Artykuły

Emocje w utajeniu

Kaliska inscenizacja "Miłości i gniewu" - piętnasta, jakiej dokonano na scenach polskich teatrów - nie wywołała na widowni żywszych uczuć. Ze sceny wiało chłodem, aktorzy wygłaszali teksty, jakby dystansując się od myśli i zachowań postaci, w które przyszło im się wcielić. Dlaczego tak się stało? Może zakończył się "nowy czas", który przed blisko czterdziestu laty olśnił konserwatywnego Johna Gielguda, a może ten czas jeszcze w Polsce nie nadszedł?

Jimmy, mimo iż paradujący w czarnych dżinsach,lest dla dzisiejszych Polaków gościem z innej planety. Może inaczej jest nad Tamizą, może tam bunty pokolenia lat pięćdziesiątych marszczą bajoro establishmentu powracającą falą. Polaka oburza bardziej głupota i bezhołowie, obłuda jest wrogiem z drugiego szeregu. Wciąż trudno nad Wisłą o rozczarowanie sytym, pozbawionym materialnych trosk, życiem. Mało tego, dla wielu jest ono obiektem pożądania. Dlatego casus Jimmy'ego będzie odbierany z podejrzeniem o nieautentyczność, jako recital naburmuszonych min i kabotyńskich zachowań.

Od "buntownika bez powodu" publiczność oczekuje po prostu ekspresji i z takim nastawieniem stawiła się na premierowe przedstawienie "Miłości i gniewu". Dlatego wielu widzom rola Dariusza Kordka przyniosła rozczarowanie. Ten niewątpliwie uzdolniony aktor chyba zbyt długo stronił od ról dramatycznych.

Może jednak wykonawcom najzwyczajniej nie starczyło czasu i podczas kolejnych spektakli zdołają bardziej zżyć się z postaciami?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji