Artykuły

Rozmowa kontrolowana

- Jeśli po obejrzeniu tej sztuki chociaż jedna osoba przed wzięciem narkotyku zastanowi się, czy warto, to będzie to wielki sukces tego przedsięwzięcia. I to jest moim ogromnym marzeniem - mówi aktorka NATALIA JAKUBOWSKA przed sobotnią premierą spektaklu "My, dzieci z dworca Zoo" w Teatrze im. Sewruka w Elblągu.

Pani pierwszą ważną rolą na elbląskiej scenie była Mela w "Moralności pani Dulskiej". Teraz, w spektaklu "My, dzieci z dworca Zoo", wciela się Pani w postać głównej bohaterki, Christiane. To chyba dużo większe wyzwanie, prawda?

- Tak, większe wyzwanie, większa rola, większa też odpowiedzialność za cały spektakl. Praktycznie jestem silą napędową tego przedstawienia. Nie umniejszając nic moim wspaniałym partnerom scenicznym, którzy pojawiają się w tym spektaklu, to jednak ja nadaję mu rytm i energię. Mam takie poczucie, że ile z siebie dam, tyle widzowie otrzymają. To jest ogromna odpowiedzialność, która na mnie ciąży. Czasami wychodzi to lepiej, czasem gorzej, ale cały czas pracuję nad tym, by moja gra była na pewnym poziomie, który satysfakcjonuje zarówno mnie, jak i widzów.

Czy w jakiś szczególny sposób przygotowywała się Pani do tej roli?

- Na początku dużo mówiliśmy o samym problemie, nie tylko o narkomanii, ale też o problemie dużo ważniejszym, to znaczy o tym, dlaczego młodzi ludzie w ogóle sięgają po narkotyki. Nie jeździłam nigdzie, żeby np. oglądać, jak wygląda głód narkotykowy - to nie było tego typu przygotowanie do roli. Ale było oczywiście czytanie o problemie, praca nad rolą, nad ustawieniem całego spektaklu. Starałam się też odkrywać w sobie jakieś szczególne stany, jakich mogła doświadczać Christiane.

O czym, według Pani, jest sztuka "My, dzieci z dworca Zoo"? Czy spektakl ten może zainteresować dzisiaj młodego widza?

- Zdecydowanie tak. Chociaż książka dotyczy już nieco odległych czasów, bo połowy lat 70., Berlina, to jednak nic nie straciła ze swojej aktualności. Wiem, że ten problem jest nadal aktualny albo jeszcze bardziej niż wtedy, że branie narkotyków jest dosyć powszechne wśród młodzieży. Poza tym, jak już mówiłam,

nie skupiamy się tylko na problemie narkomanii, ale też na czymś takim, jak chęć przynależenia do jakiejś grupy przez młode osoby, na takie problemy, jak zaniedbania ze strony rodziców, nauczycieli, brak autorytetów. To właśnie to wszystko spowodowało, że moja bohaterka sięgnęła po narkotyki, bo weszła do bardzo złej grupy. A skoro już chciała do niej należeć, to musiała się podporządkować panującym w niej regułom.

A jak pracuje się Pani pod okiem Giovanny'ego Castellanosa?

- Dobrze. To jest dobry reżyser, bardzo uczciwy człowiek. Jego uwagi są niezwykle trafne i bardzo mu ufam. Czasem bywa też ostry, ale nie po to tu przecież jesteśmy, żeby cały czas wysłuchiwać tylko pochwal. Dobra krytyka jest rzeczą bardzo cenną, szczególnie w dzisiejszych czasach.

Dlaczego warto wybrać się do teatru na spektakl "My, dzieci z dworca Zoo"?

- Mam nadzieję, że widzowie zobaczą dobry spektakl, który - bardzo bym sobie tego życzyła - nie pozostawi ich obojętnymi, który da im do myślenia. A jeśli po obejrzeniu tej sztuki chociaż jedna osoba przed wzięciem narkotyku zastanowi się, czy warto, to będzie to wielki sukces tego przedsięwzięcia. I to jest moim ogromnym marzeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji