Artykuły

Bytom. Prokurator w Śląskim Teatrze Tańca

Zdaniem prokuratury w Śląskim Teatrze Tańca w Bytomiu dochodziło do wyłudzenia publicznych pieniędzy. Jednemu z pracowników postawiono zarzut podrabiania dokumentów.

Afera wokół teatru nabrzmiewa od roku, kiedy norwescy partnerzy tej placówki w projekcie "Most Tańca" wykryli fałszywe pokwitowania wypłat i zaczęli domagać się na szczeblu rządowym zwrotu całej dotacji z odsetkami, czyli ok. 800 tys. zł. Wtedy o podejrzeniach, że współpracownicy odpowiedzialni za finansowe kontakty z zagranicą mogli okradać samorządowy teatr przez kilka ostatnich lat, doniósł do prokuratury przerażony założyciel i dyrektor ŚTT Jacek Łumiński. Zwolnił zastępcę, któremu ufał od 14 lat, księgową, administrację, większość zespołu i próbuje z nowymi ludźmi sprzątać bałagan w teatrze.

Wsparcie dla dyrektora

Kłopot w tym, czy on sam jest wiarygodny dla nowych władz Bytomia, które najwyraźniej nie mają zamiaru wydawać tak gigantycznych kwot (około 1 mln zł) na teatr, co poprzednie. Zastanawiają się też, czy Łumiński, któremu w styczniu skończy się kontrakt, powinien zachować stanowisko. Jemu samemu na tym zależy - we wtorek mówił, że bierze odpowiedzialność za to, co się stało, ale czuje się oszukany. - Bardzo chcę uratować ten teatr, który jest całym moim życiem - mówił dziennikarzom.

Na wieść o kłopotach ŚTT odezwali się przyjaciele Łumińskiego - wysyłają listy do norweskich partnerów "Mostu Tańca", Ministerstwa Kultury i prezydenta miasta Damiana Bartyli. Na utworzonej w USA grupie na Facebooku "Stand-up for Jacek Łumiński" za szefem bytomskiej placówki wstawiły się już trzy tysiące osób.

Co na to władze Bytomia? - Najważniejsze będą wyniki kontroli finansowej oraz wnioski prokuratorskie - zapowiedział we wtorek Adam Grzesik, rzecznik prezydenta Bytomia.

Prokuratura: Wszystko wskazuje, że w teatrze nie chodziło o niewinny bałagan

Okazuje się, że prokuratura ma już konkretne wnioski - jednemu z pracowników postawiono zarzut fałszowania dokumentów finansowych i grozi mu za to pięć lat więzienia. Podejrzenia prokuratorów są jednak ostrzejsze. - Wszystko wskazuje na to, że w teatrze nie chodziło o niewinny bałagan, lecz o umyślne wyłudzanie publicznych pieniędzy na zewnątrz, dla własnych korzyści, w dłuższym czasie i na większe kwoty - powiedział "Gazecie" Artur Ott, szef Prokuratury Rejonowej w Bytomiu, dodając, że sprawę rozstrzygnie opinia biegłego w sprawach księgowości, który obiecał sporządzić ją do połowy grudnia. Akt oskarżenia objąłby głównego bohatera, którym jest fałszerz. - Nie mogę wykluczyć, że być może jeszcze kilka innych osób - dorzuca prokurator, dopytywany o skalę przestępstwa i krąg sprawców. Nie chce podać, o kogo chodzi, ale w Bytomiu jest to publiczną tajemnicą. Czy w kręgu podejrzeń jest też Łumiński? Prokurator Ott zaprzecza: - Nie, z opinii biegłego dowiemy się ewentualnie, czy w grę wchodziłoby jakiegoś rodzaju niedopatrzenie z jego strony i czy w ogóle ktoś mógł dowiedzieć się o przestępstwie, jeśli z rozmysłem je ukrywano.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji