Szekspir w pułapce
KORIOLAN - dramat wierności i zdrady, męstwa i słabości, ambicji i poniżenia, miłości i zemsty. I wielu jeszcze przeciwieństw, pomnożonych przez świat i człowieka w ten świat uwikłanego. "Koriolan" - dramat szekspirowski grywany rzadko, choć stawiający pytania nie milknące od wieków.
Warto przypomnieć kontury tego utworu. Rzym wygnał już swoich królów. Ale nie pogodził patrycjuszy i plebsu, choć temu ostatniemu dał już pewne przywileje. Nie przez wszystkich akceptowane. Sprzeciwia się im Koriolan, wódz waleczny, wsławiony dziesiątkami ran w licznych wojnach. Tym samym budzi gniew ludu i miast objąć urząd konsula idzie na wygnanie. Żądza zemsty powiedzie go do zwyciężonego niegdyś wroga, z którym teraz ruszy na Rzym. On, dumny ponad honor, niewierny niewiernej ojczyźnie. A więc zdrada. Zdradzi potem po raz drugi, tym razem swoich sprzymierzeńców. No i siebie. Ocali Rzym sam zginie zamordowany.
Wszystko. Naga tragedia. Jakże daleka od krwawych bajek Szekspirowskich, choć nie mniej dramatyczna. Jerzy S. Sito, w swoim wytrwałym trudzie translatorskim daje nam tego "Koriolana" jakby na nowo. Zapisanego poetyckim, i komunikatywnym "wierszem intonacyjnym" (jak sam zwykł mówić), złożonego w swoistą, jak chciał zawsze, całość. Tym samym zastawia pułapkę numer jeden: tekst będzie zagrany w całości. Ale przecież trudno (i niestosownie) czynić zarzut z wierności literze tekstu.
Do czasu. Po kwadransie już widać, że inscenizator sam wikła się w słowa i sytuacje. Tym bardziej, im bardziej chce je przedstawić. Anektuje w tym celu ogromną przestrzeń - wyciąga całą głębię sceny, buduje pomost w pierwszych rzędach widowni. Oto pułapka druga: ta przestrzeń zaczyna być absorbująca ponad miarę. Nie zapełni jej pozorny często ruch (maratoński bieg adiutanta) przez co i logika scenicznych działań nie w pełni dotrze do widza. To już wystarczy, aby osłabić puls tego przedstawienia a surowy dramatyzm wyciszyć, spowolnić tempa, ale bez pożądanej płynności.
W tym wszystkim aktorzy. Zapasiewicz - Koriolan, postać złożona z jedności przeciwieństw, wielowymiarowa. Dojrzały portret człowieka pełnego sprzeczności, błędów i niedocenionych racji. Ten Koriolan wbrew temu co zwykło się sądzić, jest o krok od pozyskania sympatii widzów. Tak, ten zdrajca ojczyzny jest mniej odstręczający niż wzniosły, mniej mały niż godny w próbie ocalenia wierności samemu sobie. Jest bardziej z polskiego romantyzmu niż z chłodnego Albionu Szekspira. Ta interpretacja zapoczątkowuje nowe widzenie Koriolana, dotąd odpowiedzialnego przed ludem i historią, od teraz silnego ludzkimi słabościami,
Obok Krafftówna - wielka kreacja roli matki Koriolana. Jest władcza, majestatyczna, królewska w postawie, w każdym geście, melodii wypowiadanego słowa. Demonstruje przemożny wpływ, jaki wywiera na tego mężczyznę-dziecko. Jest słaba, gdy taką być musi, gdy zrealizować trzeba wskazania czystego rozumu. A dalej - Łapicki, niezwykle sugestywny jako Agrypa, przyjaciel Koriolana. Kreśli tę postać na przemian tragiczną i ironiczną z półcieni i półtonów, osiągając szlachetną barwę. Jest wiele ról w tym przedstawieniu, godnych zauważenia: Tomaszewski - trybun, Ober tyn - Aufidiusz, Damięcki (Maciej) - obywatel rzymski. Ale wszystkie one, choć zapewne służą wiernie idei inscenizatorskiej, nie mogą jej ułomności usprawiedliwić.
Słowacki napisał, bodaj w "Kordianie" - "Szekspirze Duchu! Budowałeś górę większą od góry, którą Bóg postawił".
Jednak stromo pod tę górę...