Srebrna noc Dziadów
Niespełna na tydzień przed premierą II Części "Dziadów" która odbędzie się dziś w Teatrze Nowym w Zabrzu, w trzech miejscach: w starej sztolni "Luiza" w Zabrzu, w zabytkowej kopalni srebra w Tarnowskich Górach i w Ruinach Teatru Miejskiego w Gliwicach działy się rzeczy niezwykłe.
Ci, którzy mieli możność uczestniczenia w tych wydarzeniach artystycznych znaleźli się w samym centrum misterium życia i śmierci. To nie było szkolne "głucho wszędzie, ciemno wszędzie". To były pytania o najgłębszy sens życia, o nagrodę i karę. Tu i teraz. To była także - paradoksalnie, bo przecież "Dziady" to noc duchów - afirmacja człowieka, jego nieskończonych możliwości.
Akcję artystyczną, będącą nomen omen promocją premiery, która odbędzie się właśnie dzisiaj 31 marca na scenie Teatru Nowego w Zabrzu, przygotował scenograf Jerzy Kalina. Wykorzystując naturalne wnętrza pokazał "Dziady" jakich dotąd nie było. A przynajmniej ja takich nie widziałam, i nie przeżyłam, w żadnym teatrze, ani tym bardziej przy lekturze mickiewiczowskiego tekstu. Schodząc pod ziemię, niczym do ludzkiego pracmentarzyska, obrzęd "Dziadów" nabrał zgoła innego wymiaru. Zdarzało się już nie raz, że stawaliśmy w zdumieniu nad III Częścią, emocjonowaliśmy się przenikliwością tekstu odnajdując w nim własną rzeczywistość. Tyle, że te odniesienia miały charakter polityczny, wolnościowy. Myśleliśmy w kategoriach narodu, tymczasem II Część była najczęściej takim sobie, barwnym i magicznym, ale jednak "uzupełniaczem".
Tymczasem Irena Jun, która reżyseruje spektakl w Teatrze Nowym, i z której pracy przy przygotowywaniu happeningu Jerzy Kalina rzecz jasna skorzystał, tak prowadzi aktorów, że nagle znane kwestie brzmią inaczej, szalenie osobiście.
W kopalni srebra Jerzy Kalina poprowadził publiczność krętymi korytarzami, aktorzy-duchy towarzyszą widzom w drodze do głównego miejsca obrzędu. Siermiężne postaci, migotliwe świeczki, gdzieś w oddali krzyż, kamienne sklepienie. Lepszej scenerii nie wymarzyłby i sam Mickiewicz.