Artykuły

"Pokłosie" - zwykli ludzie i mroczna tajemnica

- Jestem człowiekiem wesołym, uwielbiam się śmiać, mam bardzo duży dystans do siebie i do świata. Ale bywam w prywatnym życiu też poważny. I takim chcę być również aktorem. Mam dwa oblicza i widzowie, którzy znają mnie z teatru, już to wiedzą - opowiada MACIEJ STUHR, aktor Nowego Teatru w Warszawie.

Nowa produkcja Władysława Pasikowskiego od jutra w kinach. To jedna tego roku. Dyskusja o filmie już trwa.

Reżyser kultowych "Psów", mistrz polskiego kina akcji lat 90. wraca po ponad dekadzie milczenia w świetnej formie. Tym razem wyreżyserował wytrawny thriller, który reklamowany jest jako najodważniejszy film roku. Pasikowski wkłada kij w mrowisko i mierzy się w "Pokłosiu" z niełatwym tematem polskiej historii-pogromami z 1941 r.

- To najważniejszy film, w jakim grałem - przyznaje Maciej Stuhr, odtwórca jednej z głównych ról - Mam nadzieję, że widzowie docenią ten film i stanie się on prawdziwym wydarzeniem. Opowieść o pogromie ludności żydowskiej to nie jest łatwa sprawa, dla wielu to temat trudny do przyjęcia. Ale o tym trzeba było w kinie w końcu powiedzieć. Nie chcemy "Pokłosiem" nikogo obwiniać ani dokopywać Polakom. Ważne jest to, jakie wnioski wyciągniemy z opowiedzianej historii - dodaje.

Zbieranie pieniędzy na film trwało aż siedem lat. Sam Pasikowski twierdzi, że szukano ich prawie wszędzie poza Niemcami i Austrią. Dopiero w ubiegłym roku Polski Instytut Sztuki Filmowej dał na produkcję 3,5 min zł. Zdjęcia realizowane były na Mazowszu. Za kamerą stanął Paweł Edelman, autor zdjęć do takich tytułów jak "Pianista" czy "Katyń", scenografię projektował laureat Oscara Allan Starski.

Pasikowski napisał scenariusz "Pokłosia" początkowo pod tytułem "Kadisz", po przeczytaniu "Sąsiadów" Jana Tomasza Grossa. Akcja filmu toczy się współcześnie. Franciszek Kalina (w tej roli Ireneusz Czop) po latach emigracji przyjeżdża do Polski, bo jego młodszy brat (Maciej Stuhr) popadł w konflikt z mieszkańcami swojej wsi. Bracia są w coraz większym niebezpieczeństwie, a prawda, do której docierają, zaskakuje i przeraża. Przyczyną okazuje się mroczna tajemnica sprzed lat.

"Pokłosie" to wspólna produkcja Polski, Holandii, Rosji i Słowacji. Na ekranie zobaczymy też między innymi Zbigniewa Zamachowskiego, Jerzego Radziwiłowicza i Słowaczkę Zuzannę Fialovą. Film dostał Nagrodę Dziennikarzy na 37. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Rozmowa z MACIEJEM STUHREM, odtwórcą jednej z głównych ról w "Pokłosiu".

Maciej Stempurski: W piątek nowy obraz Władysława Pasikowskiego trafia do kin. Czy Pana zdaniem to będzie najważniejszy tegoroczny polski film?

MACIEJ STUHR: Bardzo bym chciał, żeby tak się stało, i mam nadzieję, że widzowie go docenią, podobnie jak zrobili to dziennikarze na gdyńskim festiwalu, przyznając mu swoją nagrodę. Po pierwsze dlatego, że to jest bardzo dobry film, po drugie - ze względu na temat. Opowieść o pogromie ludności żydowskiej to nie jest łatwa sprawa, dla wielu to temat trudny do przyjęcia i nie wszyscy byli zachwyceni, że taki obraz powstaje. W każdym razie dla mnie jest to najważniejszy film, w jakim dotychczas przyszło mi występować.

Nie boi się Pan, że na nowo wywoła on w Polsce bardzo ostrą dyskusję o antysemityzmie, o stosunku Polaków do Żydów w czasie okupacji?

- No cóż, szczerze mówiąc, jestem przygotowany na jatkę... Bardzo ostrożnie zaglądam na internetowe fora, bo już pojawiają się tam wpisy różnych "prawdziwych" nawołujących do boju. Już robi się gorąco, a temperatura na pewno wzrośnie. Ale to świadczy o tym, że taki film musiał w końcu powstać.

Aby rozliczyć się z historią?

- Nie do końca. Nie chcemy "Pokłosiem" nikogo obwiniać, nie zamierzamy stawiać społecznych diagnoz ani dokopywać Polakom. Ważne jest to, jakie wnioski wyciągniemy z opowiedzianej historii, jak jej przemyślenie i przeżycie może wpłynąć na naszą przyszłość, nasze stosunki z innymi, na rozumienie naszej polskiej tożsamości. To film o tym, co przemilczana, ukrywana historia robi z ludźmi dziś.

"Pokłosie" to także bardzo sprawnie nakręcony thriller.

- Sprawa Jedwabnego jest - bardzo ważnym - ale tylko tłem dla opowiedzianej historii. Tak naprawdę jest to współczesny film o konflikcie między braćmi i konflikcie między jednostką a lokalną społecznością. Władysław Pasikowski to mistrz kina gatunkowego i zrobił znakomity, mroczny, psychologiczny kryminał, który ogląda się z zapartym tchem. Tam jest aż gęsto od ludzkich emocji, a tym przecież żyje kino. Świetne zdjęcia, kapitalna obsada, pomysłowy scenariusz - to wszystko sprawia, że mamy do czynienia z klasowym kinem. Anna Bikont, która sporo pisała o pogromie, mówiła, że nie wyobraża sobie o tym filmu, że trudno znaleźć dla niego formę. Ale kiedy zobaczyła "Pokłosie", powiedziała, że się udało.

Ostatnio widzimy Pana w poważnych filmach: "Obławie", "Pokłosiu", będzie Pan grał w filmie o Wałęsie. To nowe oblicze Macieja Stuhra, który ma dość ról dowcipnych, kabaretu, pastiszu?

- W zasadzie jestem człowiekiem wesołym, uwielbiam się śmiać, mam bardzo duży dystans do siebie i do świata. Ale bywam w prywatnym życiu też poważny. I takim chcę być również aktorem. Mam dwa oblicza i widzowie, którzy znają mnie z teatru, już to wiedzą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji