Artykuły

Andrzej Chyra: Facetom jest ciasno

- Dyrektor Weiss zapytał, czy nie byłbym zainteresowany wyreżyserowaniem opery, a że od lat z wielkim zainteresowaniem słucham Szostakowicza, zgodziłem się bez wahania. Tym bardziej, że "Gracze" byli wystawiani na scenie do tej pory tylko bodaj dwa razy, więc wyzwanie jest tym większe - mówi ANDRZEJ CHYRA przed premierą "Graczy" w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

Mało kto o tym pamięta, ale Andrzej Chyra, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, skończył nie tylko studia aktorskie, ale także reżyserskie. Rzadko staje po drugiej strony kamery czy sceny, a w Gdańsku nie dość, że to zrobił, na dodatek wyreżyserował przedstawienie operowe. Na kilka dni przed premierą "Graczy" (sobota, 26 stycznia, Opera Bałtycka) opowiada czytelnikom "Gazety" o pracy nad spektaklem.

Przemysław Gulda: Reżyseria? Opery? To bardzo nietypowe zadanie. Co sprawiło, że się go podjąłeś?

Andrzej Chyra: Chyba właśnie to, że jest aż tak bardzo nietypowe. Bo lubię nietypowe wyzwania. A w praktyce sprawa była bardzo prosta i prozaiczna: dyrektor Weiss odezwał się do mnie i zapytał, czy nie byłbym zainteresowany, a że od lat z wielkim zainteresowaniem słucham Szostakowicza, zgodziłem się bez wahania. Tym bardziej, że "Gracze" byli wystawiani na scenie do tej pory tylko bodaj dwa razy, więc wyzwanie jest tym większe.

W wywiadach sprzed kilkunastu tygodni, kiedy ujawniona została informacja o twoich gdańskich planach, wspominałeś, że masz wrażenie, że jako reżyser będziesz miał większy wpływ na dzieło niż jako aktor. Czy to przypuszczenie się potwierdziło?

- Tak, trochę się potwierdziło. Akurat w tym przypadku sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, bo między mną a aktorami jest przecież jeszcze dyrygent, cała orkiestra i mnóstwo najróżniejszych ograniczeń. Jasne, to ja podejmuję mnóstwo ważnych decyzji co do ostatecznego kształtu przedstawienia, ale odpowiedzialność i władza nie jest jednak pełna.

To jak, po tym doświadczeniu, określiłbyś dziś różnicę między zadaniem aktora a reżysera?

- Gdybym miał ująć to najkrócej i najprościej: jako aktor wypełnia się przygotowany przez kogoś świat, jako reżyser - ten świat trzeba wymyślić.

I jaki świat wymyśliłeś w "Graczach"?

- Męski i cyniczny. Trochę to wynika oczywiście z treści tej opery: nie ma w niej kobiet, jest tylko kilku facetów i mniej lub bardziej skomplikowane relacje między nimi. Kiedy pierwszy raz zacząłem się zastanawiać nad tym przedstawieniem miałem setki pomysłów, z czasem zaś zaczął się konsekwentny proces ich ekstremalnego redukowania i doprowadzenia spektaklu do postaci, którą ostatecznie przyjmie. Gdybym miał określić go jednym słowem, powiedziałbym, że to w gruncie rzeczy opera komiczna. I chyba w tym właśnie kierunku starałem się pójść w swojej realizacji.

Na ile pomocna była w kwestii tworzenia tego świata scenografia?

- Przede wszystkim cieszę się, że mogłem pracować z kimś do kogo mam wielkie zaufanie - z Magdą Maciejewską spotykałem się wcześniej już wielokrotnie, przygotowywała scenografię albo kostiumy do wielu spektakli, w których grałem. Nasz pomysł na wizualną warstwę tego spektaklu był chyba dość prosty: bardzo płytka scena, zagęszczenie przestrzeni. Żeby tym facetom było w tym świecie ciasno, niewygodnie, żeby w jakimś sensie byli spięci. Miałem wrażenie, że dzięki temu ich głosy zabrzmią o wiele bardziej znacząco i wyraziście.

Gdański spektakl będzie się składał z dwóch części: twojej i tej wyreżyserowanej przez dyrektora Weissa. Czy konsultujecie się ze sobą, czy te części będą jakoś ze sobą grały?

- Na razie tylko mijamy się na korytarzu. Każdy pracuje samodzielnie, nie ustalamy nic ze sobą. Dopiero teraz wchodzimy na scenę i będziemy mieli okazję sprawdzić, co przygotował ten drugi. Ale poza tym to zupełnie autonomiczna praca.

Jak ci się spodobało reżyserowanie? Czy teraz częściej będziesz pracował w tym charakterze?

- Zawsze mi się podobało, przecież dlatego skończyłem, oprócz aktorstwa, także kierunek reżyserski. Ale na razie mam tylko i wyłącznie plany aktorskie: teatr, filmy, do jesieni kalendarz mam wypełniony po brzegi, a więc na razie wciąż będę po tamtej stronie sceny i kamery.

Dymitr Szostakowicz, Krzysztof Meyer, Benjamin Fleischmann, Gracze / Skrzypce Rotszylda, reżyseria: Andrzej Chyra, Marek Weiss, Opera Bałtycka, al. Zwycięstwa 15, premiera: sobota, 26 stycznia, godz. 19, bilety: 60-100 zł, kolejne spektakle: 27, 29 i 30 stycznia, godz. 19, bilety - ulgowe: 25-60 zł, normalne: 40-70 zł.

Na zdjęciu: Marek Weiss i Andrzej Chyra

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji