Artykuły

Czym zaskoczy Fronczewski?

- Mój umiłowany Gustaw Holoubek zwykł mawiać: Jeśli mamy problem z postacią, z wyrażeniem jej na scenie, trzeba dokonać trudnego zabiegu i odwołać się do siebie. Pod warunkiem że tam się kogoś zastanie - śmieje się Piotr Fronczewski. W Teatrze Ateneum trwają ostatnie próby "Ja, Feuerbach", sztuki niemieckiego dramaturga Tankreda Dorsta. W roli głównej zobaczymy Piotra Fronczewskiego, który też reżyseruje spektakl.

Mierzy się z rolą-legendą, którą w latach 90. w Teatrze Dramatycznym stworzył Tadeusz Łomnicki. Premiera spektaklu - 2 lutego w Teatrze Ateneum.

Rozmowa z Piotrem Fronczewskim

Dorota Wyżyńska: "Ja, Feuerbach" to opowieść o teatrze od kulis. O wielkim aktorze, kiedyś popularnym i uznanym, który po latach przerwy pragnie wrócić do zawodu. Czy ta historia mogłaby się rozegrać dziś za kulisami np. w Teatrze Ateneum?

Piotr Fronczewski: Mogłaby, naturalnie. Ten teatralny świat od kulis niewiele się przez ten czas zmienił. Autor sztuki Tankred Dorst podkreślał kiedyś, że teatr jest wynalazkiem równie ważnym jak koło i ogień. To rozdział wielkiej filozofii. Teatr w istocie nie zmienił się od swojego zarania, od czasów trzech brodatych Greków. Wciąż zadaje te same pytania.

Zmieniają się dekoracje, aktorzy, okoliczności, rzeczywistość, która skrzeczy za oknem, ale pytania, które padają ze sceny, od wieków są te same. Podobnie życie za kulisami. Są te same emocje, lęki, obawy, koterie, są różnego rodzaju ekspresyjne wyładowania, plotki i dziwne rozmowy.

Wiele jest scenariuszy i sztuk o teatrze i o złożoności tego świata. O teatrze od kulis, o świecie od kulis. Ta - moim zdaniem - jest szczególna.

Feuerbach przychodzi do teatru na spotkanie z reżyserem. Nie zastanie go jednak. Przyjmie go młody Asystent.

- Przyglądamy się, jak rozmawiają ze sobą dwie generacje. Feuerbach i Asystent to dwa różne światy, reprezentują dwie różne myśli teatrologiczne. Ten pierwszy należy do generacji aktorskiej już schodzącej, gasnącej. Widzi naprzeciwko siebie kogoś młodego, zbuntowanego, aroganckiego, szorstkiego, agresywnego, nieuwzględniającego tradycji teatru. Asystent jest kimś, kogo nietrudno spotkać na terytorium współczesnego teatru. Mnie zdecydowanie bliższy jest Feuerbach. Mentalnie jesteśmy bardzo podobni. Lubię tego pana.

Sztuka powstała w latach 80., w Polsce została opublikowana w "Dialogu" w 1988 r. w przekładzie Jacka St. Burasa. W tym samym roku odbyła się polska prapremiera w Teatrze Dramatycznym, z Tadeuszem Łomnickim w roli głównej i w jego reżyserii. Nie przestaje być aktualna?

- Z całą pewnością. Jak każdy dobry tekst można tę sztukę oczywiście odbierać szerzej. To kolejna historia ludzi, ich marzeń, tęsknot. Rzecz o próbie powrotu do miejsca, które się opuściło. Nie tak łatwo jest wrócić. Kiedy czytałem ten tekst przed laty, nie miałem takiego skojarzenia, a teraz, pracując nad nim w teatrze, zaryzykowałbym stwierdzenie, że to opowieść o wykluczeniu, o uznaniu kogoś za już niepotrzebnego, za relikt przeszłości, za kogoś zbędnego, w związku z tym przeszkadzającego w teatrze, kogoś śmiesznego ze swoją ideą teatralną, teatralną "religią".

Zagadkowy jest sam Feuerbach, zagadkowy jest Asystent i dyrektor tego teatru, o którym się tylko mówi, a który nie pojawi się na scenie do końca sztuki. Wreszcie zagadkowa jest też dama z psem, kolejna bohaterka utworu. Wszystko w tym tekście jest niedomknięte, niedopowiedziane. Tym większe wyzwanie dla reżysera. Sztuka daje wiele możliwości rozumienia i interpretowania tego tekstu. To będzie moja wersja. Gustaw Holoubek, mój umiłowany Holoubek, zwykł mawiać: "Jeśli mamy problem z postacią, z wyrażeniem jej na scenie, trzeba dokonać trudnego zabiegu i odwołać się do siebie. Pod warunkiem że tam się kogoś zastanie.

Pamięta pan rolę Łomnickiego?

- To było prawie ćwierć wieku temu. Widziałem przedstawienie w Teatrze Dramatycznym. Z Tadeuszem Łomnickim dobrze się znałem, asystowałem mu w szkole teatralnej, pracowaliśmy razem w teatrze. To było niewątpliwie wybitne przedstawienie Tadeusza! Jedyne w swoim rodzaju. Tadeusz jawił mi się w teatrze zawsze jako wielki mag. Wirtuoz. Reagujemy indywidualnie. W teatrze, i to też jest w nim piękne, każdy odbiera spektakl po swojemu, na miarę własnych czułych i nieczułych zmysłów, intelektualnego przygotowania i rozumienia świata.

Dla jednego widza będzie to sztuka o teatrze, dla drugiego o magii życia. Bardzo ładnie pisze Tadeusz Nyczek w programie do spektaklu: "Dorst nie opowiada tylko o teatrze, nie o aktorstwo tu idzie, ale o magię życia, wziętego w nawias sceny".

Teatr Ateneum: "Ja, Feuerbach" Tankreda Dorsta, współpraca Ursula Ehler. Przekład: Jacek Buras, reżyseria: Piotr Fronczewski, scenografia: Marcin Stajewski. Występują: Piotr Fronczewski, Grzegorz Damięcki, Maria Ciunelis. Premiera - 2 lutego na Scenie Głównej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji