Artykuły

W narożniku

- Mówić wszystko wolno, ale nie wolno uczestniczyć. Trzeba uczestniczyć w tym, co służy sztuce, a nie polityce. Dlatego ci, którzy robią szum wokół filmu o Smoleńsku, uczestniczą w politycznym interesie - mówi reżyser Kazimierz Kutz.

NEWSWEEK: "Dupa jest do srania, aktor jest do grania". Miał rację Kazimierz Dejmek? KAZIMIERZ KUTZ: Tak. Wbrew pozorom to bardzo głęboka myśl wybitnego człowieka teatru. Kazimierz Dejmek miał bardzo utrwalony światopogląd, głęboko lewicowy. Niezwykle go szanowałem za jego radykalizm. On to powiedział w okresie bardzo podobnym do dzisiejszego - kiedy Polska się dzieliła, chociaż z powodów innych i szlachetniejszych, i kiedy w świat polityki zostały wciągnięte szerokie rzesze aktorów.

W stanie wojennym aktorzy sympatyzujący ze zdelegalizowaną Solidarnością wezwali do bojkotu telewizji czy szerzej - oficjalnej rzeczywistości. Dejmek uważał, że to głupota.

- Paradoks polegał na tym, że ta grupa aktorów zaangażowanych politycznie - z Holoubkiem na czele - nie miała się gdzie spotykać. I proszę sobie wyobrazić, że to Dejmek udostępnił im lokal w swoim teatrze. I wypowiedział tę myśl, od której pan zaczął. Dlaczego ona jest dzisiaj znów ważna i słuszna? Bo on powiedział, że aktor powinien służyć ludziom i nimi się zajmować. A nie politykom, nie ideologiom, nie partiom. I radził: "Nie mieszajcie się w to". Ale rzecz miała dziwną puentę. Otóż kiedy Halina Mikołajska stała się jakby świętą...

...demokratycznej opozycji.

- I jak wyszła z obozu internowania, to Dejmek jej zaproponował pracę, bo nikt inny nie miał odwagi. Wystąpiła w jakiejś sztuce Wyspiańskiego w jego reżyserii. Spotkałem się z nią wtedy w ogródku Teatru Polskiego po raz pierwszy po internie. I powiedziała mi, że stało się coś strasznego, bo kiedy wchodziła na scenę, to oklaskiwano ją burzliwie nie za rolę.

Za jej piękną postawę. To były brawa dla niej jako obywatelki.

- Oczywiście. Dla niej jako świętej. Nie mogła się z tym pogodzić i zerwała swoje występy w teatrze. Była zdania, że to, co się stało z nią w teatrze, jest amoralne. Ale ten fakt potwierdza mądrość Dejmka. Wyciągnął rękę do Haliny, bo uważał, że jest aktorką i ma grać! I też poniósł porażkę.

Cytatem z Dejmka chłostani są teraz przez prawicę Maciej Stuhr i Marian Opania. Maciej Stuhr za obronę "Pokłosia" i uwagi o polskiej historii, w tym o antysemityzmie. A Opania za to, że nie chce zagrać Lecha Kaczyńskiego w filmie o Smoleńsku i w dodatku komentuje to nieprzychylnie dla Jarosława Kaczyńskiego i dla głoszących wersję o zamachu smoleńskim.

- To jest zwyczajne chamstwo. Naiwne chamstwo. I choć samo zdanie Dejmka ma w sobie wagę trywialności, wykorzystuje się je, by upokorzyć aktorów, którzy odmawiają wystąpienia w filmie Krauzego. W ten sposób wojna polsko-polska weszła na teren kinematografii. W gruncie rzeczy chodzi o to, że oni nie mają ani pieniędzy, ani scenariusza. To jest genialny chwyt PR-owski ze strony PiS. Wie pan, co się teraz stanie? Oni zaczną zbierać pieniądze. Włączy się w to Rydzyk. Można zrobić z tego wehikuł polityczny, medialny, bo to jest walka o ekran, telewizję, istnienie. Ten wehikuł będzie wiózł Kaczyńskiego do władzy i na trzy miesiące przed wyborami film będzie gotowy. Na Jasnej Górze będzie prapremiera i pięć milionów pielgrzymów przeżyje to jako cud. I tak to będzie wyglądało. Tu nie chodzi o kino. Zresztą ten reżyser nie ma specjalnego dorobku...

Mówi pan o Antonim Krauzem? Ale "Czarny Czwartek" to bardzo dobry film.

- Proszę pana, on przez ostatnie 15 lat zrobił dwa filmy.

Ten z 2010 r. jest bardzo dobry. Jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat.

- Ja też zrobiłem kilka bardzo dobrych filmów i kilka bardzo dobrych spektakli. Ale mniejsza z tym. Chodzi o to, i tu jest problem natury głębszej, że oni dlatego ogłosili ten "Smoleńsk", by wyeliminować zajmowanie się "Pokłosiem".

No gdzie? W prawicowych gazetach i na portalach ciągle jest głośno o "Pokłosiu". Tak zawzięcie krytykują, że aż ich czytelnicy proszą, żeby nie reklamowali tego polakożerczego filmidła.

- Chodzi o to, żeby ludzie nie chodzili do kina. Prezes ogłosił, że nie powinni chodzić, bo to jest świństwo. Obrzydzili ten film. I ten PR się powiódł, bo film ma niską frekwencję. Władysław Pasikowski siedem lat czekał na tę produkcję, poniósł wiele wyrzeczeń osobistych, żeby zrobić ten film i gdy już go zrobił, to napisał publiczny list do Moniki Olejnik i salwował się ucieczką. I wtedy na polu walki został młody Stuhr. Ponieważ reżyser dał dyla, to aktor postanowił wziąć wszystko na klatę.

To gdzie jest ta granica dla aktora? Kiedy powinien się angażować, wypowiadać?

- Zawód aktora jest z natury kolaboracyjny, dlatego że nie może zagrać roli przez samą ochotę. Musi być ktoś, przeważnie reżyser, który go do roli zaprosi. On może ją przyjąć albo odrzucić. Takie jego prawo.

Kazik Staszewski śpiewał swego czasu, że wszyscy artyści to prostytutki.

- Istnieje takie pojęcie w naszym środowisku - "skurwienie się". Bo myśmy przez okres socjalizmu byli nieustannie namawiani do kolaboracji. Pan sobie nie zdaje sprawy z tego, kto i ile razy mnie namawiał, żebym wstąpił do partii. Mówiono, że po tych filmach śląskich ja nie mogę nie być członkiem partii. Mnie molestowano i musiałem się bronić. Rzecz jest w przyzwoitości i niezależności. Ale to, co się dzieje teraz, jest bardzo brzydkie, dlatego że wchodzi w gówno polityki.

To po co pan w nią wchodził?

- Ja nie wchodzę w politykę. Nigdy w nią nie wchodziłem, bo nigdy nie byłem członkiem żadnej partii. Jestem senatorem niezależnym, z wyboru własnego, śląskiego elektoratu.

Ale to jest polityka. Był pan z Platformą, Palikotem, z Unią Wolności...

- Pan coś źle kombinuje. Ja mam swój światopogląd. Ja ich wspierałem jako obywatel. W lutym będę miał 84 lata. Sam decydując o swoim losie zawodowym, postanowiłem się z niego wycofać i zrobić coś dla moich ludzi ze Śląska. Tu - w Senacie. A wcześniej zrobiłem co najmniej 70 wielkich tytułów! Mówię o telewizji, kinie, o teatrze żywym. I mam dość zawodu. Poza tym zawód reżysera jest zawodem empirycznym i fizycznym również. Uważam, że jest taki dzień u faceta, który jeździ na koniach, że trzeba z tego konia zejść. I stałem się tu w parlamencie reprezentantem swojego Heimatu, tego nowego Śląska. Cały czas o tym tutaj mówię, mimo że nie mam żadnych szans, żeby cokolwiek zmienić, bo polska racja stanu mówi, że nie ma żadnego narodu śląskiego czy grupy etnicznej.

A cofając się politycznie w czasie? Był pan zakochany w Gierku?

- W Gierku? Nigdy. On był Zagłębiakiem, a Ślązak nie może się kochać w Zagłębiaku.

Pomijając różnice między Zagłębiem a Śląskiem, to w latach 70. żyło się panu jak u Pana Boga za piecem. Ordery pan dostawał, kręcił pan, co chciał, dyrektorem został w katowickiej telewizji.

- W Katowicach byłem dyrektorem artystycznym i niczego innego nie robiłem, tylko podnosiłem jakość. Przede wszystkim rozbudowałem część artystyczną, bo wtedy Śląsk miał status telewizji rozrywkowej, a ja to zacząłem poszerzać o teatr i o rozrywkę nieco szlachetniejszą. Pan sobie nie zdaje sprawy, ilu jako dyrektor wypuściłem młodych reżyserów - tabuny całe. W jakimś sensie przyczyniłem się do tego, że telewizja polska stała się szlachetniejsza. Te moje spektakle w poniedziałek oglądało tyle ludzi, że były puste ulice, bo nie było niczego innego, innej rozrywki. Więc niby dlaczego mam mówić o tym źle?

Na ile aktorom zaczynają się nakładać sytuacje życiowe z granymi rolami. Zaczynają nimi mówić?

- Ja miałem do czynienia z bardzo wybitnymi aktorami. Znamy się głęboko. Z tych, z którymi pracowałem - Łukaszewicz, Zamachowski, Olbrychski, Gajos, Kondrat - nie widzę, żeby im się coś pierdoliło. Wręcz przeciwnie, są wspaniałymi, inteligentnymi ludźmi. Oczywiście - jest to zawód niesłychanie obciążający pamięć, system nerwowy. I prawdą jest, że większość aktorów wcześniej się starzeje na skutek zużycia szarych komórek. Bo to jest nieludzkie - stale coś zapamiętywać. Ale tacy, jak ci, o których mówię, mają wszystko w porządku.

Cofnijmy się w czasie do momentu przed premierą "Pokłosia". Mając tu na kanapie młodego Stuhra i wiedząc, co się może wydarzyć, co by mu pan doradził?

- Żeby całkowicie się wyłączył ze wszystkiego i skupił na tym zadaniu. Żeby zagrał najlepiej.

A gdy już zagrał tę rolę... Powiedziałby mu pan: zajmij się chłopaku graniem, a nie mówieniem o historii Polski, polsko-żydowskich stosunkach?

- Nie można tak myśleć. Trzeba zrobić swoje - iść na całość, a potem ponosić konsekwencje. Zostaje honor Stuhra, który sprostał trudnej sytuacji jako człowiek - już nie jako aktor. Umiał stawać do końca, jakby reżyser umarł. Podziwiam jego heroizm. Przecież go kamienują, a on to wszystko bierze na siebie. Myślę, że jemu się to bardzo przysłuży, bo po tym wszystkim będzie bardziej męski. On zresztą sam mówi, że marzył o takim filmie, bo chciał uciec od etykiety żartownisia i bawidamka. A to znaczy, że jest bardzo inteligentnym człowiekiem. Jestem pełen podziwu dla niego. Gdy się robi takie filmy jak "Pokłosie", to sprawdza się odwagę cywilną i przyzwoitość. Maciej Stuhr zdał ten trudny egzamin.

Ale w którymś momencie się zapędza, coś mu się tam plącze z Cedynią i daje pretekst, by po nim jeździć.

- To zupełnie oczywiste. Dlatego że przeżywał to pierwszy raz.

To okrutne powiedzenie Dejmka, genialne w swojej dosadności, powoduje, że kiedykolwiek jakiś aktor wypowie się publicznie na tematy niezawodowe, obojętnie, czy z lewej, czy z prawej, to zawsze ktoś z przeciwnej strony wyciągnie ten cytat. Tę dupę i to sranie.

- To nie chodzi o słowo, tylko o uczestnictwo. Bo mówić wszystko wolno, ale nie wolno uczestniczyć. Trzeba uczestniczyć w tym, co służy sztuce, a nie polityce. Chodzi o uczestnictwo. Dlatego ci, którzy robią szum wokół filmu o Smoleńsku, uczestniczą w politycznym interesie.

Czym się różni mówienie Macieja Stuhra, wypowiadanie się na temat skomplikowanych spraw z historii Polski, od tego, że ktoś chce robić film o Smoleńsku, kierując się swoimi przekonaniami?

- Tym, że Stuhra zapędzono do narożnika. Znalazł się w sytuacji, w której musi być coś powiedziane. Bo gdyby nie mówił, to byłby chuj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji