Artykuły

100 lat Teatru Polskiego. Jak powstawał?

Skoro wystawia się "Irydiona", dlaczego by nie wystawić książki telefonicznej - żartowano w Warszawie. Tylko do premiery. 29 stycznia 1913 r. Arnold Szyfman otworzył Teatr Polski - pisze Jerzy S. Majewski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Budowa trwała w prawdziwie rakietowym tempie. Kopanie fundamentów zaczęto wiosną 1912 r., a w pierwszych dniach stycznia wszystko błyszczało, oczekując na gości. Wprawdzie wkrótce okazało się, że przecieka dach, ale usterki dało się łatwo naprawić.

Premiera "Irydiona" zakończyła się o godzinie 2 nad ranem. Potem był bankiet. Prasa przez dwa następne dni zachłystywała się powodzeniem, pisała o pełnej widowni, ale informacje te były zmanipulowane przez zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Szyfman załamywał ręce. Drugiego i trzeciego dnia widzów było mało. Zapowiadała się klapa. Ale tylko do czwartego dnia. Wtedy przed kasą, jak wspominał Szyfman, wreszcie pojawiły się "błogosławione kolejki"

Z Ulanowa do teatru

Uporczywa plotka głosiła, że Teatr Polski powstał z miłości. Nie tyle do sztuki, co uczucia Arnolda Szyfmana do aktorki Marii Przybyłko Potockiej. To dla niej zbudował teatr, w którym mogłaby zagrać w ambitnych sztukach.

"Jeśli tak było w istocie, to spotkały się marzenia dwojga osób. Szyfman całym swoim długim życiem zaświadczył, że powołaniem jego było budowanie teatrów, ich organizacja, jak też kierowanie nimi. Natomiast Przybyłko-Potocka wprowadziła go w warszawski świat teatru i życie towarzyskie miasta" - pisała Barbara Król-Kaczorowska w książce o Teatrze Polskim

Szyfman, jedna z najwybitniejszych postaci w polskim teatrze XX wieku, mógł mieć inną przyszłość. Jego ojciec, drobny przedsiębiorca z Galicyjskiego Ulanowa, zajmował się spławem drewna. Szyfman mógłby nawet zrobić karierę króla drewna, smoły lub węgla drzewnego. Pociągał go jednak teatr. Opuścił Ulanów. Do szkoły średniej chodził w Krakowie. Gdy studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, napisał pierwszą sztukę. W 1903 r. wyjechał na studia do Berlina. Warszawę po raz pierwszy zobaczył w 1906 r. W tym samym roku w Zakopanem poznał Marię Przybyłko-Potocką.

Pierwszy własny teatr założył zaledwie kilka tygodni później w Krakowie. To była kameralna scena Figliki, gdzie zamierzał wystawiać jednoaktówki. Jednak teatrzyk upadł po miesiącu. Niedługo potem Szyfman podejmuje decyzję życia. W 1908 r. przenosi się z Marią do Warszawy. To już inne miasto niż dwa lata wcześniej. W 1906 trwała rewolucja, strajki, wybuchały bomby. Teraz Warszawa zamieniała się w europejską metropolię. Ale teatr nie powstałby, gdyby nie rewolucja. Rosjanie zmuszeni zostali do pozwolenia na ponowne otwieranie polskich szkół, zakładanie stowarzyszeń i teatrów.

Kamień milowy architektury

Organizacja, pozyskanie pieniędzy, a potem ekspresowa budowa teatru, stworzenie zespołu i wystawienie sztuki świadczą o geniuszu organizacyjnym Szyfmana. Pierwsze duże pieniądze otrzymał od Maurycego Spokornego. Rzutkiego kapitalisty, akcjonariusza tramwajów oraz filantropa. Spokorny polecił też Szyfmanowi architekta Czesława Przybylskiego. To był strzał w dziesiątkę. Przybylski stworzył dzieło wybitne, budynek, który przeszedł do dziejów polskiej architektury. Architekt w budowę włożył całe serce. Potrafił wyciągnąć Szyfmana ze spotkania lub z łóżka, by przedstawić mu do akceptacji kolejny zaprojektowany mebel. Przybylski przez wiele miesięcy pracował na słowo honoru, bez umowy. Ale i bez niej Szyfman regularnie, jak w zegarku, wypłacał architektowi 350 rubli miesięcznie.

Otwarcie teatru to był wielki sukces Przybylskiego - zyskał sławę i wszedł do historii architektury polskiej.

"Balladyna" z wysiłkiem

To nie dyrektor Szyfman był właścicielem Teatru Polskiego, lecz Towarzystwo Akcyjne Budowy i Eksploatacji Teatrów z Julianem Tołłoczką na czele. Szyfman wystawiał sztuki, a Tołłoczko zdobywał pieniądze. Już w marcu 1913 między nimi miało dojść do konfliktu. Tołłoczko zażądał raty za dzierżawę. Szyfman pieniędzy nie miał. I znów plotkowano, że poszło o kobietę. Tym razem jakaś aktorka wpadła w oko Tołłoczce. Obiecał jej rolę. Szyfman się na to nie zgodził. Poróżnili się na zawsze. Teatr jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej cieszył się wielkim sukcesem. Nazywano go nawet polską Comédie -Française, a prasa komentowała kolejne premiery.

"Przedstawienie Balladyny jest ze strony Teatru Polskiego wysiłkiem artystycznej dużej miary, który w dorobku tej sceny niewątpliwie zaważy" - pisał "Świat" na dwa miesiące przed wybuchem wojny, zwracając przy okazji uwagę na wybitną kreację Józefa Węgrzyna. W teatrze swoje miejsce miała oczywiście Maria Przybyłko-Potocka, gdzie aż do 1939 r. wystąpiła w blisko 60 rolach.

W latach międzywojennych teatr stał się jedną z najważniejszych scen stolicy. Na uroczystości dziesięciolecia teatru w 1923 r. obecne były elity Rzeczypospolitej z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim i marszałkiem Sejmu Maciejem Ratajem i premierem Władysławem Sikorskim. Jubileusz uświetniła premiera "Pana Jowialskiego".

Strzały do Syma

3 września 1939 r. mieszkańcy stolicy byli w desperacji. Nad Warszawę nadlatywały niemieckie samoloty rozganiane jeszcze przez polską brygadę pościgową, a sojusznicza Anglia z Francją przystąpiły do konfliktu. Na ulice pod ambasady obu państw wyszły wielotysięczne tłumy. Ale wieczorem w Teatrze Polskim przedstawienie Genewy George'a Bernarda Shawa grano przy niemal pustej widowni. "Przerywamy granie, bo na widowni jest mniej widzów niż na scenie" - notował następnego dnia Szyfman. Scena na długo zamilkła, zaś aktorzy i personel pod wodzą Szyfmana aż do kapitulacji walczyli o uchronienie budynku od pożarów. 24 i 25 września bomby spadły też na teatr. Budynek zdewastowały, ale nie zniszczyły go. Spłonęły gromadzone latami scenografie.

Teatr nadawał się jednak do remontu. Nie zamienił się wtedy, jak wiele teatrów dramatycznych, w teatrzyk rewiowy (tak decydowali okupanci), lecz przejęty został przez Niemców i przeznaczony na Theater der Stadt Warschau i Teatr Miasta Warszawy. Otwarto go w październiku 1940 r. Dawał przedstawienia niemieckie i odrębne polskie. Na czele teatru stanął Igo Sym, przedwojenna gwiazda kina polskiego. Urząd Propagandowy Generalnego Gubernatorstwa powierzył stanowisko Symowi, który podpisał Volkslistę, werbował też polskich artystów do niemieckiego antypolskiego filmu propagandowego "Heimkehr". Sym jednak był przede wszystkim agentem niemieckiego wywiadu, a w czasie okupacji też konfidentem Gestapo. W 1941 r. sąd specjalny ZWZ wydał na niego wyrok śmierci. Aktora zastrzelono 7 marca 1941 r.

A woźny został

Przetrwanie budynku w 1944 r. było prawdziwym cudem Niemcy podłożyli w piwnicach ogień, ale wciąż przebywającym tam dawnym pracownikom teatru udało się go ugasić.

Szyfman przebywał wtedy w Krakowie. O ocaleniu teatru dowiedział się 24 stycznia. Budynek był jednak mocno zdewastowany. By odbudować i ponownie uruchomić teatr, Szyfman zrezygnował ze stanowiska dyrektora Departamentu Teatru w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Remont trwał kilka miesięcy; ponowne otwarcie upaństwowionego już teatru miało miejsce 17 stycznia 1946 r. w pierwszą rocznicę wyzwolenia Warszawy. Na premierę wybrano dramat Juliusza Słowackiego "Lillę Wenedę". Scena przyciągała wielkie gwiazdy polskiego teatru, takie jak Nina Andrycz, Ignacy Gogolewski, Władysław Hańcza, Gustaw Holoubek, Barbara Horawinka czy Czesław Wołłejko. Sam Szyfman został w 1950 r. dyrektorem odbudowy Teatru Wielkiego. Spełniał się jako wielki budowniczy. Tęsknił jednak za Polskim i wrócił do niego w 1954 r. Zmarł w 1967 r., jego miejsce zajmowali m.in. Leon Schiller, Kazimierz Dejmek, Andrzej Łapicki, Jarosław Kilian, zaś obecnie Andrzej Seweryn.tpliwie zawa aktorzy i personel pod wodz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji