Artykuły

Inżynier Mamoń to ja

Czy piszesz o żarciu, czy o teatrze, zawsze o tej porze roku pojawia się zamówienie na podsumowanie minionych 12 miesięcy - pisze w felietonie dla Przekroju Maciej Nowak.

A jeszcze lepiej na tekst ogólnowojskowy, który będzie miłym tłem dla tego najpiękniejszego wieczoru. Przełammy się opłatkiem, podzielmy jajeczkiem, pierwsza gwiazdka, maluśki, maluśki, maluśki, telefon zapchany SMS-ami o wyjątkowym dniu i rodzinnej atmosferze i że Wojtek z żoną i córkami, przybieżeli do Betlejem, jingle bells, jingle bells, ze szwagrem się nie napijesz?, cicha noc, święta noc i żebyś Maciusiu w najbliższym roku w końcu się ożenił. Koszmar. Horror. Ale OK, jak co roku idę w to. Tylko w drugą stronę, bo zamiast zestawienia najważniejszych premier, które miały miejsce od ostatniej emisji "Kevina...", zajmę się spektaklami, których nie zauważyłem w telewizji, nie opisałem dla "Przekroju" i teraz zaczynam żałować. Szczerze i po chrześcijańsku. Na trzeźwo i głęboko. Oto wyznanie moich teatralnych win z roku 2012.

Pierwsza z win to Paweł Świątek, student IV roku krakowskiej reżyserii. Wina tym większa, że Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, zadzwonił z kategorycznym poleceniem obejrzenia spektaklu według Becketta w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu. Powinno mnie zastanowić, że Krzysztof - zwykle skupiony na swoich premierach - nagle promuje konkurencyjny śląski teatr. Ale nie zastanowiło. Przeoczyłem również kolejną realizację tego samego reżysera czyli "Helter Skelter" według Zygmunta Baumana w krakowskiej PWST. Dopiero w grudniu zobaczyłem następną robotę Świątka, czyli "Pawia królowej" Doroty Masłowskiej w Starym Teatrze w Krakowie. I padłem na pysk. Tak odświeżającej, żywotnej energii, takiej kreatywności reżyserskiej i aktorskiej nie widzieliśmy od dawna. Być może nawet od pierwszych realizacji Jarzyny, Klaty czy Strzępki. I świetnie, że twórcom o ustabilizowanej już pozycji i dorobku zaczynają deptać po piętach młode wilczki, które na ich teatrze się wychowały i wobec nich dystansują. Świątek jest dzieckiem Teatru im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu, inne enfant terrible, czyli Michał Kmiecik, jeszcze dwa lata temu uczestniczył w zajęciach "Lata w teatrze" we Wrocławiu, a dziś robi "Dziady" Mickiewicza. Zresztą też w Wałbrzychu. I to jest zdrowe, i to jest właściwe, że napór nowych roczników zaburzy rządy świętych krów, a właściwie - starych wołów.

Wina druga to mało baczne rozglądanie się po teatrach, które pozostają poza szłakami. Temu trudno się oprzeć, bo czytelnicy i widzowie, a za nimi redaktorzy, a w końcu i ty sam, jako autor, chcemy pisania o tym, co jest w jakiś sposób czytelne. Mówcie do mnie inżynier Mamoń, ale naprawdę żałuję, że nie obejrzałem i nie opisałem "Przełamując fale" w Kaliszu w reż. Macieja Podstawnego, "Śmierci pięknych saren" w Rzeszowie w reż. Pawła Szumca, "Komedii obozowej" w Legnicy w reż. Łukasza Czuja, "Kordiana. Reinterpretacji" w białostockich Lalkach w reż. Agnieszki Baranowskiej, "Jądra ciemności" w Kielcach w reż. Szymona Kaczmarka, "My w finale" w Bagateli w Krakowie w reż. Iwony Jery i "Być jak Maria Janion" w Centrum Kultury Gdynia w reż. Marcina Groty. I że nie starczyło mi determinacji, by zrobić odcinek "Wszystko o kulturze" o "Ciałach obcych" Julii Holewińskiej w Sopocie w reż. Kuby Kowalskiego.

I w końcu wina trzecia to stosunek do najstarszego pokolenia artystów polskiego teatru. W poszukiwaniu nowych doznań często na drugi plan schodzą dzieła artystów bardziej dorosłych. Twórczość Jerzego Jarockiego była w centrum zainteresowania opinii publicznej do ostatnich chwil. Mam jednak poczucie, że za mało poświęciliśmy uwagi spektaklowi "Hopla, żyjemy!", którym Krystyna Meissner zamknęła swą dyrekcję w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Z przykrym zaskoczeniem zorientowałem się też, że żaden stołeczny kundel z kulawą nogą nie zainteresował się "Siedmioma lekcjami dla zmarłych", które w Radomiu przygotował Janusz Wiśniewski. Więcej grzechów nie pamiętam. Wyznawszy je, wcale nie twierdzę, że się od nich w nowym roku uwolnię. Ale, jak mówi klasyk, Alleluja i do przodu w nowy 2013 r.!

***

Dla tych, którzy naprawdę potrzebują zestawień, 5 najważniejszych premier roku 2012 według Macieja Nowaka

"Danuta W." (w opracowaniu Piotra Adamowicza),

teatr Polonia, Warszawa,

reż. Krystyna Janda

*

"Firma" Pawła Demirskiego,

Teatr Nowy w Poznaniu,

reż. Monika Strzępka

*

"Tytus Andronikus" Williama Szekspira,

Teatr Polski we Wrocławiu,

reż. Jan Klata

*

"Burza" Williama Szekspira,

Teatr Polski w Bydgoszczy,

reż. Maja Kleczewska

*

"Korzeniec" według Zbigniewa Białasa,

Teatr Zagłębia w Sosnowcu,

reż. Remigiusz Brzyk

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji