Artykuły

Potężny niedosyt

Michał Bułhakow napisał "Szkarłat­ną Wyspę" w 1926 r. dla moskiewskie­go Teatru Kameralnego. Oparł ją na swoim utworze o tym samym tytule, opublikowanym w 1924 r. W 1927 r. Aleksander Tairow przystąpił do insce­nizacji, ale w związku z silną nagonką prasową na Bułhakowa, cenzura nie do­puściła do premiery. Odbyła się ona do­piero w grudniu 1928 r., a w czerwcu następnego roku "Szkarłatna Wyspa" została zdjęta przez cenzurę. Drukiem sztuka ukazała się po raz pierwszy w 1958 r. w Nowym Jorku. W Rosji - w 1987r.

"Szkarłatną Wyspę" zamierzał wysta­wić w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy Witold Zatorski - niestety latem 1981 r. zginął w wypadku. Do polskiej premiery sztuki doszło ostatecz­nie w gdańskim Teatrze Wybrzeże w październiku 1981 r. Spektakl reżyse­rował Paweł Dangel. W czerwcu 1995 r. odbyła się w Teatrze Dramatycznym premiera "Szkarłatnej Wyspy" w reży­serii Piotra Cieślaka, a już w październi­ku doszło do premiery prasowej spekta­klu. Tyle historii.

Większość użytych przez Bułhakowa postaci scenicznych oraz rekwizytów (wulkan Maunganam, jacht "Duncan") pochodzi z powieści Juliusza Verne'a "Dzieci kapitana Granta". Wyda­rzenia na wyspie zamieszkanej przez dzikusów - pomoc obcych (brytyj­skich) interwentów, grabiących tubyl­ców z pereł, za cenę utrzymania przy władzy przychylnej im garstki białych Maurów, którzy gnębią społeczność poddanych sobie Czerwonoskórych - obrosła piętrami nowych znaczeń. Rzecz się bowiem dzieje w teatrze, gdzie ów zaangażowany dramat ma być wy­stawiony.

W tzw. wydźwięku utwór jest anty-cenzorską satyrą, stąd ma liczne odwo­łania do faktów mocno sytuujących go w epoce. Autor skarykaturował m.in. chwyty inscenizacyjne Teatru Wsiewołoda Meyerholda z rewolucyjnych propagitek dramatycznych - "z nieba na linach spuszcza się okręt". Rzekome sło­wa Szekspira, na które powołuje się w "Szkarłatnej Wyspie" dyrektor teatru

Gennady Panfiłowicz (Adam Ferency): "Nie ma złych ról, są tylko nędzni ak­torzy, którzy psują wszystko, co by im nie dać", w rzeczywistości są parodią maksymy Stanisławskiego - "nie ma małych ról, są tylko mali artyści". Są tu także liczne odwołania do sztuki "Mą­dremu biada" Gribojedowa, której pró­by aktorzy przerwali, by wystawić tak ukochaną przez nowe władze sztukę współczesną.

Jeśli idzie o rozmach, inscenizację Piotra Cieślaka śmiało można nazwać dyrektorską. Przez scenę co i rusz prze­taczają się tłumy wykonawców - łącznie z pracownikami pionu tech­nicznego, w kanale orkiestrowym gra "na żywo" orkiestra, wjeżdżają spryt­nie podrobione, na te z epoki, "konstruktywistyczne" dekoracje, wulkan wybucha jak należy. Aktorzy, co do jednego bez zarzutu, wybornie smaku­ją podawanie celnych kwestii. Leon Charewicz jako Wasyli Arturowicz Dymogacki, alias Juliusz Verne (czyli au­tor), wcielający się w rolę Kuku-Ryku, nadwornego intryganta (czyli aktora) - bierze bowiem na siebie nagłe zastępstwo za głównego artystę teatru, zatrzymanego w komisariacie za pijac­kie wybryki - śmiało może swoją rolę wpisać na konto kreacji. Wspaniale serwowany jest "pojedynek" gwiazdek moskiewskiego teatru w wykonaniu Jadwigi Jankowskiej-Cieślak i Małgo­rzaty Niemirskiej. Z roli na rolę coraz lepszy jest Sławomir Orzechowski - tu jako władca wyspy Olaboga Drugi. Mimo wielu starań i zabiegów spek­takl robi wrażenie poczciwego bibelo­tu z muzealnej gabloty, bowiem reży­serowi w czasach nieistnienia instytu­cjonalnej cenzury, zabrakło jakiejś nadrzędnej myśli organizującej utwór. Pozostała farsa "pod epokę" i potężny niedosyt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji