Artykuły

Próby korekcyjne

Niedawno w kilkuosobowym towarzystwie udałem się do warszawskiego Teatru Rozmaitości na "Hamleta" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Przy­ciągnął mnie hałas towarzyszący temu przedstawieniu: trochę recenzji powścią­gliwych i wiele entuzjastycznych albo wyklinających reżysera. Przyznam, że najmniej rozumiem tych powściągliwców, bo ten "Hamlet" zmusza do gorących komentarzy. "Trzeba rozsypać na scenie dramat Szekspira w całej właściwej mu niejednorodności postaci, niespójności akcji, zwielokrotnionych odbiciach i uwydatnionych kontradykcjach. I być może wtedy teatralne lustro nie tyle odbi­je oblicze świata, ile pozwoli widzom je zobaczyć. By było właśnie takie, jakie się państwu wydaje" - pisze Małogorzata Sugiera w tekście zamieszczonym w programie i stanowiącym ideową wykładnię przedstawienia.

Rzeczywiście, przez trzy godziny oglądałem "Hamleta" rozsypanego na poje­dyncze scenki. W teatrze zapanował duch niespójności i - nadal myślę o tym z przykrością - ogranych "chwytów metaforycznych". Hamlet lata nago, recytuje tekst zwisając głową w dół z barierki. Aktorzy krzyczą, tarzają się na scenie - co, jak rozumiem, ma symbolizować niepokoje duszy. Nie oszczędzono nam także wiedzy, co reżyserowi kojarzy się z fletem. Nie będzie niespodzianki: pe­nis. I choć nie jest to asocjacja oryginalna, jej rozegranie zajmuje tyle czasu, że staje się ona jedną z głównych myśli przedstawienia. W rolach Rosencrantza i Guildensterna Warlikowski obsadził kobiety. Gdy dochodzi do sceny, w której Hamlet wypowiada - tu: wykrzykuje - słowa o graniu na flecie, rzeczywiście trzyma w ręku flet. Następnie przykłada go do swych partii "moczopłciowych", a przed nim klęka Guildenstern. Resztę scenki niech skryje niepamięć. Nie dla­tego, że to, co się działo, było nieprzyzwoite. Nie występuję przeciw aranżowa­niu scen seksualnych w teatrze. Opowiadam się tylko za rozumnym ich wyko­rzystywaniem. W tym przypadku seks zastępuje sens; skojarzenie flet-organ nie jest aż tak doniosłe, by przez parenaście minut zajmować nim widownię. Idzie raczej o doraźny efekt, epatujący filistrów i młodzież w wieku szkolnym. Ale co ma wtedy robić widz, który do tych kategorii nie należy?

Po wyjściu z teatru najmłodsza uczestniczka naszej wycieczki zdecydowanie chwaliła przedstawienie; inni, w wieku zróżnicowanym, choć podyplomowym, z zapałem formułowali krytyczne opinie. Myślę, że taki podział wynikł z różni­cy nie tyle gustów, co - pamięci. Bo właśnie pamięć konwencji teatralnych jest największym przeciwnikiem inscenizacji Warlikowskiego. Otacza ją - między innymi za sprawą kilku recenzentów - aura nowatorstwa i nowoczesności, ale w gruncie rzeczy widz ogląda magazyn z dość tandetną staroświecczyzną. Wszystko to już w teatrze przerabiano. I przesadną grę ciałem, i krzyk zamiast mowy, i szokowanie nagością. Od trzydziestu paru lat te zabiegi wyrażają jedną myśl: ach, jacy my nieprzystosowani. Nie jest to zbyt wiele, jak na interpretację "Hamleta".

Zresztą przedstawieniu Warlikowskiego trzeba oddać sprawiedliwość: kilka scen, a właściwie zamkniętych etiud - bo z serii takich całostek składa się spek­takl - jest świetnie ułożonych. Tyle że nie wynika z nich myśl o całości. Rozu­miem, taki był projekt spektaklu; poświadcza to Małgorzata Sugiera w cytowa­nym przeze mnie fragmencie. Jednak pomysł, by reżyser "rozsypywał" Hamle­ta, a widz go sobie składał, uważam za nonsensowny. Przypomina to niegdy­siejsze koncepcje pojmowania dzieła jako "modelu do składania" przez odbior­cę. Pokolenie temu był to ciekawy eksperyment, który jednak wiódł twórców w ślepą uliczkę. Okazało się - po raz kolejny w historii - że dzieło sztuki wymaga konstrukcji i sensu. Przerzucanie tej roboty na odbiorcę sprawia, że działalność artystyczna staje się zbędna. Po cóż mi "Hamlet" w teatrze, skoro mam w domu tekst sztuki i mogę ją sobie składać i rozkładać wedle własnej woli? Oczywiś­cie, wiem, że idea nieinterpretacji dzieła wynika z wciąż popularnego myślenia o "opresywności" sensów i tekstów. W tej wersji interpretacja to redukcja wie­lości znaczeń, a więc zubożanie cudzej wolności wyboru. Jednak takie myśle­nie mam za humbug. Przecież Warlikowski coś nam proponuje. Nie jest to wprawdzie wizja "Hamleta", lecz publicystyka na temat statusu interpretacji w te­atrze. Ale tak czy owak reżyser jakiś swój pogląd chce nam narzucić. Tyle tyl­ko, że to, co nam mówi, lepiej wychodzi w konferencyjnym referacie niż w te­atralnym spektaklu.

Jest też inna możliwość. Wcześniej Warlikowski wystawił Poskromienie złośnicy. To przedstawienie zaciekawiło mnie, bo reżyser znalazł efektowny pomysł interpretacyjny na tę niezbyt atrakcyjną sztukę. Na plan pierwszy wysu­nął wątek przemocy, nadając spektaklowi spójność i dynamizm. Jednak takie zabiegi nie wystarczają, by wystawić Hamleta. Bo ta sztuka wymaga nie pomy­słów, lecz wizji świata Hamlet brutalnie "sprawdza" intelektualną dojrzałość swych inscenizatorów. Tu nie pomogą blefy: podpieranie się formalnymi sztu­czkami czy odwołania do teorii dyskursów. Jeśli reżyser nie ma wiele do po­wiedzenia o rzeczywistości, jego Hamlet leży.

Prawdę mówiąc, najbardziej żal mi aktorów. Warlikowski zebrał świetną ekipę i nie dał jej szans. Oczywiście, są sceny, gdy widać talent wielu uczestni­ków przedstawienia Czasem staje się to dramatyczne - bo aktorzy, by ujawnić swe atuty, muszą na własną rękę wyrywać się z okowów scenicznego bezładu. Najkonsekwentniej robi to Magdalena Cielecka; jej Ofelia jest świetna i poru­szająca Zresztą niemal wszyscy mieli swoje chwile. Ale nie powstało z nich przedstawienie. Hamlet Warlikowskiego ujawnia też ogólniejszy problem. Przedstawienia reżyserowane przez część tak zwanych młodych twórców są efektowne, na ogół dobrze zbudowane. Umiejętnie operuje się w nich ruchem, światłem, muzyką. Powiedziałbym, że często dochodzi w nich do głosu intere­sująca wizja teatru. Ale brakuje myślenia o świecie zewnętrznym, którym teatr pożywia się, jak każda sztuka. Bez tego inscenizacyjna pomysłowość nie prze­rodzi się w dojrzały język artystyczny. Jeszcze go nie ma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji