Artykuły

Teatr na gorąco. "Złoty smok" w Teatrze Praga

"Złoty Smok" w reż. Redbada Klijnstry Teatrpraga.pl MCKiS na Scenie Przodownik w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Stewardesy z transoceanicznej linii przelatują 10 kilometrów nad łódką z nielegalnymi imigrantami, ich jedyny kontakt z obcą kulturą to egzotyczne dania w azjatyckim barze.

Akcja sztuki Rolanda Schimmelpfenniga "Złoty smok" rozgrywa się w azjatyckiej restauracji, w której nielegalni imigranci z Chin karmią przedstawicieli zachodniej klasy średniej wymyślnymi daniami z dużą ilością chili, imbiru i trawy cytrynowej. W Niemczech, gdzie sztuka była przebojem, interpretowano ją przez pryzmat narastającego napięcia wokół imigrantów w Europie. Kiedy dwa lata temu wchodziła na afisz, kanclerz Angela Merkel ogłosiła koniec polityki multikulturalizmu, czyli wiary w koegzystencję europejskich społeczeństw i ludności, która przybywa na Stary Kontynent z odległych zakątków świata w poszukiwaniu pracy i spokoju.

Schimmelpfennig pokazuje mentalną i ekonomiczną przepaść, która dzieli obie strony: w jego dramacie stewardesy z transoceanicznej linii przelatują 10 kilometrów nad łódką z nielegalnymi imigrantami, ich jedyny kontakt z obcą kulturą to egzotyczne dania w azjatyckim barze. Trzeba dopiero, aby do tajskiej zupy wpadł ząb wyrwany z ust chińskiego kucharza, którego nie stać na dentystę, aby dotknęły - dosłownie - Innego.

Słabością polskiej inscenizacji wyreżyserowanej przez Redbada Klijnstrę jest granie stereotypami na temat imigrantów z Azji. Aktorzy nie tylko przebrani są w kostiumy będące skrzyżowaniem stroju do dżudo i kuchennych fartuchów, ale również przedrzeźniają akcent Wietnamczyków z warszawskich barów z sajgonkami i zupą pho. To tak, jakby ktoś wystawił sztukę o Polakach w Dublinie, którzy noszą dresy, przegryzają kiełbasą i co drugie słowo mówią "kurwa". Rujnuje to całą ideę dramatu, która polega przecież na przełamaniu kulturowego dystansu między imigrantami a resztą społeczeństwa i dostrzeżeniu w Obcych - ludzi, takich jak my. Stereotyp na nowo buduje ten dystans.

Reżyser nie ogarnął także skomplikowanej struktury sztuki, w której piątka aktorów gra kilkanaście postaci w różnym wieku, różnej płci i o różnym pochodzeniu oraz jednocześnie prowadzi narrację. Zabrakło decyzji, czy aktorzy mają opowiadać na chłodno, czy wcielać się w kolejne role, w rezultacie część (Elżbieta Kwinta, Konrad Bugaj, Maciej Kowalik) gra z dystansem, część (Ewa Dałkowska, Zdzisław Wardejn) udaje. Postaci zlewają się, co wprowadza dezorientację. Chociaż wszystko tu polega na grze zespołowej, aktorzy nie słuchają się nawzajem, nie współdziałają, stoją biernie, czekając na kwestie partnerów. Widać niestety, że to zespół z castingu, a na próby nie było za wiele czasu. W odbiorze nie pomaga również zbudowana z kolorowych klocków scenografia Anny Nykowskiej, zupełnie niewykorzystana w spektaklu. Na dobrą sprawę mogło jej nie być w ogóle.

"Złoty smok" to produkcja Teatru Praga, efemerydy powstałej z podziału dawnego Teatru Nowego Adama Hanuszkiewicza. Początkowo teatr działał w Fabryce Trzciny na Pradze (pamiętacie ten gorący niegdyś adres?), jednak w ostatnich latach całkiem zniknął z horyzontu. Ostatnio odrodził się w strukturze Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki. Spektakl "Złoty smok" gościnnie grany jest na scenie Przodownik na Mokotowie. Jak widać, tymczasowość i brak kierownictwa artystycznego teatrowi nie służą.

Jeżeli coś może zainteresować w spektaklu "Złoty smok", to opisy azjatyckich dań, którymi przetykana jest narracja. Po spektaklu popędziłem natychmiast do pobliskiego Dzikiego Ryżu, aby u pani Ou odbudować stargane zmysły. Państwu polecam kolejność odwrotną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji