Artykuły

Cudowność i magia

- Swoje pomysły na Baj Pomorski bez trudu mogłem dopasować do jego architektury. Nawet te koncepcje nieco bardziej postmodernistyczne, polegające na łączeniu dawnego budownictwa z teatralną scenografią - mówi PAVEL HUBICZKA, scenograf, autor projektu przebudowy toruńskiego teatru.

Czeski scenograf Pavel Hubiczka już wkrótce na długo zmieni oblicze naszego miasta. Dzięki niemu przebudowywany gmach Teatru Baja Pomorskiego upodobni się do wielkiej teatralnej dekoracji. Artysta opowiada "Gazecie" o swojej pracy.

Grzegorz Giedrys: Czy jest pan świadom tego, że już w następnym roku Toruń dzięki panu się zmieni?

Pavel Hubiczka: Nie zastanawiałem się nad tym. Toruń jest na pewno miejscem, w którym nie trzeba wiele zmieniać.

Wejście do Baja będzie przypominało szafę z szufladami. To nieco szalone...

- Nie sądzę. Nie chodziło też mi o to, żeby było ładnie, ale żeby ta szafa miała swojego ducha i treść. Muszę tu dodać, że Toruń przypomina mi trochę rodzinną Pragę. Jest miastem młodym, dynamicznym, pełnym studentów, nastawionym na kulturę i turystykę. Ma zamknięte centrum, które żyje własnym życiem. No i świetnie puby, a bez dobrego piwa prawdziwy Czech nie może poprawnie funkcjonować.

W Baju Pomorskim przygotował pan scenografię do "Księgi dżungli", "Króla Ubu" i "Po rozum do głowy". Czy dostrzegł pan jakieś różnice między polskim a czeskim teatrem lalek?

- W Czechach teatr lalek jest pełen niezwykłego humoru. W Polsce mimo wszystko do tej sceny podchodzi się poważnie. Tak naprawdę innych różnic nie znalazłem.

Ostatnio częściej pan pracuje ze scenami lalkowymi. Dlaczego?

- Teatr lalek ma swoją cudowność i magię. Daje mi na pewno o wiele większe pole do eksperymentowania niż teatr dramatyczny.

W jaki sposób pracuje pan nad scenografią?

- Najważniejszy dla mnie jest tekst, który pełni rolę drogowskazu. Nie mogę poza niego wykraczać, wymyślać treści, które do niego nie należą. Czekam więc, aż we mnie dojrzeje, aż zobaczę jego obrazy, które później staram się ująć w szczegółowych rysunkach. Na początku musi być jednak jakiś impuls.

Co bywa takim impulsem?

- Na pewno obrazy i filmy. Poruszają mnie też wideoklipy i bajki dla dzieci, w których kryje się wiele znaczeń, nawet mistycznych. Najmocniejszy wpływ ostatnio na mnie miały grafiki XIX-wiecznego artysty Alana Divisa. To twórca o skomplikowanej biografii. We Francji trafił do aresztu. Dla niego osadzenie z więźniami było tragedią. W końcu jednak do tego stanu przywykł. Na ścianach w jego celi poprzedni więźniowie zostawili prymitywne rysunki. On postanowił je uzupełnić. Bardzo mi to zaimponowało. A dokładna odpowiedź na pytanie, skąd się biorą moje pomysły, należy chyba tylko do psychologów.

Na co zwraca pan szczególną uwagę w czasie prac nad scenografią?

- Trzeba uważać na estetykę i proporcje, żeby nie prowadziły do jakiś form pozbawionych gustu. Nie chcę kopiować innych lub ilustrować historii w sprawdzony już przeze mnie sposób. Wszystko daje się opowiedzieć inaczej.

Co na to reżyserzy?

- Są dwa typy reżyserów: jeden z góry sobie zaplanował widowisko i pod jego myśl trzeba dopasować scenografię, drugi zaś jest otwarty na wszystkie propozycje.

Z którym typem się lepiej pracuje?

- To tak naprawdę nie ma znaczenia. Scenografia zawsze jest sztuką kompromisu między sztuką, planami reżysera a moją wizją. Reżyser i tak ma ostatnie zdanie.

Aktorzy też protestują.

- No też, ale na ogół tylko ci słabsi. Zawsze staram się dopilnować tego, żeby lalki i kostiumy nie deformowały ruchów aktora. Artyści muszą się w nim odnaleźć tak samo dobrze, jak w roli. Dziś najważniejszą rzeczą w opracowywaniu kostiumu jest granica między kostiumem a człowiekiem. Chodzi o to, żeby razem tworzyli całość.

Wróćmy może do kompromisów, na które musi się pan godzić. Żadnemu artyście to nie odpowiada...

- Ja i artysta? Nie potrafię siebie w ten sposób nazwać. To miano ewentualnie mogłoby do mnie przylgnąć 50 lat po śmierci, gdyby oczywiście ktoś jeszcze o mnie pamiętał.

Świetnie pan mówi po polsku.

- Do Polski przyjechałem już 12 lat temu. Tak się złożyło, że z Opola porwałem do siebie swoją przyszłą żonę - Marlenę.

39-letni Pavel Hubiczka pochodzi z Pragi. W rodzinnym mieście ukończył scenografię na Akademii Teatralnej. Współpracuje z kilku polskimi i czeskimi scenami teatralnymi. Jest autorem scenografii do spektakli "Księgi dżungli", "Króla Ubu" i "Po rozum do głowy", które można oglądać w Teatrze Baj Pomorski.

Na zdjęciu: projekt nowej bryły Baja Pomorskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji