Artykuły

Ach! te głupie baby...

Gdyby Jan Buchwald nie był tak uroczym i kulturalnym panem, posądziłabym go pewnie, że jest zdeklarowanym antyfeministą. Otóż spektakl, jaki zafundował kaliskiej publiczności na otwarcie swego pierwszego sezonu dyrektorskiego w Kaliszu, jest jednym wielkim zdumieniem i jękiem rozpaczy nad ludzką - a przede wszystkim babską - głupotą. Głupota okazuje się wieczna, ponadczasowa, odradzająca się w każdej epoce, czasem nawet triumfująca... Tak było zapewne w czasach Zapolskiej. Oj! musiały nieraz dokuczyć tej "kobiecie wyzwolonej" te wszystkie damulki małego formatu, skoro napisała taką sztukę, jak "Ich czworo", a w listach zwierzała się, że woli towarzystwo małpki (!) niż swych koleżanek. A dziś? - No cóż, nie trzeba daleko szukać, wystarczy rozejrzeć się wokół... Przykładów aż nadto!

W kaliskim przedstawieniu głupota w całej swej pełni rozkwita w cie­pełku mieszczańskiego domu. Mamy więc stosowną scenografię - jak trzeba - z pluszową kanapą, świąteczną choinką, firaneczkami, falbankami, bibe­lotami itp. A gdzieś zza sceny płynie świąte­czna kolęda. I w tym wszystkim - jak chory wykwit - egzystuje koszmarna rodzinka.

Na pierwszym planie puszy się pani domu; osóbka o miłej powierzchowności, ale ptasim móżdżku, na dodatek pełna pretensji do całego świata i nader dobrego o sobie mniemania. Typ rozszczebiotanej "słodkiej idiotki", która na domowy uży­tek bywa częściej nieznośną zrzędą. Dama ze społecznego awansu, przybierająca raz po raz wielkopańskie pozy, spod których wyziera jednak cała jej trywialność i bez­myślność. Agnieszka Dzięcielska, której przypadła ta rola, umie na szczęście poka­zać jej różne odcienie. Tworzy postać wpra­wdzie niewielkiego formatu lecz psycho­logicznie dość złożoną, momentami zabawną, no i nie pozbawioną kobiecego wdzię­ku, co na scenie zawsze się liczy.

Bardziej jednowymiarowy jest pan do­mu - wielce uczony profesor, niestety, zupełnie oderwany od życia, typowy nieu­dacznik. Cała jego mądrość i wiedza oka­zują się funta kłaków warte wobec babs­kich intryg. Lech Wierzbowski, kreujący tę postać - ze swą inteligentną twarzą, szla­chetnie brzmiącym głosem i wyciszonym stylem bycia - jest przecież tylko żałosną marionetką w rękach kobiet. Trochę śmie­szy, trochę wzrusza, ale przede wszystkim wzbudza politowanie.

Równie płytką postacią jest "ten trzeci", niejaki Fedycki, kochanek żony i zarazem ideał wszystkich pań. Nie ma on jednak w sobie nic z uroczego fircyka, uwodziciels­kiego bawidamka czy sympatycznego we­sołka. Przeciwnie - to prymitywny cham, który kładzie się w butach do łóżka, wy­głasza pseudo-mądrości życiowe i odstawia jakieś prostackie wygłupy. Jest tak irytują­cy, że aż trudno uwierzyć, że jakakolwiek kobieta może stracić dla niego głowę. Trze­ba jednak przyznać, że Cezary Morawski, który w Kaliszu występuje gościnnie, gra z dużym temperamentem, mocno ożywia­jąc spektakl.

Skoro pani ma kochanka, pan też musi się jakoś pocieszyć; pojawia się więc panna Mania - szwaczka również pozująca na damę - najbardziej powściągliwa postać w tym przedstawieniu (Monika Szalaty). Romansowa układanka jest jednak bogatsza. Do gry wkracza bowiem jeszcze jedna barwna postać drugiego planu; ciepła wdó­wka, tyleż cwana co naiwna, cierpliwie zabiegająca o względy Fedyckiego. Krys­tyna Horodyńska bodaj jako jedyna w tym spektaklu traktuje swą rolę z pewnym dystansem, co sprawia, że nie rażą nawet jej niewyszukane zaloty do grubiańskiego ko­chanka. Galerię portretów "babskiej głu­poty" dopełnia stadium krańcowe; służąca - typowy garkotłuk - miotająca się po domu z obłędem w oczach (Mirosława Sapa).

A wśród tych męsko-damskich układów, kłamstw, oszustw i intryg plącze się, nikomu niepotrzebne, mocno przerośnięte dzie­cko z bezmyślną twarzą lalki, które po­twornieje z minuty na minutę (Ewa Kibler). Pozornie obojętna obserwatorka tej kome­dii ludzkiej na koniec podsumowuje ją cynicznym gestem, robiąc w stronę widowni wymowny balon z gumy do żucia. Cóż wynika ze zderzenia tych postaci, na pewno jeszcze bardziej niż chciała tego autorka wykrzywionych, karykaturalnych, groteskowych? - Pozornie zabawny, ale tak naprawdę to przerażający obraz strasznych mieszczan i ich banalnej egzystencji. Obraz skarlałego świata, kreowany z taką pasją i tak dalece zdeformowany, że rodzi się wątpliwość, czy to jeszcze jest Zapolska, czy może już Witkacy lub Gombrowicz?

Wątpliwość tym bardziej uzasadniona, że sam reżyser - bawiąc się konwencjami - raz po raz daje widzowi znaki, że nie tylko o wywołanie upiorów sprzed stu lat tutaj chodzi. Nie bez powodu przeniesiono prze­cież akcję dramatu z "pięknego wieku XIX" w lata znacznie nam bliższe. I na pewno nie szło tu tylko o modę czy styl epoki, lecz - jak sądzę - właśnie o tę "śmiertelną głupotę", która okazuje się tak nieśmiertelna. Ciągle odżywa w różnych wcieleniach, z różnymi twarzami. Rozple­nia się jak chwast, bezmyślnie niszcząc wokół wszystko, co ma jakikolwiek więk­szy wymiar - uczucia, wrażliwość, wartości moralne, wyższe cele... Panoszy się zwłasz­cza wtedy, gdy nikt nie stawia jej barier, gdy wszystko jest dozwolone.

I tak okazuje się, że "Ich czworo" może i dziś być punktem wyjścia do dość trafnej diagnozy społecznej, która jest chyba też próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego po raz kolejny nie udały się nam nowe porzą­dki "w swoim własnym domu". A jeśli ktoś nie lubi szukać w teatrze zbyt wielu sensów, może po prostu bawić się perypetiami niewydarzonych kochanków, jak na dobrej farsie. Czasem dobrze jest się pośmiać nawet z własnej karykatury.

Premierowa publiczność (warto odnoto­wać wśród honorowych gości po raz pierw­szy prezydenta Kruszyńskiego za swą świ­tą!) przyjęła spektakl życzliwie, choć bez nadmiernego entuzjazmu. Stałym bywal­com zabrakło "fajerwerków", jakich spo­dziewali się z okazji inauguracji nowego sezonu pod nową dyrekcją. Myślę jednak, że "Ich czworo" - na pewno nie wystrzało­we, ale sensowne i warsztatowo dość rzetel­nie zrobione przedstawienie - jest w sumie niezłą zapowiedzią tego, co chce nam zao­ferować w najbliższym czasie teatr nad Prosną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji