Artykuły

Powrót Odysa

NA horyzoncie rozpięte płótno mieni się zielenią. Odnosi się wrażenie, że za chwilę dojdzie do nas powiew morskiego, ostrego wiatru. Na brzegu snują się zimne opary. W ich kłębach rozciągnięte ciało Odysa, który po wieloletniej tułaczce wraca do swojej Itaki. Zmęczony wędrowiec dobija do portu. Nie jest to jednak powrót szczęśliwy.

Według Homera, którego poemat epicki zapłodnił Stanisława Wyspiańskiego, przebiegły bohater spod Troi, który po dziesięcio­letniej tułaczce powraca do wiernej Penelopy, musi tylko oczyścić dom z zalotników, aby w spokoju pożywać szczęśliwej starości. W dramacie Wyspiańskiego Odys jest właściwie igraszką w rękach Losu. Ledwie stanął na swej rodzinnej wyspie, już z jego rąk gi­nie Pastuch.

Bohater Wyspiańskiego przyszedł na świat po to, aby mordować. Zniszczy swój dom, zostawi zgliszcza. I oto leży na pustym wybrzeżu. Z przebiegłego Odysa nie pozostało nic. Nieszczęśliwy człowiek mocuje się z własnym sumieniem, cierpi widząc obrazy płonącej Troi, słysząc jęki mordowanych dzieci. Wybawienie widzi w pły­nącej ku niemu łodzi umarłych.

Skaliste wybrzeże Itaki, na którym Odys mocuje się z sobą, z własnym sumieniem, z Losem, któremu nie jest w stanie się prze­ciwstawić, ze świadomością popełnionych czynów - to trzeci akt dramatu, którym reżyser Ryszard Jaśniewicz, ujął w klamrę spek­takl "Powrotu Odysa" na słupskiej scenie. Tak spektakl się zaczy­na, tak też się kończy z finalną sceną łodzi odwożącej dusze do świata zmarłych. Klamra, zbudowana z tych scen, tworzy specyficz­ny klimat przedstawiania, nastrój niesamowitości, tak bliski teatrowi Wyspiańskiego. Ale akty I i II rozgrywane są w podobnym kli­macie. Ściemnione światła, sceny jak wyjęte z teatru rapsodyczne­go, bardzo zresztą interesująco ustawione, wszystko to potęguje na­szą niepewność: wrócił Odys do Itaki, czy to tylko trwa koszmarny sen. A może ten powrót trwać będzie przez wieczność, by przez wieczność Odys mógł sobie uświadamiać jego bezsens i własne zbrodnicze życie, ogrom odpowiedzialności jaką dźwiga na swo­ich barkach.

Ryszard Jaśniewicz, po prezentacji w poprzednim sezonie "Króla Edypa", wrócił raz jeszcze do tematu antycznego. Tym razem za­interesowała go wersja powrotu Odysa, jaką zostawił Stanisław Wyspiański. Ostatnia to sztuka polskiego dramaturga, którego sta­wiamy w rzędzie najwybitniejszych. Realizowana na scenie rzadko, chociaż - jak można wnioskować po słupskim przedstawieniu - warto ją pokazać współczesnej publiczności.

JEDNAK słupskie przedstawieni nie jest wolne od potknięć. Przede wszystkim męczą widza niedostateczne światła. Przez cały spektakl scena jest przyciemniona, aktorzy stale usiłują - bez powodzenia - "łapać" światła punktowe. Jeśli jest to wytłumaczone w scenach spinających spektakl, nie do przyjęcia jest przez całe przedstawienie. Istotne są też chóry owych Syren, któ­re nękają Odysa na morskim wybrzeżu. Chóry te źle są nagrane, ich teksty, jakże istotne dla przedstawienia, zupełnie nie docierają do publiczności. Nawet sam bohater sztuki, którego gra Ryszard Jaśniewicz, w niektórych partiach tekstu jest niesłyszalny. Mówi cicho, ale mało nośnie. I chociaż sądzę, że wiele należy tu kłaść na karb premierowego przedstawienia, które otwierało Słupski Tydzień Teatralny, nad tekstem aktorzy muszą jeszcze popracować. Język Wyspiańskiego jest szczególnie trudny, choć świetny muzycznie, ale często buduje on bardziej nastrój, niż obrazy logiczne. Wyraźnie od­bieramy jedynie Penelopę Kaji Kijowskiej, Pastucha - Borysa Borkowskiego i niektóre sceny Telemaka.

Integralnie związana ze sztuką wydaje się być w tym przedsta­wieniu muzyka Bohdana Jarmołowicza, zwłaszcza w początkowych scenach współtworzy ten spektakl. Później jakby się drogi rozeszły; muzyka jest zbyt ostra, jakby istniała sama dla siebie, przebiega obok tego co dzieje się na scenie. A może tylko należy ją przyci­szyć?

Jeśli dosyć wyraźnie piszę o niedostatkach, to tylko dlatego, że chciałabym się do końca zauroczyć tym przedstawieniem. Godny to zresztą odnotowania fakt, że po raz pierwszy Wyspiański zaprezen­towany został przez teatr słupski. Jest to przedsięwzięcie ogromnie ambitne i myślę z szacunkiem o jego realizatorach. Miejmy na­dzieję, że w Słupsku zrobiono pierwszy krok, by przybliżyć publicz­ności teatralnej najbardziej oryginalnego twórcę polskiego teatru.

Uwierzyć dziś trudno, że jego utwory dramatyczne ukazywały się w ciągu dziewięciu lat. A jest ich sporo. Dramaty greckie ("Meleager", "Protesilas i Laodamia", "Achilleis" oraz "Powrót Odysa"). Do wspólnej tematyki można zaliczyć tragedie "Legenda", "Bolesław Śmiały" i "Skałka". Problemom powstania listopadowego i Wiosny Ludów poświęcił Wyspiański "Warszawiankę", "Lelewela", "Noc li­stopadową" i "Legion". Polityczne polemiki wzniecał "Weselem", "Wyzwoleniem" i "Akropolis". A jeszcze mamy "Klątwę" i "Sę­dziów" z kręgu tematyki wiejskiej. Jeśli do tego dodamy przekład "Cyda" Corneille'a, rapsody, opracowanie dramaturgiczne "Dziadów" czy też wnikliwą rozprawę o "Hamlecie", w której zawarł i inter­pretację i wskazówki inscenizacyjne, będziemy mieli jedynie cząst­kę twórczości tego poety, malarza, inscenizatora.

Historycy literatury podkreślali, że ze szkoły klasycznej wyniósł rzetelną znajomość świata antycznego, jego dziejów i kultury. Na­strój w jego dramatach wywodzi się z tradycji tragedii greckiej, a jego nowe odczytanie Homera znaleźć możemy nie tylko w "Achilleidzie", ale i "Powrocie Odysa".

CZŁOWIEK "chory na Polskę", do Polski odnosił Odysowy dramat. Dziś jednak ma on już wymiar inny, wymiar dra­matu współczesnego człowieka, uwikłanego w swój los, świa­domego swej klęski, ale i odpowiedzialności za swoje czyny. Tak też ustawił swego bohatera Ryszard Jaśniewicz.

Scenografia Jadwigi Pożakowskiej bardzo piękna, gorzej z ko­stiumami, które wtopione w ciemne tło zupełnie giną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji