklu "Zabaw na podwórku" opolskiego Teatru im. Jana Kochanowskiego w ramach projektu Teatr Polska w Ostrowie Wielkopolskim, nauczycielki Gimnazjum nr 1 w połowie spektaklu nakazały około stu uczniom opuścić widownię argumentując, że spektakl jest pełen wulgaryzmów, alkoholu i papierosów.

Uniemożliwili tym samym młodzieży zabaczenia spektaklu do końca, wyciągnięcia samodzielnych wniosków i skonfrontowania swoich przemyśleń w dyskusji, która nastąpiła po spektaklu. Co zrobili młodzi ludzie? Tuż po spektaklu przyszli do aktorów przepraszając za zachowanie nauczycieli, wystosowali również list do teatru ubolewając nad tym jak z nimi postąpiono i obiecali przyjść ponownie na wieczorny spektakl. Brawo uczniowie. Nauczyciele powinni się spalić ze wstydu.

Poniżej relacje lokalnych mediów:

"Przerwana lekcja życia"

Do Ostrowa Wielkopolskiego przyjeżdża opolski Teatr im. Jana Kochanowskiego ze spektaklem "Zabawy na podwórku". W jego trakcie zabawa przeradza się w osobistą tragedię nastolatki. Na scenie przekleństwa, alkohol i gwałt. "Samo życie" - mówią jedni, inni ostentacyjnie opuszczają salę Ostrowskiego Centrum Kultury. Gdzie kończy się sztuka, a zaczyna życie?

To typowa sytuacja podwórkowa. Grupka nastolatków - ofiar "Zakazu gry w piłkę" - z nudów organizuje sobie czas. Są papierosy, jest alkohol, przekleństwa i scena końcowa - gwałt na głównej bohaterce. Sytuacja, która nikogo dziwić nie powinna. Możnaby rzec - samo życie. Oburzenie nie powinno wystąpić - mówi jeden z uczniów, któremu spektakl się podobał.

A jednak wystąpiło. W połowie spektaklu z ust nauczycielki wybrzmiało magiczne "Gimnazjum nr 1 w Ostrowie Wielkopolskim wychodzi". Dla uczniów tej szkoły to był koniec spektaklu. Sztuka opowiada o tym, że młodzież nie ma z kim rozmawiać na tematy "tabu" - mówi reżyser przedstawienia Robert Zawadzki.

Ci którzy wytrzymali do końca, mieli okazję uczestniczyć w dyskusji z reżyserami i aktorami. To część projektu.

A tą trzeba odróżnić od scenicznej kreacji, gdzie aktorzy nie piją prawdzwego alkoholu, przekleństwa są jedynie środkiem artystycznego wyrazu, do gorszących scen nawet nie dochodzi, a prezentowana historia jest jedynie wielką metaforą.

(http://tvproart.pl, 29.10)

***

"Zgorszona katechetka: Wychodzimy. Uczeń: podobało się"

"Gimnazjum nr 1 wychodzi!" - takie zdanie z ust opiekunki usłyszeli dziś uczniowie tej ostrowskiej szkoły podczas spektaklu "Zabawy na podwórku", w wykonaniu aktorów opolskiego Teatru im. Kochanowskiego. Za namową katechetki grupka ostentacyjnie opuściła salę, choć uczniowie woleliby zostać. Czy to była ich stracona lekcja życia?

"Zabawy na podwórku" to spektakl niełatwy, który dotyka trudnych tematów. Pełno w nim przekleństw, szowinistycznych dowcipów, alkoholu, papierosów. Bohaterami sztuki są młodzi ludzie w okresie dojrzewania. Na domiar złego scenę końcową właściwej historii finalizuje gwałt. Samo życie - chciałoby się powiedzieć.

- Wpadliśmy na pomysł, żeby ramach inicjatyw aktorskich przy teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu, powstał ten spektakl. W czasie, kiedy nad nim pracowaliśmy, zaczęły się dziać różne rzeczy w świecie. M.in. sytuacja w Żninie - zgwałconej dziewczyny, non stop gdzieś w gazetach były informacje o gwałcie - mówi Kornelia Angowska, która w tym spektaklu gra rolę 14-latki zgwałconej przez swoich kolegów.

Z ust aktorów płyną słowa na :ku...., ch....., spier..... i jeb..... się.

- To jest język, który oni znają i na co dzień słyszą - więc rzeczywistość. Na pewno trzeba wziąć dystans do tego języka, ale myślę, że ten język jest obecny wszędzie i oburzać się o to? Wiedzą, co jest dobre, jakich słów używać, ale to jest nasza rzeczywistość i nie powinno to być wielkim oburzeniem - mówi Bogumiła Datta, nauczycielka Liceum w Odolanowie.

- Są to sprawy, które występują w naszym życiu, więc moim zdaniem coś takiego jak oburzenie nie powinno wystąpić - wyjaśnia nam Dawid Jańczak, uczeń Liceum w Odolanowie, któremu spektakl się podobał.

Nie wszystkim ta opowiedzina ze sceny rzeczywistość przypadła jednak do gustu. W połowie spektaklu w salli Ostrowskiego Centrum Kultury można było usłyszeć: "Gimnazjum nr 1 - wychodzi". Spora grupka uczniów tej ostrowskiej szkoły wstała i na polecenie opiekunki (szkolnej katechetki) ostentacyjnie opuściła pomieszczenie. Zrobili to wbrew swojej woli, co potwierdzają komentarze nastolatków.

- Ale Proszę Pani, dlaczego wychodzimy? - pytał jeden z uczniów.

- Ja pierd...... - dodała inna uczennica.

- Żądam zwrotu poniesionych kosztów - kwitował kolejny uczeń.

- Mi się podobała - opisywała sztukę jeszcze inna uczennica.

Po spektaklu reżyser oraz aktorzy zaprosili wszystkich oglądających do dyskusji. Poruszano w niej tematy gwałtu, problemów dzisiejszej młodzieży, czy relacji między kobietą a mężczyzną. Krótko mówiąc, dyskutowano o życiu, o tematach tabu. Zdaniem reżysera sztuki, aktora Roberta Zawadzkiego, rozmowa na te tematy to wciąż .... tabu, a rodzice i nauczyciele nie potrafią i nie mają czasu "zapytać".

- Więc może porozmawiać, obejrzawszy spektakl? No niestety, jak się okazuje niektórzy nauczyciele są na tyle niedojrzali, że zabierają młodzież w połowie spektaklu, wychodzą i tak naprawdę robią krzywdę tej młodzieży, bo młodzi ludzie nie są w stanie wyciągnąć sobie żadnych wniosków zobaczywszy połowę spektaklu. Zostają z tym, czego ci nauczyciele chcieli uniknąć, żeby ci młodzi ludzie nie zobaczyli. Zostają z fajkami, zostają z przekleństwami, zostają z alkoholem, które zobaczyli na scenie i nauczyciel mówi: dalej nie możesz zobaczyć, bo ja wiem, co jest dla Ciebie dobre. A skąd Ty wiesz, co jest dla tego młodego człowieka dobre? - pytał wyraźnie zdenerwowany reżyser.

- Sam fakt, że młodzież przychodzi, przeprasza aktorów i że bardzo chciała zostać na spektaklu, że im nauczycielka nie pozwoliła, jest piękne - dodaje Kornelia Angowska, aktorka.

Jak udało nam się dowiedzieć, uczniowie napisali już e-mail do opolskiego Teatru z przeprosinami "za zachowanie katechetki" . Część z nich chce przyjść na drugi spektakl, który odbędzie się dziś o 18:00 i uczestniczyć w dyskusji.

Tomasz Wojciechowski, http://wlkp24.info

***

"Ostrów: Zabawy na podwórku"

Po raz pierwszy w Ostrowie, na scenie OCK niezwykły spektakl. "Zabawy na podwórku" Edny Mazyi, to opowieść o winie i karze, o gwałcie, który na zawsze zmienia życie kilku osób. Premiera miała miejsce w lutym na deskach Teatru Kochanowskiego w Opolu. Zobaczymy tu aktorów młodego pokolenia: Kornelię Angowską, Adama Ciołka, Przemysława Czernika, Macieja Namysło, Łukasza Schmidta. Reżyserem spektaklu jest również aktor, ostrowianin z urodzenia Robert Zawadzki. Nam opowiada dlaczego wybrał akurat ten spektakl i czy woli zawód reżysera bardziej niż aktora.

Przedstawienie adresowane jest do młodzieży?

Robert Zawadzki: Nie tylko. Chciałbym, aby mogli je zobaczyć młodzi ludzie, których opowieść dotyczy, ale też ich rodzice, którzy w taki czy inny sposób mogą się zetknąć z problemem. Może zechcą zadać sobie pytanie w jakim świecie żyją ich dzieci, czy znają ich język. Niech to stanie się pretekstem do rozmowy, którą sprowokuje tematyka spektaklu, a poprowadzi do ich spraw rodzinnych.

Sztuka oparta na prawdziwych wydarzeniach?

- Historia wydarzyła się w Izraelu, co nie znaczy, że takie rzeczy nie dzieją w Polsce. Punktem wyjścia, by zacząć pracować właśnie nad tą sztuką było artykuły prasowe z rodzimego podwórka. Wydarzenia w Żninie, gdzie czterech chłopców w toalecie gwałci koleżankę. I wszystko co dzieje się potem - trauma ofiary, matki broniące swych synów. Temat wciąż aktualny i ważny, warto go podjąć.

Ze spektaklem byliście już w wielu miastach w Polsce. Jaki reaguje publiczność?

- Żywiołowo. Ważnym elementem jest rozmowa, na którą zapraszamy po przedstawieniu. Wtedy możemy się dowiedzieć, czy to co robimy w ogóle kogoś obchodzi. Jednak okazuje się, że nikt nie jest obojętny. Młodzież początkowo nieśmiało, a potem coraz mocniej włącza się w dyskusję. Często dochodzi do sporów o postawy bohaterów. Historia w spektaklu jest taka, że jest czterech chłopców i dziewczyna. Znają się od dawna. Ona ich prowokuje do pewnych zachowań, oni przekraczają granicę, ale sami manipulują wydarzeniami. Nie wszystko jest więc czarne i białe. Granica dobra i zła się zaciera, ale jasno mówimy: to jest ofiara, to są gwałciciele, niezależnie od okoliczności mogli się wycofać. Pokazujemy mechanizm, który prowadzi do zła.

Czy w trakcie tych dyskusji zdarzyło się coś, co was zaskoczyło?

- Kiedy jeden z widzów powiedział, że jej się należało, że się o to prosiła. I wbrew pozorom to jest często reakcja, ale nie staje się przez to normalna. W ten sposób sami zacieramy sobie granicę dobra i zła. Nie można wyrządzać zła drugiemu człowiekowi i powiedzieć, że to mu się należało.

Czy reżyserski debiut oceniasz jako na tyle udany, że może to być zawodowy plan B?

- Jak zawsze pomysłów jest dużo, pytanie jakie będę miał możliwości realizacji. Podchodzę do tego zajęcia z dużą pokorą, bo nie jestem reżyserem z wykształcenia. W ten spektakl włożyłem całe moje doświadczenie aktorskie. Mam pomysły, które muszę sobie poskładać w głowie, ale nie mam wygórowanych ambicji.

Jakie więc najbliższe plany?

- Dostałem rolę w spektaklu, który będzie grany w Dublinie. To sztuka, która rozgrywa się w barze, gdzie pracuje dwóch Irlandczyków i polski emigrant. To opowieść o stosunkach między ludźmi, o tym jak są trudne. Będzie grana przez trzy miesiące - do 15 grudnia.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Arleta Zeidler

*Z ostatniej chwili: Robert Zawadzki potwierdził, że mimo kontraktu w Dublinie uda mu się przyjechać na ostrowską premierę "Zabaw na podwórku." Zapis całej rozmowy z Robertem Zawadzkim i Kornelią Angowską, aktualizowany o wydarzenia podczas spektaklu znajdziecie na www.naszrynek.pl już we wtorek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji