Artykuły

Kto zostanie oskarżony i uznany winnym?

"Sąd Ostateczny" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

31 stycznia 2012 roku warszawski Teatr Studio zaprosił widzów na kolejną premierę - na Dużej Scenie, reżyser i dyrektor artystyczny Agnieszka Glińska, zaprezentowała "Sąd Ostateczny". Autorem sztuki jest Ödön von Horváth, jeden z najoryginalniejszych austriackich dramatopisarzy pierwszej połowy XX wieku, zmarły tragicznie w wieku 36 lat. Jego sztuki były zakazane w Niemczech od 1930 roku, by po trzydziestu latach triumfalnie powrócić na sceny, wywierając ogromny wpływ na prace młodych niemieckich dramaturgów. "To autor, który wyprzedzał swój czas, jego teatr jest współczesny, ma niemal filmową narrację. Z niezwykłą uwagą przyglądał się społecznościom ludzkim, badał ich mechanizmy. Jego sztuki budzą emocje- śmieszą, niepokoją, irytują bezwzględnością, z jaką Horvath opisuje nasze ludzkie niedoskonałości. Boleśnie przenikliwy, dowcipny, nieoczywisty tekst "Sądu ostatecznego" inspiruje do rozmyślań nad naszą- każdego człowieka z osobna - odpowiedzialnością za kształt świata" - mówi Agnieszka Glińska, która po tekst Horvátha sięga po raz czwarty; wcześniej dwukrotnie reżyserowała "Opowieści Lasku Wiedeńskiego" oraz "Nieznajomą z Sekwany"). Prezentowany obecnie dramat Ödön von Horváth napisał trzy lata przed wybuchem drugiej wojny, stawiając w nim pytania uniwersalne - o winę, karę i poczucie odpowiedzialności za popełnione czyny. To kryminał, a zarazem melodramat i tragikomedia. Warto podkreślić, że komiczne elementy w interpretacji Agnieszki Glińskiej dodają spektaklowi lekkości i wartkości, a ponadto wzbogacają przedstawienie o nieco inny wymiar.

Dusza opowieści i pomysły w niej zawarte wydają się proste. Przed oczami widzów przesuwają się kolejne postacie, mieszkańcy małej miejscowości, która mogłaby istnieć wszędzie na świecie. Naczelnik stacji Tomasz Hudetz (Łukasz Simlat), człowiek uczciwy, solidny, wzorowy pracownik; obok niego zazdrosna, starsza o dwanaście lat żona (Dorota Landowska), niezbyt lubiana wśród ludzi zamieszkujących prowincjonalne miasteczko oraz jej brat, aptekarz, porządny człowiek do czasu (Krzysztof Stroiński). Szanowany oberżysta (Paweł Wawrzecki) i jego trzpiotowata, trochę rozpieszczona córka Anna (Agnieszka Pawełkiewicz), jej narzeczony rzeźnik Ferdynand (Grzegorz Daukszewicz). I kelnerka Leni (Monika Krzywkowska), która każdemu prawdę powie. Jak to zwykle w mieścinach bywa, jest też plotkara Pani Leimgruber żona piekarza (Elżbieta Piwek) i inni, którzy wypełniają opowiadaną historię. I oto ustalony od lat rytm życia zmienia się - wybryk młodej dziewczyny, jeden niewinny pocałunek staje się przyczyną tragedii. Dochodzi do katastrofy kolejowej, w której zginęli ludzie. Wielu mieszkańców ją widziało i wszyscy wiedzą, jak się ona odbyła. Kto zostanie oskarżony i uznany winnym? Rzeczywisty sprawca, czy może ktoś inny?

Przedstawiona historia sprawia wrażenie przypowieści z pogranicza snu i jawy. Ową metafizyczność zawdzięcza spektakl celowej, odpowiedniej konstrukcji tekstu, a także scenografii i ciekawie wykorzystanej grze świateł. Stukot kół oraz wyświetlane w tle okna pociągu, przesuwające się rytmicznie, podkreślają jeszcze ową atmosferę, a muzyka dopełnia całości. Boleśnie uwypuklone ludzkie słabości, tchórzostwo, oportunizm, zawiść, hipokryzja - owe przypadłości "uczciwych obywateli", przedstawicieli drobnomieszczaństwa lat 30, w interpretacji aktorów Teatru Studio stają się jak najbardziej aktualne. Małe, codzienne grzeszki przekształcają się w makro przewinienia. Udane psychologiczne portrety bohaterów zawdzięczamy solidnej grze aktorskiej, przemyślanej i dopracowanej. Dotyczy to zarówno ról głównych, jak i tych mniejszych. Każda z nich ma w sobie coś, co zwraca uwagę widza, intryguje. Aktorzy prezentują serię obrazków, które doskonale łączą się w całość, a sugestywne, żywe dialogi wciągają widza w wir wydarzeń. Jednak sposób ukazania postaci dramatu nie jest tak oczywisty. Płynna uczciwość bohaterów, dwulicowość, komplikuje ocenę sytuacji. Sprawy nakładają się na siebie, a jednoznacznego zakończenia nie ma, bowiem twórcy spektaklu pozostawiają widzowi możliwość własnej oceny. Jedno jest wszakże pewne - zdaje się mówić autor tekstu - Sąd nadejdzie i wówczas kłamstwo okaże się kłamstwem, zło złem, a dobro - dobrem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji